siostry

9.7K 236 211
                                    

- Dios, ¿qué es esto?- zaczął dziadek popijając kawę.

Kostaryka znana jest z wyśmienitej kawy. Zawsze jak tam jedziemy na wakacje musimy kupić kilka opakowań, które i tak kończą się po kilku miesiącach. I może faktycznie nasza kawa nie była zbyt wybitna ale była to jedna z tych lepszych jakie mogliśmy dostać.

- Starałam się kupić najlepszą, nie moja wina że tak smakuje.- dodałam upijając łyk jednej z droższych kaw mego życia.

- Mi amor doceniamy starania, dziadek wymyśla. - pocieszyła mnie babcia.

- Czyli zrobić ci?- spytałam z nadzieją

-Nie, raczej podziękuje. - uśmiechnęła się biorąc z lodówki Sprite'a

Spędziłam z moimi dziadkami już dwa dni i nie wyobrażałam sobie żeby wrócili do Kostaryki. W San Diego zostają jeszcze około tydzień. Już się nie mogę doczekać aż moi dziadkowie z Florydy przyjadą, a to już jutro. Nie jestem jeszcze pewna co do godziny ale wiem że to będzie jutro. To będą pierwsze takie wspólne święta. Naprawdę mnie to ekscytuję.

Do tego dziś są urodziny Hazel. Mam cały strój więc nie muszę się o nic martwić. Wieczorem do niej zadzwonię. Tylko nie mam jednego, mianowicie prezentu. Od tygodnia nieustannie myślę co mogę kupić na jej osiemnastkę. Nie może być to zwykły prezent, musi być to coś wyjątkowego. Coś co zapamięta na całe życie. Poprosiłam babcię żeby pojechała ze mną do galerii może tam coś wynajdę.

Jak na razie siedzimy na tarasie i jemy ciasto które wczoraj upiekłam z babcią. Była to po prostu tarta z jabłkami, ale za to jaka pyszna. W kuchni nie jestem wybitna ale z pomocą babci już coś potrafię.

- Tato? Jedziesz gdzieś teraz? Potrzebuje samochodu.- zaczęłam temat

- Nie, możesz sobie go wziąć. A gdzie jedziesz?- spytał patrząc w ten jego charakterystyczny sposób

- Jadę z babcią do galerii, po prezent dla Hazel. Robi dziś imprezę urodzinową i chcę jej coś kupić. - uśmiechnęłam się patrząc na Faith

- Dobrze, ja i dziadek idziemy na pole golfowe. - zakończył upijając resztki napoju

- Grace, dalej grasz w koszykówkę?- spytał dziadek pokazując na dzieci sąsiadów.

Nie przypominam sobie bym mówiła dziadkowi powód zakończenia mojej pasji. Nie był to dla mnie drażliwy temat, ale nie był on też w pełni komfortowy. W zasadzie to od kontuzji o tym nie rozmawialiśmy z tatą. Opowiadałam to tylko moim babcią.

- Nie, kilka lat temu miałam kontuzję i przestałam.- odpowiedziałam

- Szkoda, w domu w Kostaryce dalej mam boisko do koszykówki. - zaśmiał się dziadek na co też się zaśmiałam

To prawda, kilka lat temu jak jeszcze uprawiałam ten sport to dziadek z tatą zbudowali mi boisko z tyłu domu. Granie w koszykówkę wydawało się wtedy jeszcze lepsze. Świeże, ciepłe powietrze napływające od oceanu. To było coś.

- To co, jedziemy?- spytała babcia wstając z kanapy.

- Tak, możemy jechać tylko się przebiorę.- dodałam i szybko pobiegłam na górę.

Rano się nie przebrałam tylko chodziłam w mojej piżamie. Była to luźna koszulka i spodenki więc było mi wygodnie. Na zakupy też chciałam się ubrać w coś wygodnego. Mimo iż świeciło słońce to na dworze wciąż było chłodno, to przez wiatr. Założyłam jasne dżinsy i do tego biały top na grubych ramiączkach. Nic wielkiego a jednak można tak wyjść do ludzi. Przed wyjściem zarzuciłam na to luźną niebieską koszulę i ubrałam moje nieprzemijalne wysokie trampki Dior.

Belong To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz