Rozdział 5

849 59 118
                                    

Była czternasta. Upał sięgał zenitu i biuro na czwartym piętrze nowoczesnego budynku, którego okna skierowane były na południe, wypełniło się gorącym powietrzem niczym talerz zupą.

— Mogę zamknąć to okno? — stęknęła Mila.

Drobna blondynka o zielonych oczach i nosie obsypanym kilkoma piegami, z którą Tae-hyung dzielił gabinet, od kiedy przyjął się do firmy.

Zapatrzony w monitor, obudził się jak z letargu i spojrzał na nią oraz jej okrągły brzuch z troską. Miała wypieki na policzkach.

— Oczywiście. Dlaczego nie mówiłaś wcześniej? — zapytał z pretensją i szybko wstał, żeby wykonać jej prośbę. — Włączyć klimatyzację?

— Odrobinę — westchnęła Mila, opierając plecy o oparcie krzesła. Odchyliła głowę do tyłu. — Wiem, że lubisz, gdy okno jest otwarte i nie chciałam ci psuć nastroju. Ten raport o zrównoważonym rozwoju i surowcach odnawialnych, nad którym ślęczysz, to wystarczająca udręka.

— Jesteś niepoważna — skarcił ją Tae-hyung, pospiesznie zamykając okno.

Potem przeszedł wzdłuż gabinetu, włączył chłodny nawiew klimatyzacji i usiadł z powrotem do biurka, uważnie studiując twarz Mili.

Byli przyjaciółmi jeszcze ze studiów i to Mila wystarała się u dyrektora o wakat dla niego. To ona pracowała tu jeszcze na stażu, gdy byli studentami. Niestety Tae-hyung musiał dużo starań włożyć najpierw w naukę języka i dopiero później mógł szukać pracy. W końcu jednak się udało osiągnąć ten zadowalający poziom i stało się, przyjęto go, a na domiar szczęścia usadzono ich w jednym, dwuosobowym biurze. Ich rogowe biurka złączone były w taki sposób, że siedzieli do siebie półbokiem.

— Lepiej? — dopytał przejęty.

— Lepiej, dziękuję — uspokoiła go Mila. — Było przyjemnie, ale nagle jakoś tak, nie mogłam dłużej znieść tego gorąca.

Tae-hyung wymierzył w nią palcem.

— Masz uważać na siebie, nie na kogokolwiek wokoło, zrozumiano? — nakazał jej szorstko.

Wciąż obserwował jej twarz i ulgę, jaką jej sprawiał chłodny nawiew. Sam nie lubił chłodu, ale Mila była w ósmym miesiącu ciąży i choć nie powinna już pracować, to z uporem maniaka stawiała się w biurze. Tae-hyung był na nią trochę o to zły, ale nie chciał jej dyktować, jak ma się zachowywać. Była dorosłą, rozsądną kobietą, świadomie decydującą się na macierzyństwo, a zwyczaje dotyczące kobiet w ciąży panujące tu w Europie, a u niego w kraju, były nieco odmienne i musiał to uszanować. Nie mówiąc o tym, że Mila zjadłaby go żywcem, gdyby jej wyjechał z tekstem, że ma zostać w domu. Była niezależna i bardziej wyzwolona niż jakakolwiek kobieta, jaką w życiu poznał.

Nagle jego telefon leżący na blacie biurka zawibrował. Przyszła wiadomość. Wziął aparat do ręki i odczytał.

„Skarbie, dziś o siedemnastej czekam na ciebie przy bramie do Ogrodów od strony Placu de l'Odeon" — napisał oczywiście JK.

Tae-hyung poczuł, jak jego serce wywija koziołka, a usta wyginają się w uśmiechu. Te wiadomości, choć udawane, sprawiały mu po prostu przyjemność. Wiedział, że nie powinien, ale czekał na tę wiadomość. Wczoraj zaaferowany tym, że zadzwonił do JK'a w porywach zazdrości, zapomniał dopytać, o której się spotkają.

— Co to za uśmieszek? — zapytała Mila.

Tym razem to ona bacznie obserwowała jego.

Tae-hyung szybko powściągnął emocje, odpisał krótkie „Będę" i odłożył telefon na miejsce.

Rentboy || TaekookWhere stories live. Discover now