Rozdział 65

524 38 3
                                    

Ashton POV:

Spojrzałem na swój telefon, ale nie zobaczyłem żadnej nowej wiadomości od Carmen. Wysłała ostatnią cztery godziny temu, o dwudziestej drugiej. Normalnie odchodziłbym od zmysłów, ale namierzam ją poprzez lokalizację zainstalową w jej telefonie. Dokładnie wiem gdzie i kiedy jest. Podejrzewałem, że spotkała się z Lily. Gdy to potwierdziła, poczułem większy spokój. Wydaje mi się, że ma na nią dobry wpływ, jakoś wzbudza moje zaufanie. Cieszę się, że wreszcie ma jakąś normalną przyjaciółkę. Zasługuje na to.

Westchnąłem, wracając do przeglądania dokumentów. Muszę dokładnie przejrzeć wszysykie zlecenia, sprawdzić, czy zgadzają się kwoty. Dawno tego nie ruszałem, więc trochę się tego nazbierało.. Zwykle robię to u Nate'a ze względu na Carmen. Teraz, gdy jestem sam, mogę przejrzeć to w spokoju.

Sięgnąłem po listę wykonanych zleceń na zabójstwa. Ostatnio przyjmuję ich znacznie mniej, bardziej skupiamy się na handlu narkotykami i bronią, czasem zdarzy się jakiś większy przemyt. Krzywdzenie ludzi przestało mi się podobać.. Kiedyś nie miałem z tym żadnego problemu, teraz jednak jest to dla mnie bardzo wyczerpujące. To ogromny zysk, ale co mi po tym, jeśli czuję się przez to jak śmieć? Gdy jestem w tym miejscu, mam wrażenie, że kiedyś byłem potworem. Krzywdziłem innych, żeby poczuć się lepiej. Żeby poczuć cokolwiek.. Byłem w najgorszym momencie swojego życia, ale Carmen jakoś wyciągnęła mnie z tego piekła. Do tej pory nie wiem jak to jej się udało.. Wpłynęła na mnie, dodała kolorów do mojego szarego, traumatycznego życia.

To szalone, jak bardzo życie potrafi ulec zmianie w zaledwie rok. Byłem najgorszą wersją siebie, a teraz.. Zostanę ojcem. Czasami nie mogę uwierzyć w to, jakie mam szczęście. Pierwszy raz czuję, że jestem w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Z odpowiednią dziewczyną, którą kocham nad życie.

Pusto wpatrywałem się w kartki, lecz jedno nazwisko sprawiło, że szybko przestałem rozmyślać. Wyprostowałem się, czytając je kilkukrotnie. Nie dowierzałem własnym oczom.. Do listy zamordowanych należał członek gangu. Dokument dotyczył zlecenia z wczoraj, to Logan je przyjmował. Zostałem w samochodzie, nie miałem o tym pojęcia.

-Pierdolony bezmózg! -krzyknąłem, podnosząc się. To wyprowadziło mnie z równowagi.. Rzuciłem stosem reszty niepotrzebnych kartek, analizując zaistniałą sytuację.

Zabiję tego kretyna.. Przez niego znaleźliśmy się w ogromnym niebezpieczeństwie. Nie tylko my, ale również reszta naszej organizacji.

Nie powinienem mu tego przekazywać, mogłem pilnować wszystkiego tak, jak zawsze. Raz dałem mu przyjąć zlecenia. Jeden pierdolony raz, a ten naraził nas wszystkich.

Wściekły ścisnąłem kartkę. Zacząłem kierować się w stronę drzwi, nie mogąc poradzić sobie z gniewem. Mam zamiar pokazać mu co narobił i spuścić mu wpierdol. Rozszarpę tego gnoja.. Byłem zbyt dobry, trzymając taką ofermę. Skończyło się.

Otworzyłem drzwi. Wyszedłem, lecz postawiłem zaledwie kilka kroków. Dostrzegłem duży, czarny samochód znajdujący się przed domem Nate'a. Doskonale wiedziałem do kogo należy.. Wiedziałem, że będą z tego problemy, ale nie spodziewałem się, że tak szybko..

Ruszył, jechał bardzo powoli. Nagle zacieniona szyba została uchylona, zobaczyłem w niej skierowany do mnie pisrolet. Zatrzymało mi się serce. Zamarłem, mimo, że był to tylko gest ostrzegawczy.

Przyspieszyli, odjechali w szybkim tempie. Kilka sekund i straciłem ich z pola widzenia.

-Kurwa.. -wymamrotałem sam do siebie. Mamy problem. Poważny problem.

Na nic nie czekałem, wróciłem do domu. Chwyciłem za komórkę z zamiarem zadzwonienia do Carmen. Zobaczyłem wiadomość wysłaną z zastrzeżonego numeru.

You Can Be The Boss 2Where stories live. Discover now