Ξ Rozdział 12

1.4K 65 2
                                    

Ξ Rozdział 12


26.09.2012r./ Jaka to oszczędność czasu- zakochać się od pierwszego wejrzenia.


-Wstawaj!

Kopnięcie w brzuch wzbudziło ją z pięknej baśni, zwanej snem.

-Sześć.

-Dlaczego spałam tak długo?

Teraz zauważyła, że jest prawie naga. Była w samej bieliźnie. Jej sukienka leżała zapewne gdzieś w kącie. Brudna, potargana.

-Skoro nie chciałaś po dobremu musiałem to zrobić, kiedy byłaś nieświadoma.

-Zgwałciłeś mnie ?!

Uśmiechnął się cwaniacko, a Maddison wiedziała już wszystko. Zgwałcił ją. Jego ręce posadziły ją ponownie na drewnianym i zimnym stołku. Przywiązał jej ręce i nogi do krzesła i usiadł na przeciw jej ciała.

-Nie miałeś prawa!

Krzyknęła na co ponownie dostała siarczysty policzek. Czerwone rany i fioletowe siniaki na jej ciele były okropne. A ona czuła się jak szmata, dziwka, wywłoka.

-Bardziej podobałaś mi się, kiedy spałaś!

-Dlaczego ja? Dlaczego mi to robisz?

-Zrozum, wyjedziemy razem do Paryża. Będziemy się pieprzyć dzień i noc, dzień i noc i tak w kółko. A o pieniążki się nie martw. Ty będziesz na nas zarabiać. Już nawet załatwiłem ci pracę w jednym z klubów nocnych. Będziesz tym, kim jesteś. Dziwką!

Po jej różanych policzkach spływały kolejne słone łzy. Patrzyła na swoje zadrapania i nie wiedziała, dlaczego wszystko co złe musiało ją spotkać. Co powie rodzinie? Za kilka miesięcy ma zostać ciotką. Przecież Emily i Harry będą rodzicami, a ona o tym zapomniała. Nawet nie spytała ją jak się czuje. Była okropną siostrą, córką, kochanką, przyjaciółką, byłą. Po prostu była okropna. Na każdy możliwy sposób.

Jego gorące i obrzydliwe dłonie błądziły po jej udach. Nie broniła się, wiedziała, że nie ma szans, że z nim nie wygra. Wiara, że zostanie uratowana powoli cichła w jej ciele i sercu.

-Pięć!

Krzyknął i powoli składał delikatne pocałunki na jej ranach, które sam zadał. Bała się, tylko te słowa krążyły w jej głowie.

Bój, nienawiść, strach.

-Zostaw ją Stefan!

Zanim zdążyli się odwrócić Malik już bił porywacza. Ucieszyła się, że mogła na nim polegać i, że jej nie zwiódł. Louis przybiegł do niej i rozwiązał jej ciało. Przykrył ją bluzą, a ta wtuliła się w jego mięśnie.

-Już okey. Nie martw się.

Płakała, dała upust wszystkim emocją.

Zgwałcił ją, pobił, manipulował. Miała dosyć tego co widzi, czuje, słyszy. Malik nadal okładał porywacza swoimi piesiami.

Lou wyglądał okropnie. Potargane włosy, kilkudniowy zarost, brudne ubrania. Więcej nie pamięta, zemdlała. Jej ciało opadło bezwładnie w ramiona Lou.

27.09.2012r./... ból nie jest dziełem Boga, lecz konsekwencją ludzkiej wolności.

Wszystko działo się tak szybko.

Otworzyła zmęczone oczy, powoli i z ogromnym bólem. Nadal się bała, choć wiedziała, że to już zniknęło. Że zagrożenie i on, że tego już nie. Ostre światło dobiegło do jej oczu. Poruszyła delikatnie ręką. Poczuła coś miękkiego pod swoimi palcami. Spojrzała w tamtą stronę z bólem. Wszystko ją bolało, każdy mięsień, każda część ciała. Czarne jak smoła włosy, miękkie i delikatne w dotyku. Zayn. Uśmiechnęła się lekko. Poruszył się i podniósł głowę. Spojrzał na jej małą i delikatną twarz, pokrytą licznymi sińcami.

Little black dress \\z.m ✓Where stories live. Discover now