11. genesis

70 10 142
                                    

GENESIS — (łac.) narodzenie

tw wspomniane myśli o samobójstwie i żarty samobójcze

      Godzinę wcześniej, Rui Kamishiro stał na dachu Kamiyamy High School, wpatrując się w panoramę Tokio rozpłaszczającą się przed nim i wzdychając ciężko, gdy wiatr po raz kolejny poderwał długie kosmyki jego włosów do góry

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

      Godzinę wcześniej, Rui Kamishiro stał na dachu Kamiyamy High School, wpatrując się w panoramę Tokio rozpłaszczającą się przed nim i wzdychając ciężko, gdy wiatr po raz kolejny poderwał długie kosmyki jego włosów do góry.

      Jak zwykle, to była kolejna noc, podczas której nie zaznał nawet paru minut snu — tym razem jednak, choć jego organizm zdecydowanie wołał o pomstę o nieba i o to, by po prostu położyć się na tym cholernym dachu, na który i tak mało kto chodzi oraz zemdleć, nie zwracając uwagi na nic oraz na nikogo, sam Rui był zaskakująco pełen energii. W końcu dziś był wielki dzień! Dziś, po czterech dniach rozpaczy i zastanawiania się, co zrobili źle, czemu Tsukasa Tenma wolał się z nimi ostatecznie pożegnać niż po prostu im zaufać, zamierzali odwiedzić Neverland SEKAI i skonfrontować się z nim twarzą w twarz, tłumacząc mu, że go potrzebują, bo jest ich przyjacielem — czy istniał w ogóle powód, dla którego nie powinno napawać go to energią oraz znikomą nadzieją na lepsze jutro? W końcu dzięki temu Rui Kamishiro też mógł kogoś uratować. Mógł w końcu pokazać ludziom, którzy doprowadzili go do takiego stanu, że ten dziwak z dachu Kamikou ma jednak jeszcze inną wartość, niż nieustanne krzywdzenie ludzi, którzy podeszli do niego bliżej, niż na krok.

        Aczkolwiek...

        Ziewnął po raz kolejny, zasłaniając usta dłonią i zmuszając się, żeby zachować przytomność — bo gdyby jednak spadł z dachu w tak ważnym dla przyszłości 2500SHOWTIME dniu, to byłoby naprawdę niefortunne; co prawda, byłoby to też zabawne, bo jego dawne, desperackie marzenie z gimnazjum, którego nie miał odwagi wykonać samemu w końcu by się spełniło, ale teraz nawet jego nie śmieszyła ta myśl. Choć jego życie było pasmem nieszczęścia oraz cichego błagania z krzywym uśmiechem na ustach o to, żeby w końcu zniknąć, Rui Kamishiro potrafił zdać się na powagę, jeśli chodziło o dobro jego przyjaciół oraz o to, by zostać z nimi na zawsze.

       Był naprawdę, naprawdę słaby bez osób, które okazały mu tyle ciepła w najcięższym okresie jego życia. Może T tak naprawdę był o wiele silniejszy od niego — może to, że choć raz potrafił nie polegać na nich i podjąć decyzję sam za siebie, nawet, jeśli była to decyzja tak bardzo go krzywdząca, było jego siłą, a nie słabością.

        Może, tak naprawdę... Popełniali błąd, próbując go uratować?

        Ta myśl przeraziła go tak bardzo, że aż potrząsnął głową i zacisnął palce na barierce, ale to właśnie była ta mała iskierka niepewności, która zaiskrzyła w jego sercu tego dnia, w którym Nene do niego przyszła, mówiąc mu, że jest gotowa i zdeterminowana, by uratować T z głębin jego własnej rozpaczy. Chciał tłumaczyć sobie, że nie, nie popełniali błędu, musieli go uratować, to nie było samolubne z ich strony, to było samolubne ze strony T, że chciał po prostu zniknąć z ich żyć, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, jak będą się z tym czuć— Ale, tak naprawdę, miał tyle sprzecznych opinii co do tego, co chciał zrobić T. W końcu parę lat temu Rui chciał zrobić coś tak podobnego, też chciał uciec od wszystkiego jak największy tchórz, nie zwracając uwagi na to, jak będzie czuć się Nene, jak będzie czuć się Mizuki, jak będą czuć się jego rodzice, więc czy w ogóle miał prawo, by oceniać T za to, że jego próby pozostania szczęśliwym w końcu go zawiodły, sprawiając, że wydawało mu się, że ucieczka jest jego jedyną pozostałą opcją? Nie miał. Nie miał żadnego prawa, żeby mówić T, co powinien robić, a co nie.

under kids | prosekai ✓Where stories live. Discover now