Rozdział 22

1K 72 10
                                    

Hope POV:

Wprowadziliśmy Mendeza do piwnicy w domu Nataniela. Była ona najbardziej dźwiękoszczelna.

Logan popchnął go na krzesło, a Ashton związał jego ręce i nogi. Ciągle na niego patrzył, był w jakby transie. Jego wzrok był bardziej, niż przerażający.. Widziałam, że jego ból sprawia mu przyjemność. Chciał potraktować go jak najbrutalniej. Skupił się tylko na tym, aby zadać mu cierpienie.

Wyjął paralizator i ustawił największą moc. To dopiero początek.. Na stole obok znajdowało się jeszcze wiele ostrych przedmiotów. Nie chciałabym być teraz w skórze tego gnoja.

Zaczął. Gdy usłyszałam jego jęki stłumione szmatą, od razu się odwróciłam. Wiem, że na to zasłużył, ale nie potrafiłam na to patrzeć. Chyba nie jestem na to gotowa..

-Może lepiej wyprowadzę Carmen. Tak na wszelki wypadek.. -mruknęłam. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce.

-Nic nie usłyszy, nawet gdyby była tu, w.. -przerwał mu Ashton.

-Idź, nie jesteś do niczego potrzebna. -gdy to usłyszałam, od razu zerwałam się i wbiegłam na schody. Przerwał tylko na sekundę, abym mogła otworzyć i zamknąć drzwi. Zatrzymałam się, aby wziąć oddech. Nie jest mi go szkoda, ale zwyczajnie nie umiem patrzeć na takie rzeczy. Być przy nich..

Trochę się uspokoiłam. Wyszłam i skierowałam się do domu Carmen. Otworzyła po dość długim czasie.

-Jak się czujesz, kochana? -od razu ją przytuliłam. Dużo rozmawiamy, więc powiedziała mi w tym samym dniu, w którym to się wydarzyło.

-Słabo.. -westchnęła. -Ale trochę lepiej, niż wcześniej. -dodała, aby mnie pocieszyć.

-Wiem, że to trudne..

-Najbardziej boli mnie ta bezradność. To, że nie jestem ostatnią dziewczyną, której to zrobi.. -uwierz, że jesteś.

-Na pewno niedługo pójdzie siedzieć. -próbowałam brzmieć przekonująco.

-Wątpię, mówiłam Ci jak zareagował dyrektor.. Skurwiel o wszystkim wie, ale nie ma zamiaru nawet ruszyć palcem.

-Jebać to, nie myśl o tym. Może pójdziemy na paznokcie? Ja stawiam. -falszywie się uśmiechnęłam.

-Przydałoby się.. -słabo się zaśmiała, zerkając na swoją dłoń.

-Zbieraj się, zaraz sprawdzę kiedy mamy autobus.

-Myślałam, że pojedziemy taksówką.

-Przejdziemy się, będziemy mieć spacer. -odciągnęłam ją od tego pomysłu. Lepiej nie sprowadzać tu teraz taksówki. Nie ten moment..

♡♡♡

Carmen POV:

Mój humor poprawił się i czułam się znacznie lepiej. Po wizycie u kosmetyczki poszłyśmy jeszcze do galerii. Niczego nie kupiłyśmy, za to komentowałyśmy ohydne ubrania. Właściwie, były to szmaty na wieszakach.
Zajęło nam to trochę czasu, więc zdziwiłam się, gdy wróciłyśmy do pustego domu.

Dochodziła północ. Robiło się naprawdę późno, ale Hope z jakiegoś powodu nie chciała iść do siebie.

Siedziałyśmy na kanapie, wpatrując się w ogromny telewizor. Oglądałyśmy pierwsze lepsze głupoty, które akurat leciały na kanałach.

Byłyśmy przykryte jednym kocem, ale wyciągnęłam z niego rękę i chwyciłam za komórkę. Nie zobaczyłam żadnych nowych wiadomości..

-Przestań tak sprawdzać. Zawibruje, gdy napisze. Pewnie polazł gdzieś z Loganem i Natem.

-Martwię się, jest już późno.. -zablokowałam ją i odłożyłam.

-Wiesz co? Chciałabym mieć to, co masz Ty. -powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi.

-Co? -zaśmiałam się.

