1.8.Nie ma dymu...

53 3 30
                                    


Rozmyślanie nad optymalną metodą zbrodni musiało zająć mi większą część nocy, niż chciałbym przyznać, bo czułem się niewyspany, mimo że nie nadszedł jeszcze wieczór. Leżałem bokiem na fotelu w bawialni, bardzo uważając przy tym, żeby niechcący nie przysnąć. Zdążyłem usłyszeć podczas obiadu różne opinie o nadchodzącym przyjęciu. Jak można było się domyślić, pewne osoby (zwłaszcza Atomu) uważały przyjęcie za wręcz proszenie się o morderstwo. Inni chcieli jednak oderwać się na chwilę od negatywnego myślenia i przyjemnie spędzić czas. Ja byłem gdzieś pomiędzy.

Dowiedziałem się też od Zekiego, że do czasu rozpoczęcia lekcji samoobrony siedział on z Atomu w pokoju technicznym, gapiąc się w kamery. Raizo nadal naprawiał lampę, ale sporo przed obiadem podobno skończył robotę. Shota wyciągnął również od Wulandari, że dziewczyna w poprzednie dni dość często zerkała na monitoring, kiedy w pokoju technicznym nie było nikogo. I to była kolejna rzecz, która uniemożliwiała bezpośrednie zabójstwo — ktoś mógł zobaczyć, jak poruszali się uczestnicy po zamku i kto gdzie był w momencie morderstwa. Pytanie, czy trucizną dało się rozwiązać ten problem.

Nocą pokój techniczny był zamknięty, więc jeśli ktoś chciałby zabić, to zapewne wtedy. Jeśli będę siedział w pokoju w nocy, zapewne będę bezpieczny. Mimo to powinienem jednak zdobyć narzędzie zbrodni. Tak na wszelki wypadek.

Zanim zdążyłem jednak udać się do pokoju zadań, do bawialni weszła Shizu. Od wczorajszego ogłoszenia motywu wyglądała na przygnębioną. Snuła się po zamku w opuszczoną głową. Nawet ognistoczerwone włosy nie sprawiały, żeby wydawała się mniej blada.

Westchnąłem i usiadłem w fotelu jak człowiek. Ten zamek miał trzy piętra, a jednak nie mogłem w nim zaznać ani chwili spokoju. Z drugiej strony, kiedy byłem w samotności, zaczynałem planować morderstwo, więc może nie powinienem chcieć uwolnić się od ludzi.

— Żyjesz? — zagadnąłem Shizu.

— Nie, jestem hologramem. — Dziewczyna usiadła w fotelu naprzeciwko mnie. — A dlaczego nie przenikam przez meble? Mam jakieś glitche jak u NPCów w grach, na to wygląda. A ty?

— Żyję i to doskonale. Mam tętno pewnie powyżej normy, bo Monokuma chce, żebym umierał ze strachu, ale nie zszedłem jeszcze na zawał. 

— Pewnie mu się to udało — odparła Shizu. — Ludzie naprawdę byli obsrani wczoraj. Widziałeś reakcję Shoty?

Wróciłem wspomnieniem do wczorajszego wieczoru. Nie przypomniałem sobie jednak nic dziwnego w zachowaniu chłopaka.

— Chciał chyba wesprzeć Atomu. Czy to takie dziwne? — zapytałem. — Znaczy, gdybym ja to zrobił, to byłoby to dziwne, ale to Shota. Wystarczy być Superlicealnym i już masz jego dozgonny szacunek. A jak dasz mu lekcje szachów, to w ogóle.

— Dajesz mu lekcje szachów? Ćwiczysz, jak podejść innego mężczyznę? — Na szczęście Shizu nie straciła swojego głupkowatego humoru.

— Wszyscy myślicie, że szachy to jakaś najbardziej gejowska gra świata.

— Bo jest. Znasz jakiegoś hetero gościa, który gra w szachy?

— Tak, ma on na imię Katsuzo Kamenosuke. — Wskazałem kciukiem na swoją klatkę piersiową.

— W takim razie mam dla ciebie złe wieści...

— Cicho, schodzimy z tematu — przerwałem. — Co było nie tak z zachowaniem Shoty?

— Nie okazał strachu, ale udało mi się na niego spojrzeć zaraz po filmiku. Nie wydawał się przerażony, ale jakby to powiedzieć... bardzo bezemocjonalny? Po prostu miał strasznie pusty wzrok.

Danganronpa: Flourishing FutureWhere stories live. Discover now