14. ad meliora tempora

47 8 62
                                    

AD MELIORA TEMPORA — (łac.) do lepszych czasów

— Otome, gdzie my tak właściwie idziemy? — zapytał zaciekawiony Tsukasa, podbiegając do idącej z przodu Emu i kładąc jej ręce na ramionach, niemalże potykając się o swoje rozwiązane sznurówki

Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.

— Otome, gdzie my tak właściwie idziemy? — zapytał zaciekawiony Tsukasa, podbiegając do idącej z przodu Emu i kładąc jej ręce na ramionach, niemalże potykając się o swoje rozwiązane sznurówki. — Powiedziałaś tylko, że chcesz gdzieś nas zabrać. Ale nie sprecyzowałaś, gdzie. A idziemy już chyba z piętnaście minut.

— T, nie narzekaj. Naucz się cierpliwości — przewróciła oczami Nene, kopiąc kamyk leżący tuż przed nią na drodze i krzyżując ręce. — Ale też chciałabym się dowiedzieć. Piętnaście minut drogi to dosyć daleko, nie nawykłam do chodzenia tak długich dystansów. Nie mogliśmy po prostu wziąć autobusu?

      Emu zatrzymała się na środku drogi i zamrugała oczami, zanim odwróciła się do tyłu i spojrzała na resztę swoich przyjaciół. Faktycznie, szli już dosyć długo. W samotności, drogą wyścielaną białą kostką oraz różnymi, małymi kamyczkami, którą rzadko kto uczęszczał, bo prowadziła do miejsca, w które zaglądali tylko bogatsi mieszkańcy Shibuyi. Dookoła nich były tylko ładnie ucięte krzewy i przeszywający dźwięk ciszy, który wydawali się zakłócać samym swoim istnieniem. Miejsce, do którego zmierzali wydawało się być alegorią samotności — ale mimo wszystko, gdy patrzyła na swoich przyjaciół, idących tuż za nią — to miejsce miało zacząć się wydawać o wiele mniej smutne i samotne.

      Przywykła do tego, że zazwyczaj chodziła tam sama. Kiedyś wciąż jeszcze radosna, choć jej uśmiech odrobinę przygasał, gdy znajdowała się na tej białej drodze, potem zupełnie przygnębiona, z głową spuszczoną w dół i dłońmi zaciśniętymi na krańcach czarnej sukienki — ale zawsze sama. Zupełnie, jakby ta biała droga wyścielona kamyczkami reprezentowała jej życie po tym, jak została zmuszona, by odwiedzać to miejsce. Dlatego teraz, gdy patrzyła na to, że w końcu ktoś był na tej drodze wraz z nią — to było zupełnie, jakby rozpoczął się nowy rozdział jej życia, bo zaufała komuś na tyle, by zabrać go w to miejsce.

      Żadne z nich nie pasowało do estetyki tej ładnej, białej dróżki, która miała wprowadzić ich w zadumę. Tsukasa ze znudzenia wciąż robił obroty dookoła siebie, co chwilę przydeptując swoje żółte sznurówki, ubrany zdecydowanie zbyt lekko jak na dzisiejszą pogodę. Nene co chwilę musiała łapać go za rękę, żeby przypadkiem nie upadł i wzdychała ciężko, przeczesując ręką swoje krótkie włosy, a potem poprawiając swój beżowy sweter, który miała narzucony na swoją ulubioną sukienkę. Rui nie odzywał się prawie w ogóle, całkowicie pochłonięty przyglądaniem się okolicy, jedynie uśmiechając się lekko w odpowiedzi na spojrzenia, które czasem mu posyłano. Nie pasowali tutaj. Nie pasowali do tego życia. I właśnie dlatego, że zakłócali idealny obraz spokojnej drogi prowadzącej na cmentarz, Emu cieszyła się, że poszła wraz z nimi. 2500SHOWTIME zakłócali jej poukładane życie w sposób, jakiego pragnęła i potrzebowała.

      Uśmiechnęła się lekko, w duchu śmiejąc się sama z siebie. Chyba spędzała za dużo czasu z Kamiro. Nigdy nie sądziła, że będzie analizować swoją przyjaźń z resztą jej zespołu na podstawie tego, jak wygląda droga na grób jej dziadka.

under kids | prosekai ✓Onde histórias criam vida. Descubra agora