-Chciałabym mieć z Loganem taką więź, jaką Ty masz z Ashem. Uprawiamy seks, niby się kochamy, ale to nie to samo. Ashton zrobiłby dla Ciebie dosłownie wszystko. Wskoczyłby w ogień, gdyby trzeba było. To naprawdę piękne, zazdroszczę Ci.

-Przestań.. Logan też się o Ciebie troszczy.

-Tak, ale nie ma między nami takiej bliskości. Czasami bywa, że zrobimy co trzeba i odwracamy się do siebie tyłem. Nie pyta, czy było mi dobrze. Nawet na mnie nie patrzy.. Nie ma tej czułości. -opowiedziała, a mi zrobiło się jej żal.

-Powiedz mu o tym. Nie powinno tak być..

-Nie chcę narzekać, już i tak dużo dla mnie zrobił. Gdyby nie on, nie wiem co teraz by ze mną było.  -westchnęła. Rozumiem ją.. Ja umarłabym, gdyby nie Ashton. Nie chcę nawet myśleć co byłoby, gdyby się nie zatrzymał. Był minutę później, czy pojechał inną drogą.

-Jak to? -dopytałam. Nigdy mi o tym nie mówiła.. Zawsze jakoś omijała ten temat.

-Znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji. Często ćpałam, żeby jakoś stłumić ból. Byłam głupia, wiele razy wzięłam ,, na kreskę ", a potem nie miałam z czego oddać. Odsetki rosły, było coraz gorzej.. Miałam coraz większy dług. Dilerzy kazali mi dołączyć do dziewczyn, które.. -wzięła wdech. Nie musiała kończyć, domyśliłam się. -Tak naprawdę nie miałam wyjścia, grozili mi. Robiłam to tylko przez kilka dni, ale mimo to, czułam się źle po każdym kliencie. Aż nie trafiłam na Logana.. On zobaczył we mnie kogoś więcej, niż tylko puszczalską ćpunkę. Wyciągnął mnie z tego. -opowiedziała. Ciężko było jej o tym mówić, od razu posmutniała. Nie mogłam w to uwierzyć.. To dlatego Ashton nazwał ją dziwką.

-Jezu, Hope.. -nie wiedziałam co powiedzieć, zabrakło mi słów. Zbliżyłam się i szybko ją przytuliłam.

Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

-O, idzie Twój książę. -słabo się zaśmiała. Odkleiła się ode mnie, po czym wstała z kanapy. Również się podniosłam. Okryłam się kocem i odprowadziłam ją do drzwi. Spojrzałam na Ashtona. Coś było nie tak..

-Pa, Carmen. -pożegnała się, zakładając buty.

-Pa.. -odpowiedziałam, ciągle się mu przyglądając. Wyszła..

Sięgnęłam do włącznika i oświeciłam światło. Od razu zauważyłam jego rozszerzone źrenice. Przybliżył się i mnie przytulił, przez co poczułam od niego alkohol.

-Boże, czy Ty pomieszałeś narkotyki z alkoholem?.. -mruknęłam przerażona.

-Tylko trochę. -przyznał, a ja się od niego odsunęłam. Był w takim stanie, że ledwo co mówił.

-Wychodziłeś w innych ubraniach. -zauważyłam zaskoczona.

-Wydaje Ci się.. -zaśmiał się, znów próbując się do mnie zbliżyć.

-Gdzie byłeś? Dzwoniłam, ale nie odbierałeś.

-Rozładował mi się telefon. -odpowiedział. Zignorował pierwsze pytanie, jakbym w ogóle go nie zadała.

-Martwiłam się..

-Nie jestem dzieckiem, nic mi nie jest.

-Skąd mam wiedzieć? Nie mam pojęcia co robisz. Nie da się zarabiać takich kwot w legalny sposób.

-Znowu zaczynasz? -westchnął.

-Boję się o Ciebie, o niczym mi nie mówisz..

-Nie musisz o wszystkim wiedzieć! -ominął mnie i poszedł na górę. Patrzyłam jak chwiejnym krokiem wchodzi po schodach, nie mogąc niczego zrozumieć.

Podeszłam do blatu i sięgnęłam po jego telefon. Położył go tam razem z kluczami, gdy wszedł do środka. Sześćdziesiąt procent baterii. Okłamał mnie.. Nie wiem co tu się dzieje, ale coś jest nie tak.  

♡♡♡

You Can Be The Boss 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz