2.1.Powiew świeżego powietrza

24 2 48
                                    


Czy ktoś się spodziewał, że wrócę? Ja też nie. 

Niezbyt wielkanocnie, ten rozdział zawiera dyskusje na tematy religijne oraz o sektach. Jeśli dla kogoś to wrażliwy temat, to zalecam się wycofać albo kontynuować na własną odpowiedzialność.

Przepraszam za tak długie oczekiwanie na drugi rozdział i zapraszam do czytania.

──────────────

??? - dzień 14

Zrobiło się cicho. Leżał na ziemi, bez ruchu. Krew sączyła się z jego głowy. Nadal wpatrywał się we mnie martwymi oczami. Obszedłem go dookoła, żeby zejść mu z linii wzroku. Jeśli kiedyś spotkamy się w życiu po życiu, będzie miał mi to za złe.

Dlatego teraz nie umrę.

Też wpatrywałem się w niego martwo. Mój wyraz twarzy nie odzwierciedlał moich uczuć. Teraz jednak trudno było mi zachować opanowanie. Bałem się, że przez to zginę. Wyciągnąłem z kieszeni ołówek i przygryzłem go zębami, nie pozwalając sobie wydać jakiegokolwiek dźwięku ani się skrzywić.

Metalowe krzesło, którym roztrzaskano mu czaszkę, leżało tuż obok. Właśnie to należało zrobić. Wytarłem ręce o spodnie.

Schyliłem się, pokonując własny wstręt. Jego włosy były pozlepiane krwią. Nie mógł być lepszy niż ja. Dał się zabić. Nie walczył o życie wystarczająco mocno.

Mój wzrok padł na jego bransoletkę. Puściłem ołówek. Tym razem mimowolnie uśmiechnąłem się z ulgi.

Gdyby nie został zamordowany, to i tak by zginął. Zatem co to za różnica, z czyjej ręki?

Przez najbliższe dwa dni byłem bezpieczny. Miałem nadzieję, że do tego czasu ktoś zabije Meari. 

──────???──────

On już nie żyje. Dlaczego nadal o nim myślę?

Chciałbym z kimś porozmawiać.

──────────────

Dzień 6

Wieczorem wydawało mi się, że to będzie najdłuższa noc w moim życiu. Wbrew moim oczekiwaniom te dziewięć godzin minęło zaskakująco szybko. Na zmianę spałem i przewracałem się w łóżku, oczekując na kolejny dzień. Jednak kiedy z niespokojnego snu wyrwało mnie ogłoszenie poranne, nie miałem ochoty jeszcze wychodzić z łóżka.

To dopiero szósty dzień w zamku Evergreen, a już czułem się, jakbym był w stanie przewidzieć przebieg dnia. To wszystko było takie powtarzalne. Zabójstwo powinno zburzyć porządek, a jednak zdawało mi się, że jedynie powieli schematy. Na śniadaniu Zeki znowu nam powie, żebyśmy nie tracili nadziei. Choć jego idee popierały tylko puste słowa, uwierzymy mu we wszystko, co powie. Atomu zaprzeczy każdej przemowie lidera, co wywoła kłótnię. Tomoko będzie próbowała nabijać się z sytuacji albo siać więcej chaosu. Meari nazwie kogoś chamskim, mimo że wczoraj sama rzucała inwektywami. Etsuko i Shota spróbują załagodzić sytuację, mimo że Raizo doleje oliwy do ognia, wygłaszając więcej stwierdzeń o sile przyjaźni.

Nie miałem na to siły. Nie chciałem ponownie przetwarzać tego, co wydarzyło się wczoraj. Nie dało się jednak po prostu przestać o tym myśleć. Każda rzecz przypominała o sądzie królewskim. Wściekły Zeki, krzyczący na Atomu zaraz po tym, jak go spoliczkował. Tomoko wpatrująca się w smugę krwi na białej rękawiczce. Etsuko przytulająca Yumi chwile przed egzekucją. Wulandari tracąca opanowanie, stwierdzając, że na pewno ktoś z nas ją zabije. Raizo błagający, żeby poświęcić go dla dobra ogółu. Shigeharu pytający zabójczyni, czemu to nie jego wykorzystała w swoim planie. Shota wpatrujący się w szybę oddzielającą nas od egzekucji, tylko po to, by uświadomić sobie, że to lustro weneckie.

Danganronpa: Flourishing FutureWhere stories live. Discover now