R O Z D Z I A Ł 3

8.6K 360 41
                                    

May


Dzień dziecka w sierocińcu to coś nie fajnego. No może dla tych młodszych podopiecznych, ale nie dla dzieciaków w moim wieku. Zabieranie wszystkiego przez starsze roczniki i oczywiście imprezy przez, które nie da się spać, tymbardziej kiedy jest się mną.

Uczenie się to jedyna rzecz, dzięki której mogę się odprężyć i siedzieć sama w pokoju, gdzie niestety Katherine przyprowadza często swoich znajomych i innych, starszych podopiecznych.

Katherine jest moją współlokatorką odkąd pamiętam. Jest ode mnie starsza o dwa lata i uczy się równie dobrze jak ja, ale jej to wszystko wchodzi łatwiej do głowy i nie ślęczy nad książkami godzinami.

Niższa blondynka o jasnej, wręcz rażącej karnacji. Niebieskie oczy i mały, zadarty nos dodają jej uroku, a piegi dopinają całość. Jest szczupła i piękna, czego jej zazdroszczę. Każdy chłopak na nią leci i zawsze wysłuchuje jak to świetnie się bawi na różnych imprezach.

Nie można powiedzieć tego o mnie.

Średniego wzrostu szatynka z zielonymi oczami i długimi rzęsami. Nos mały, ale nie idealny i zadarty, tylko lekko krzywy, co jest moim największym kompleksem również jak usta: bez wcięcia na górnej wardze i duże. Szczupła sylwetka, ale niczym się nie wyróżnia. Małe piersi i uśmiech, którego nienawidzę całym sercem.

Ostatni dzwonek rozbrzmiał po szkole, co oznaczało, że niestety, ale koniec lekcji i muszę tam wracać.

– Hej, ty... – usłyszałam za sobą zmachany głos, odwracając głowę natrafiłam na blondyna z podajże czwartej E.

– Mmm, tak? – spytałam nieco speszona, ale cieszyłam się w duchu, że ktoś mnie zatrzymał. Opóźniał tym sposobem mój powrót.

Chłopak patrzył mi głęboko w oczy,  prostując się, lekko odchrząknął i podał mi swoją rękę w celu przedstawienia się.

Larry

– Słyszałaś o balu wakacyjnym, co nie? – spojrzał lekko w tył i powrócił spojrzeniem do mnie. Pokiwałam twierdząco głową, starając się zobaczyć co takiego ciekawego jest za nim.

– Przepraszam, spieszę się do... – urwałam, przecierając czoło ręką, zobaczyłam zgrajkę chłopaków, kojarząc ich, złączyłam wszystko w jedno.

– Wybierasz się na niego? – spytał szybko, kiedy chciałam odejść.

– Nie myślałam o tym. – wzruszyłam ramionami, kłamiąc.

Od zawsze chciałam na niego iść, ale nie miałam tyle szczęścia co inne dziewczyny, które były na niego zapraszane. No bo kto w ogóle chciałby iść z sierotą na taką uroczystość?

– A ten... – widziałam po jego jabłku Adama, że przełknął ślinę. – Chciałabyś pójść na niego ze mną? – zadał to pytanie dość szybko, ale ja już znałam odpowiedź.

– Nie, dzięki. – odparłam, widząc na twarzy Larr'ego udawany zawód, pomachałam do jego znajomych z klasy i ruszyłam przed siebie.

Bardzo chciałam odpowiedzieć "tak", ale zapewne w dzień balu chłopak by mnie olał, a ja byłabym pośmiewiskiem i wytykano by mi, że nie powinno mnie być w tej szkole. High School Rocky, to jedyne liceum, które ma najwyższy stopień nauki w Dallas i tym samym uczą się tu najbogatsze dzieciaki, które dostały się tu dzięki kasy. Taka sierota, która jest tu dzięki stypendium to idealny cel do wyśmiewania i poniżania.

Pogoda dziś dopisywała. Nie było, ani za zimno, ani za chłodno co mnie bardzo cieszyło, ponieważ mogłam się przejść i tym jeszcze bardziej wydłużyć mój powrót.

Desiderio | Pragnienie uczuć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz