1.14. Błąd kardynalny

35 2 14
                                    

Raizo nie zaczął mówić. Po prostu stał z opuszczonym wzrokiem, kiedy spojrzenia wszystkich skupiły się na nim.

— Proszę, powiedz coś... — ponagliła Etsuko. — Przecież go chyba nie... Nie z-zabiłeś? — głos zadrżał jej przy ostatnim słowie.

— Sakurano? — Nobuyuki przechylił głowę.

— Nie ma mowy, że to on — zaprzeczył Zeki. — Jasne, Raizo ma swoje odpały, ale troszczy się o przyjaciół najbardziej z nas. To by było w chuj niezgodne z jego filozofią, żeby kogoś tak zajebać.

— T-to zbyt ogólne oskarżenie... — stwierdził Yusuke. — Nie ma d-dowodu!

— Jeszcze nie mam ostatecznego dowodu — namyśliłem się. — Jednak są solidne podstawy, aby podejrzewać Raizo. Po pierwsze, mógł on ukraść zapalniczkę, bo był z nami podczas pożaru. Po drugie, tylko on wiedział, jak działa lampa i jak działają kamery. Co więcej, rozmawiał o tym na ten temat wieczorem z Daiseiem. Mogli wtedy umówić się na spotkanie w nocy. Po trzecie, jak na kogoś, kto tak bardzo lubi pomagać swoim przyjaciołom, podejrzanie nam utrudnia sprawę na tym sądzie królewskim.

Nadal wpatrywałem się w Raizo, czekając na jego obronę. Na podstawie tych dowodów nie mogłem go jeszcze skazać, jednak jeśli był sprawcą, nie wyglądało to dla niego za dobrze. Skoro nie umiał powiedzieć nic, żeby się obronić, może naprawdę był o krok od przyznania się do winy.

— To tylko dowody poszlakowe — powiedziała Mikuru. — Obciążające, jednak niedecydujące o winie.

— Dowody poszlakowe nieraz są jedynymi dowodami, które jesteśmy w stanie zdobyć — odezwała się Wulandari. — A jeśli Sakurano odmawia zeznań, świadczy to raczej na jego niekorzyść.

— To udowadnia, że Raizo był w stanie dokonać zabójstwa. Nie znaczy to jednak, że tylko on mógł to zrobić, czyż nie? — Shota popatrzył nerwowo na inżyniera.

— Niech Raizo Sakurano sam wypowie się na temat oskarżeń — uciął Shigeharu, wyjątkowo krótko i konkretnie.

No dalej, Sakurano. Obroń się.

Oskarżony pochylił się, opierając ręce o pulpit. Po chwili jednak uniósł wzrok, bo chyba zrozumiał, że nie mógł już grać na czas. Wszyscy czekali na wyjaśnienia.

— Jestem niewinny. Nie zabiłem Daiseia. — To stwierdzenie nie było ani trochę zaskakujące. Zarówno winna, jak i niewinna osoba powiedziałaby w tej chwili to samo. — Co ja w ogóle mam tutaj wyjaśniać? Przecież nie macie na mnie żadnych dowodów. Nic! To tylko jakieś poszlaki, które mogą dotyczyć każdego! — Jego głos stawał się coraz bardziej desperacki.

— Tak? W takim razie wyjaśnij mi, dlaczego przez cały sąd królewski ukrywałeś informacje o lampie — polecił Atomu. — Kiedy jakimś dziwnym trafem jedyną inną osobą, która mogła je znać, była akurat ofiara!

— Przecież wszystko już wyjaśniłem! — zawołał Raizo.

— Dopiero kiedy zaczęliśmy cię podejrzewać — zauważyłem.

— No... bo... — zawahał się. — Bo wiedziałem, że wtedy mnie oskarżycie.

— Gdybyś był niewinny, nie miałbyś nic do ukrycia — syknęła Meari. — Nic, czego musiałbyś się obawiać.

— Dałem Nobuyukiemu alibi. Nie zrobiłbym tego, gdybym był winny, bo wtedy chciałbym go wrobić.

— Dałeś mu alibi na fałszywy czas zbrodni. — Yumi owinęła kosmyk włosów na palec. — Nie chcę za szybko dochodzić do wniosków, ale to serio zaczyna być podejrzane.

Danganronpa: Flourishing FutureHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin