1.4. Praca społeczna

49 3 20
                                    

Raizo błyskawicznie odpowiedział na pukanie do drzwi. Kiedy stanął na progu, dałem Etsuko znać ręką, żeby to ona przedstawiła prośbę.

— Hejka, Raizo, mam do ciebie sprawę. No więc przyszło mi do głowy, żeby zrobić coś w rodzaju planu zamku, mam na myśli mapę, a...— zaczęła mówić, jednak Raizo przerwał jej w połowie zdania.

— Nie stójmy tak! Chodźcie do środka! — wskazał na wnętrze pokoju.

— Wiesz, to nie jest jakaś sekretna sprawa — oceniłem.

—- Nie o to chodzi. Po prostu usiądźmy, jak znajomi — wytłumaczył.

Wymieniłem spojrzenie z Etsuko. Dziewczyna uśmiechnęła się i skinęła głową.

— Jak tak ci pasuje, to bez problemu. To naprawdę szybki temat, ale jak chcesz pogadać, to w porządku — odparła. — Mamy tu naprawdę dużo czasu. Nie że coś, ale zaczyna mi się nudzić w tym zamku, nie wierzę, że wam nie! — Rozłożyła ramiona, wkraczając do pokoju.

— Ludzie inteligentni się nie nudzą. — Szybkim gestem wyciągnąłem z kieszeni kostkę Rubika. Wziąłem ją z pokoju po drodze.

— Czasem trzeba zaakceptować, że jestem głupkiem. — Etsuko wzruszyła ramionami. — Nie czuję się za dobrze w zamkniętych przestrzeniach. To dziwne, bo chodząc samotnie w środku lasu, nigdy się nie nudzę. Może chodzi o monotonię? — Usiadła na skraju łóżka Raizo, ale natychmiast się zerwała. — Mogę usiąść? — zapytała na wszelki wypadek.

—- Tak. — Chłopak zamknął drzwi, po czym sam zajął miejsce koło różowowłosej, która klapnęła z powrotem. Przesunąłem jedno z krzeseł przy eleganckim biurku tak, żeby siedzieć naprzeciwko tej dwójki. — To takie miłe uczucie zaprosić przyjaciół do siebie. Wiem, że to nie mój prawdziwy dom, ale nigdy nie miałem tyle miejsca dla siebie. Poza zabójczą grą raczej nie chcielibyście mnie odwiedzić — powiedział to żartem, jednak w jego głosie przebiła nuta melancholii.

— Nie sądzę, by ktokolwiek miał tyle miejsca w swoim domu. Wszystko tutaj jest w chuj wielkie — zauważyłem. Sypialnia Raizo wyglądała tak samo, jak moja. Widocznie wszystkie pokoje się niezbyt różniły.

— Po prostu w sierocińcu jest za duże zgromadzenie dzieciaków — uśmiechnął się.

— Oh, to paskudne! To znaczy, współczuję, że musisz mieszkać w domu dziecka — westchnęła Etsuko.

— Uhm — potwierdziłem.

Nie byłem w nastroju na wysłuchiwanie jego historii życiowej, więc liczyłem, że utnie temat. Cieszyłem się, że Etsuko była tu ze mną, nie tylko dlatego, że poruszała za mnie niewygodny temat. Gdybym miał pójść do Raizo sam, na pewno odmówiłbym wejścia do pokoju, co wyjawiłoby moją nieufność. Nie sądziłem, że ktoś tu byłby w stanie zabić, ale wchodzenie z kimś sam na sam do zamkniętego pokoju było po prostu głupie. Z drugiej strony, jeżeli nie posądzałem nikogo o mordercze zamiary, to dlaczego ciągle się obawiałem?

— Bez przesady. Nie narzekam. — Raizo energicznie pokręcił głową. — Tak z ciekawości, jesteście jedynakami? — pochylił się lekko do przodu.

— Tak — odpowiedziałem.

— Oj, to sporo wyjaśnia — szepnął.

— Ej, słyszałem to! — zerwałem się z krzesła. Przeszedłem aż do biurka, gdzie oparłem rękę o drewniany blat i ponownie odwróciłem się w ich stronę. — Co to niby wyjaśnia? — dodałem spokojniej.

— Po prostu nie wyglądasz na człowieka, który przez całe życie musiał się dzielić z rodzeństwem.

— Bo nie lubię się dzielić. — Oparłem się tyłem o biurko, zakładając ręce na piersi. — Jeżeli ktoś chce czegoś ode mnie, niech o to zawalczy. Dobrowolne się dzielenie... naprawdę wszyscy ludzie z rodzeństwem to robią? — potrząsnąłem głową z niedowierzaniem.

Danganronpa: Flourishing FutureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz