7. Umowa.

1.6K 84 231
                                    

dzień dobry w ostatnim przedwakacyjnym rozdziale! mam nadzieję, że wam się spodoba  <3

ten rozdział dedykuję nocosniewyszlo
w podziękowaniu za dużą aktywność. buziaki!!

ps układ z dedykacjami nadal obowiązuje!
    
     — Przestań drzeć mi się do ucha. — Spojrzałam na Sawyera, który miał kompletnie gdzieś to, co do niego mówiłam. W zasadzie nawet na mnie nie patrzył, bo wolał podziwiać swoje odbicie w lustrze. — Czego ty tu tak właściwie szukasz, co? Twój pokój jest na drugim końcu korytarza.

— Nie będę siedzieć w jednym pomieszczeniu z tymi śmierdzielami dłużej niż to konieczne — odparował z zabójczą pewnością siebie. Uniosłam brwi i ułożyłam ręce na biodrach, cicho wzdychając. Przysięgam, nie mam siły do tego człowieka. — Tak szczerze, to po prostu nie mamy w pokoju lustra, a gdzieś przecież muszę podziwiać swój urok osobisty.

Z tymi słowami pochylił się nad lustrem i zaczął poprawiać swoje orzechowe włosy. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie białą bluzę z kapturem z błękitnym napisem, który był w tym samym kolorze, co jego dresowe spodenki. Gdy milczał przez dłuższą chwilę, podeszłam do niego i umieściłam dłonie na plecach chłopaka, popychając go w kierunku drzwi.

— Już się w sobie zakochałeś? Świetnie — zaszczebiotałam ze sztucznym entuzjazmem. — Więc teraz spadaj do siebie.

— Nie ma w tobie za grosz gościnności — dociął mi z chamskim uśmieszkiem.

— Sio! — zawołałam, jedną ręką otwierając drzwi, za które następnie go wypchnęłam. Gdy wreszcie przekroczył próg, odetchnęłam z ulgą i oparłam się o futrynę, obserwując szatyna, który właśnie przyległ plecami do ściany naprzeciwko. — Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś jak wrzód na dupie?

Daxton uśmiechnął się tak cynicznie, jak tylko potrafił.

— A tobie, że kiedy zaczynasz narzekać, to wyglądasz, jakbyś się zesrała? — Uniósł prowokacyjnie brew i głupio się wyszczerzył.

Z tymi słowami zaczął iść w stronę swojego pokoju, poruszając się tyłem do kierunku ruchu. Wystawiłam do niego środkowego palca, co szybko odwzajemnił. Przewróciłam oczami, po czym zamknęłam za sobą drzwi, wchodząc do wnętrza mojego tymczasowego lokum. Co za debil.

Westchnęłam męczeńsko, ciesząc się chwilą spokoju. W pokoju znajdowała się jeszcze Crystal, która siedziała w sypialni i właśnie kończyła dopieszczać swój makijaż. Zerknęłam na zegarek i zaklęłam w myślach, widząc, że zostało piętnaście minut do wyjścia. Stanęłam przed lustrem, przyglądając się sobie krytycznym okiem.

Ciało okryłam prążkowaną, obcisłą sukienką wiązaną na całej długości pleców, a na odkryte ramiona narzuciłam krótką, o szerszym kroju jasnoniebieską kurtkę jeansową z przetarciami. Podeszłam do szafki z butami i wyjęłam z niej moje ukochane jordany w barwach biało-błękitnych. Niespecjalnie starałam się przy robieniu makijażu, gdyż klasycznie postawiłam na korektor, puder, tusz do rzęs i odrobinę brokatowego cienia na powieki, który Crystal wręcz siłą na nie nałożyła. Dla dopieszczenia wizerunku przejechałam po ustach matową, malinową pomadką, po czym poprawiłam przednie pasma włosów, które wygrzebałam z dwóch francuskich warkoczy.

— Naprawdę wszyscy musimy ubrać się na biało-niebiesko? — jęknęłam, gdy Torres opuściła sypialnię. Kolejna, która miała na sobie ubrania w tych kolorach. — Będziemy wyglądać jak stado klaunów.

WHATEVER IT TAKES | RISK #2حيث تعيش القصص. اكتشف الآن