Stokrotka

10.7K 108 102
                                    

Obudziłam się ponownie w sypialni Adriena. 

Jednak jego nie było przy mnie.

Poczułam, że samolot lądował. Myślałam, że łóżko się przesunie, jednak się myliłam. Bo było przymocowane do podłogi. Co ty sobie myślałaś. 

Zaśmiałam się z siebie w duchu. Z trudem wstałam z łóżka, które tak kusząco pachniało Adrienem. Tym razem się ubrałam, i to nie w byle co. Założyłam ulubiony, biały golf, który włożyłam w szerokie, jasne, dżinsowe spodnie. Wiedziałam, że mu się spodoba.

Nie do wiary, do czego doszło. Ubieram się z myślą o mężczyźnie.

Wow.

Nie chciało mi się wiązać włosów, więc puściłam je luzem. Wyglądałam znośnie. Nałożyłam na usta tylko błyszczyk, a na policzki trochę różu, aby nie wyglądać jak trup. W końcu nie spałam w nocy.

Uśmiechnęłam się, gdy pomyślałam, co wyprawiał ze mną mój szatan. Nawet nadałam mu przezwisko, ha. Pasowało do niego. Tak jak ja.

Założyłam otwartą dłonią włosy za ucho. Dostrzegłam na nim coś, czego na nim nie było. I to nawet dwie rzeczy. Pierwszym była malinka. Co mnie trochę zmartwiło, bo co powie rodzeństwo?

Kurwa, Hailie, jesteś dorosła, czy nie?

Jestem. I mam w dupie kazania Vince'a i co co sobie pomyślą inni. Jestem dorosła i mam swoje życie. A to, że podjęłam decyzję, z kim chciałabym je spędzić, to moja i tylko moja decyzja. 

I nikt mi się do niej nie przypierdoli.

A to, że robiłam grzeszne, przyjemne rzeczy z Adrienem, to jedno z lepszych doświadczeń w moim życiu.

Drugą był piękny kolczyk ze stokrotką.

  Mówił do mnie kwiatuszku.

 Kocham cię, Santan. 

Musiał założyć mi je gdy spałam. Były piękne.

Zadowolona, w końcu wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę jadalni. Adrien mówił mi o niej. Jaki ten samolot był wielki, Jezu.

Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, siedział tam już mój wybranek. Gdy tylko usłyszał moje kroki, zerwał się z siedzenia. 

- Hailie, jak ty pięknie wyglądasz... - oznajmił, gwiżdżąc. Podszedł bliżej mnie, i dotknął mojego policzka palcem. Delikatnie przejechał nim do moich uszu i osłonił prawe ucho, odgarniając moje włosy. Jego kącik ust uniósł się, gdy tylko dostrzegł kolczyk. Automatycznie się uśmiechnęłam. 

- Podobają ci się, kwiatuszku? - spytał, patrząc się mi głęboko w oczy, a jego uśmiech nie chciał zejść z twarzy. Zaśmiałam się cicho, gdy nazwał mnie kwiatuszkiem. Wiedziałam.

- Są cudowne, kochanie. - odpowiedziałam, zwilżając wargi językiem. Adrien zadrżał, gdy usłyszał swoje przezwisko. I te jego oczy. Teraz pełne.. miłości.

Pocałował mnie w czoło, co mnie miło zaskoczyło. Złapał mnie za rękę i pociągnął mnie w stronę ciemnego, drewnianego stołu. Jego ręce, takie wrażliwe, zadbane i miękkie. Ciepłe. 

Odsunął mi krzesło, za co mu podziękowałam. 

Dżentelmen. Prawdziwy dżentelmen.

Zastanowiło mnie, dlaczego lecimy już tak długo. Postanowiłam zapytać.

- Adrien, dlaczego tak długo lecimy? Mam wrażenie, że bardzo długo, albo po prostu... Jest tak przyjemnie, że czas z tobą wydłuża się.

Uśmiechnął się szeroko, nie odrywając wzroku od swojego I-Pada, na którym chyba coś czytał.

- Nie martw się, kwiatuszku. Niespodzianka. - odpowiedział, szerzej się uśmiechając. Spojrzał się na moją zdziwioną minę i głośno się zaśmiał. Zarumieniłam się, wtórując mu. Gdy oboje się uspokoiliśmy, dodał :

- Spodoba ci się, my love.


Adrien Santan & Hailie Monet (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz