R O Z D Z I A Ł 9

7.7K 264 100
                                    

Czytając ten rozdział, poniekąd zgrzeszysz.

***

Stałam tam, nawet nie wiem ile czasu. Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze, myśląc nad wszystkim, co się działo odkąd poznałam Samela. Kurde, przecież my się znamy od prawie dwóch tygodni i nic, doslownie nic, pomiędzy nami nie zaszło. Ja ledwo z nim gadałam! Więc o co mu chodzi, do jasnej anielki?!

- A może... - mówiłam do swojego odbicia. - My się może kiedyś spotkaliśmy?

Nieee. Ja postradałam chyba zmysły. To niemożliwe, że kiedyś mogliśmy się spotkać. W ogóle niby gdzie? Ja nie chodziłam nigdy do eleganckich miejsc, a on zapewne do jakiś klubów na przedmieściach miasta. Jesteśmy z innej ligi, więc to stuprocentowa nieprawda.

Wyszłam z łazienki, jakieś dziesięć minut później. W palcach obracałam perły, które zawiesił mi na szyi, a raczej różę, znajdującą się na samym ich środku. Cholera. Dlaczego on mnie tak nazwał? Dlaczego dał mi na urodziny biżuterie związaną z tym przezwiskiem? Po prostu spotkał kogoś podobnego do mnie i myśli, że jestem tą osobą.

Ja nigdy nie zapominam... różyczko...

Przystanęłam jeszcze, łapiąc oddech, zanim znów wkroczyłam na salę pełną gości. Wzrokiem odszukałam Tomása, który siedział obok jakiejś brunetki o ciemnej karnacji. Prześlicznej brunetki. Z uśmiechem podeszłam do nich i usiadłam obok, nie przeszkadzając w rozmowie, którą toczyli. Skanowałam każdy stolik w celu odnalezienia Samela. Chciałam aby mi wyjaśnij, o co mu chodziło z tym, że nigdy nie zapomina i jeszcze ta cholerna ksywka.

Zajęłam się kieliszkiem szampana, który należał do blondyna, ponieważ swój już wypiłam. Może i nie powinnam starać się upijać, ale musiałam się jakoś przygotować na rozmowę z brunetem, a to nie będzie łatwe.

Zostałam poproszona do tańca około pięciu razy i wysłuchiwałam rozmów na tematy, których nie rozumiałam. Nie zliczę ilu chłopakom dawałam swój numer, a raczej nie dawałam. Na ten moment nie jestem nikim zainteresowana w ten sposób. Wolę skupić się na wyjaśnieniach Edevane wobec mnie, bo do cholery, musi mi je dać.

- Mógłbym prosić do tańca?

Usłyszałam po swojej lewej. Odwróciłam głowę ku głosu, należącego do nieznanego mi bruneta z jasnymi oczami.

- Naprawdę bym chciała z tobą zatańczyć, ale robiłam to już tyle razy, że nogi mi odpadają. - kłamałam w pierwszej części zdania.

Jego mina zrobiła się nadzwyczaj smutna, po chwili się promieniąc i obdarzając mnie uśmiechem.

- Nie daj się prosić. To wolna piosenka, więc będziemy się tylko kołysać.

Za nic nie rozumiem takich ludzi. Po co nalegać, skoro wyraźnie widzi, że nie jestem zainteresowana? Nie chcę tańczyć i tyle.

- Zatańcz z tym przystojnym chlopkiem, May. - znikąd pojawiła się Dasha.

Spojrzała na mnie poganiającym wzrokiem. Ah, czyli to zapewne ktoś ważny dla tej rodziny, bądź biznesu. Faktycznie. Nie chciało mi się słuchać każdej pogawędki, przy której stałam, ale trochę co nie co podłapałam i wiem, że takim jak on nie można odmówić tańca.

- W porządku. Ale same kołysanie, bo naprawdę nogi mi urwie.

Przytaknął skinieniem głowy. Chwyciłam rękę, którą mi zaoferował i weszliśmy w tłum tańczących ludzi.

- Um, jak masz na imię? - zagaiłam, kładąc lewą dłoń na jego ramieniu.

Złapał mnie za talię i przysunął do siebie, przez co było mi niewygodnie i niekomfortowo, dlatego złapałam się obu ramion chłopaka, lekko się odsuwając. Nie dał za wygraną, przywierając do mnie mocniej.

Desiderio | Pragnienie uczuć Where stories live. Discover now