1.9...bez ognia

51 3 27
                                    

Kiedy się obudziłem, coś było nie w porządku. Nie usłyszałem porannego ogłoszenia Monokumy, a zamiast niego obudził mnie przeciągły dźwięk alarmu. Dokładnie taki sam, jak przy wczorajszym pożarze.

Co znowu?

W pokoju było ciemno. Uruchomiłem e-Handbook leżący na szafce nocnej. W jego słabym świetle znalazłem bluzę i narzuciłem ją na siebie. Postanowiłem nie tracić czasu na włączanie światła, zamiast tego szybko zawiązałem buty i pobiegłem prosto do drzwi.

Na korytarzu spotkała mnie kolejna niespodzianka: było ciemno. Zupełnie ciemno, jakby w zamku zabrakło prądu. Uświadomiłem sobie jednak, że prawdopodobnie po prostu nadal panowała cisza nocna, więc światła zostały wyłączone. Pytanie tylko, komu chciało się podpalać zamek w środku nocy?

E-Handbook świecił mniej niż ekran przeciętnej komórki, więc w przestronnym korytarzu ani trochę nie poprawiał widoczności. Nic dziwnego więc, że prawie od razu z kimś się zderzyłem.

Wywróciłem się na kolano, ale ta osoba złapała mnie za nadgarstek lodowato zimną dłonią, zanim upadłem bardziej. Dźwignąłem się z jej pomocą z posadzki.

— Co mamy zrobić? — Dziewczyną okazała się Mikuru Kidera. Miała zapalony e-Handbook, ale mimo to ledwo ją widziałem w ciemności.

—Skąd mam to niby wiedzieć?! — Szybkim ruchem zapiąłem bluzę pod samą szyję.

W tej chwili uświadomiłem sobie trzy rzeczy. Po pierwsze, piżamy uczestników były spersonalizowane, bo Mikuru miała na sobie koszulę nocną kompletnie różną od mojej koszulki i szortów. Po drugie, nadal trzymała moją rękę. Po trzecie i najważniejsze, nie powinienem jej puszczać, jeśli nie chciałem zgubić się w ciemnym zamku. Z tym że obecnie to ona mogła mnie puścić, kiedy tylko chciała, a ja nie mogłem temu zapobiec.

Ktoś inny wybiegł z pokoju i najprawdopodobniej skierował się w naszą stronę. Zmieniłbym uchwyt tak, żebym to ja trzymał się ramienia Mikuru, ale głupio było mi złapać dziewczynę za rękę. Nowa osoba zawołała:

— Gdzie jest pożar?! — Po głosie poznałem, że to Meari. 

— Właśnie, eureka i te sprawy — odezwała się Mikuru. — Musimy znaleźć źródło pożaru.

— Ale alarm aktywuje zraszacze? — upewniłem się. — Nieważne, lepiej to znajdźmy, bo one włączają się za późno.

Wyrwałem rękę z uścisku Mikuru, a następnie złapałem ją za dłoń, żeby się nie zgubić. Meari chyba przytrzymała się ramienia aktorki, ale nie widziałem jej zbyt dobrze. Powoli poszedłem w stronę Wielkiej Monohali, ciągnąc za sobą dziewczyny. Teraz żałowałem, że nie byłem przygotowany na każdą sytuację tak jak Zeki i nie miałem przy sobie żadnej dobrej latarki. A musiałem się spieszyć, zanim pożar zniszczy cokolwiek ważnego albo, co gorsza, kogoś skrzywdzi.

W sali tronowej było równie ciemno, co w dormitorium. Od razu usłyszałem jednak głosy kilku wzburzonych osób. Po chwili Monohalę rozjaśnił ostry błysk latarki Zekiego. Meari puściła ramię Mikuru i podbiegła do chłopaka, a jej śladem podążyli wszyscy zgromadzeni w sali.

Jak ćmy do światła.

Kiedy było już jasno, nie miałem powodu, by dłużej trzymać Mikuru za rękę, więc ją puściłem. Zeki jedną ręką trzymał latarkę w górze, a drugą zapinał koszulę. Jako jeden z niewielu był prawie w pełni ubrany, łącznie z zawiązanymi glanami i swoim survivalowym plecakiem. Jedynie jego zwykle związane włosy opadały mu teraz swobodnie na twarz. Pozostali mieli na sobie piżamy w różnym stopniu połączone z codziennym ubiorem.

Danganronpa: Flourishing FutureWhere stories live. Discover now