8. Nie prowokuj mnie.

1.8K 98 444
                                    

hej, hej, hej! lubię ten rozdział, mimo że pisało mi się go bardzo powoli, także mam nadzieję, że wam też się spodoba!

ten rozdział w podziękowaniu za aktywność dedykuję hryzantemy_ <3

miłego czytania x

Z moich ust wypadło kolejne, już chyba czterdzieste w ciągu godziny, długie westchnienie, a moja krew ponownie zawrzała. Z frustracją przejechałam palcem po ekranie telefonu, przeciągając zieloną słuchawkę, aby odebrać połączenie.

    — Czego ty znowu chcesz? — warknęłam gniewnie, odkładając pędzel do pudru na łazienkowy blat. Przysięgam, że jak ten pieprzony telefon zadzwoni jeszcze raz, to utopię go w kiblu.

    Zanim dostałam odpowiedź, minęło parę sekund. W mojej głowie zdążył pokazać się obraz tego, jak mój rozmówca wywraca oczami.

    — Chcę, żebyś się łaskawie pospieszyła. — Do moich uszu dobiegł poirytowany męski głos. — Czekają na nas od dwudziestu minut.

    — A będą czekać wieczność, jak zaraz wepchnę cię pod jebany samochód, sprawiając, że już nigdy nie zobaczą cię na oczy — wycedziłam przez zaciśniętą szczękę. Matko jedyna, jak ten facet działał mi na nerwy. — Jak zadzwonisz do mnie jeszcze raz, to pierdolę tę całą umowę i na imprezę pojedziesz sobie sam. Zrozumiałeś, czy mam ci to napisać wielkimi literami?

    — Jeśli ty nie wykonasz swojej części, wtedy ja też nie wywiążę się z umowy... — W jego tonie pobrzmiewało rozbawienie.

      Nie pozwoliłam mu dokończyć.

   — Nie będziesz musiał — wtrąciłam, a oczami wyobraźni właśnie topiłam go w najbliższej kałuży. Kretyn. — Sama się tym zajmę. Jak ci nogi z dupy powyrywam, to już nie będziesz miał na czym wejść do mojego życia. — Uśmiechnęłam się złośliwie, choć Ethan nie mógł tego zobaczyć. — I ja nie żartuję. Spadaj.

    Nie dając mu dojść do głosu, wcisnęłam czerwoną słuchawkę i tym samym zakończyłam połączenia. Boże, daj cierpliwość. Jeszcze nie zdążyliśmy wyjechać na tę całą imprezę, a już miałam dość tego człowieka. Kto potrafił wyprowadzić mnie z równowagi, jeszcze zanim się spotkaliśmy? Oczywiście, że Ethan Pierce! Jeśli tak dalej pójdzie, to coś czuję, że pozabijamy się, zanim zdążymy pojawić się na domówce.

    Rany, dlaczego zgodziłam się na tę głupią umowę?

    Ponownie chwyciłam pędzel i skończyłam rozprowadzać nim puder po twarzy. Gdy skończyłam dopieszczać swój makijaż, skromnie musiałam przyznać, że prezentował się świetnie. Czarne kreski nadające oczom kociego kształtu połączone ze srebrnym, migoczącym w świetle cieniem do powiek i doklejonymi rzęsami zdecydowanie robiły robotę.

    Potem przyszła kolej na włosy, które przez cały dzień były spięte w dwa dobierane warkocze. Szybko uporałam się z rozplątaniem ich, a kiedy już to zrobiłam i spojrzałam w lustro, niemal natychmiast zrezygnowałam z pomysłu prostowania ich. Moje blond kosmyki były lekko podkręcone, przez co układały się w naturalne fale, zupełnie jakbym przed chwilą potraktowała je karbownicą.

      Skierowałam się do małego salonu. Crystal nie było w hotelu, pozostałych zresztą też. Po meczu pojechali do jakiegoś baru podbijać Lexington, więc cały pokój miałam dla siebie. Usiadłam na kanapie i wcisnęłam na stopy czarne sandały na szpilkach, a ich paski obwiązałam na długości całej łydki. Podniosłam się, a następnie zgarnęłam telefon, pieniądze i swoją kartę do pokoju do czarnej torebki na złotym łańcuszku. Przed wyjściem zatrzymałam się przy lustrze w holu i przejechałam czerwoną, matową szminką po swoich ustach. Ostatni raz zjechałam swoją sylwetkę wzrokiem i z dumą zahaczałam nim na dłuższą chwilę o każdy cal czarnej sukienki, która wyglądała na mnie jak druga skóra. Nie miała ramiączek, była obcisła i krótka, a od zwykłej mini różniła się tylko tym, że po lewej stronie, na żebrach miała dwa wycięcia uwydatniające skrawki brzucha i talii. Była odważna, ale gdy tylko zobaczyłam ją w sklepie, wiedziałam, że musi być moja.

WHATEVER IT TAKES | RISK #2Onde as histórias ganham vida. Descobre agora