Rozdział 49

788 51 3
                                    

Carmen POV:

Zmartwiona spojrzałam na wyświetlacz swojego nowego telefonu. Nie zobaczyłam na nim żadnych nowych wiadomości..

Jak zwykle położyłam się spać z Ashtonem. Obudziłam się w środku nocy i już go przy mnie nie było. Nie zostawił po sobie żadnego znaku, nie uprzedził mnie, że wychodzi.. Zeszłam do salonu, aby usłyszeć, gdy wróci do domu. Czekam na niego od dwóch godzin. W głowie mam mnóstwo pesymistycznych myśli. Wcześniej zachowywał się bardzo dziwnie. Wydaje mi się, że uciekał przed moją bliskością. Był bardzo chłodny i zamyślony, w ogóle się nie odzywał.

Wsłuchiwałam się w odgłosy padającego deszczu, gdy nagle ułyszałam dźwięk przekręcającego klucza w drzwiach. Podniosłam się z pozycji leżącej i spojrzałam w tamtym kierunku. Nareszcie wrócił.. Poczułam ulgę.

-Gdzie byłeś? Dzwoniłam, ale miałeś wyłączony telefon. -zapytałam. Zbliżył się do mnie, a ja zauważyłam, że jest pijany. Miałam na niego nakrzyczeć, ale zobaczyłam jaki jest smutny. Zupełnie jakby był bliski płaczu. Wtedy złość jakoś odeszła.

Rzucił klucze na stolik, siadając obok. Szybko się we mnie wtulił. Był cały mokry, przez co zrobiło mi się zimno. Aż poczułam nieprzyjemny dreszcz.
Położył głowę na moich piersiach, mocno mnie przytulając.
-Martwiłam się. Bałam się, że coś.. -przerwał mi.

-Jestem złym człowiekiem.. -mruknął.

-Nie jesteś.. -zmarszczyłam brwi.

-Jestem. -jego głos jakby się załamał.

-Ash, co się dzieje? Gdzie byłeś? -powtórzyłam to samo pytanie.

-Nic nie mów, po prostu mnie przytul.. -zniżył się i położył głowę na moich kolanach.

Wplątałam palce w jego zimne, mokre włosy i zaczęłam powolnie je gładzić. Zaskoczył mnie tym.. Jestem niemal pewna, że wydarzyło się coś złego.

-Weź ciepłą kąpiel, powinieneś się wygrzać. Dostaniesz jeszcze zapalenia płuc, jak długo stałeś na deszczu?

-Dlaczego zawsze jesteś dla mnie taka troskliwa? Nigdy na to nie zasłużyłem. Powinnaś uciec ode mnie i związać się z kimś, kto będzie dla Ciebie dobry.

-Przestań, nie wiesz o czym mówisz. -westchnęłam.

-Muszę to z siebie zmyć.. -mruknął z odrazą, podnosząc się.

-Co? -spojrzałam na niego zdezorientowana.

-Deszcz. -odpowiedział po chwili zastanowienia. Odwrócił się i odszedł, zostawiając mnie samą z mnóstwem pytań. Patrzyłam na niego, nie mogąc niczego zrozumieć.

Ashton POV:

Wziąłem wdech, a następnie powoli zanurzyłem się w gorącej wodzie. Pozostałem pod nią tak długo, jak było to możliwe. Tyle, na ile pozwoliły mi płuca.

Wynurzyłem się. Myślałem, że chwilowy brak powietrza pomoże mi, ale tak się nie stało. Nawet alkohol nie dał rady.. Myślałem o zażyciu narkotyków, ale bałem się, że wywołam tym halucynacje, z którymi ciężko będzie mi sobie poradzić. Nie chciałem jeszcze bardziej pogarszać sytuacji.

Mam wrażenie, że jestem słaby. Po prostu żałosny. To pierwszy raz, gdy przeżywam coś takiego.. Czuję niewyobralny ból. Gdy na dłużej zamykam oczy, widzę zwłoki Kevina. Nie spodziewałem się, że to tak bardzo mną wstrząśnie. Przypominam sobie chwile spędzone z nim. Momenty, w których uważałem go za swojego przyjaciela. Pamiętam również piekło, które stworzył.. Zdaję sobie sprawę, że zamordowanie go było konieczne. Albo on, albo ja. Nie było wyjścia, wybrałem swoje własne życie. Myśli te biją się ze sobą i przekrzykują się, mimo otaczającej mnie ciszy.

Czuję się brudny.. Tak, jakbym został oblany jego krwią. Naznaczony. Sięgnąłem po gąbkę i przełożyłem jej szorstką część do ramienia.
Mimo mocnego pocierania, nie mogłem zmyć z siebie poczucia winy. Zacisnąłem szczękę, robiąc to najmocniej, jak się da. Poczułem narastający ból, ale nie przestawałem. Zjechałem niżej, nasilając to jeszcze bardziej. Robiłbym to dalej, ale nagle usłyszałem dźwięk pukania do drzwi. Chwilę po tym otworzyły się i stanęła w nich Carmen.

-Jezu, Ash.. -odłożyła czyste ubrania, które dla mnie przyniosła. Szybko podeszła do mnie i zabrała gąbkę, którą trzymałem w zaciśniętej pięści.
-Dlaczego to sobie zrobiłeś? -zapytała przerażona. Dopiero wtedy dostrzegłem, że wydrapałem sobie skórę aż do krwi.

Uklęknęła, aby być na mojej wysokości. Zmartwiona spojrzała mi w oczy, ale nie trwało to długo. Już po chwili odwróciłem od niej wzrok.

-Jestem zmęczony, chcę już iść spać.. Zaraz wyjdę. -uciekłem od odpowiedzi.

-Na pewno wszystko w porządku? -jej głos przepełniony był troską.

-Tak. -skłamałem po raz kolejny.

-Dobrze.. Poczekam na Ciebie w sypialni. -wstała z kolan, a następnie opuściła łazienkę. Szła bardzo powoli, stale mnie obserwując. Głęboko westchnąłem, zastanawiając się dlaczego jest dla mnie taka dobra. Popełniłem tyle błędów, a ona nadal jest po mojej stronie.. Boję się, że w pewnego dnia dostrzeże we mnie całe to zło i już nigdy jej nie zobaczę.

Podniosłem się, po czym wyszedłem z wanny. Poczułem pulsujący ból głowy, ale zignorowałem go. Złapałem za ręcznik i wytarłem się nim. Przetarłem mokre włosy, starając się nie patrzeć na swoje odbicie w lustrze.

Sięgnąłem po przygotowane przez Carmen ubrania. Założyłem je i wyszedłem z pomieszczenia.

Wszedłem do sypialni. Dziewczyna siedziała na łóżku, szukając czegoś w kosmetyczce. Po chwili wyjęła z niej krem na podrażnienia. Usiadłem obok, a ta podwinęła rękaw mojej koszulki.

-Może trochę zaboleć. -ostrzegła, nakładając krem na palec. Posmarowała zadrapane miejsce, ale nie poczułem niczego, poza jej delikatnym dotykiem. Odłożyła opakowanie, po czym zbliżyła się do mnie.
-Już tego nie rób.. Martwię się o Ciebie. -lekko pocałowała to miejsce. Powinienem poczuć się lepiej, ale to dało odwrotny skutek. Gdyby wiedziała kim jestem, nie okazywałaby mi takiej troski.

-Zgaś światło. -poprosiłem, kładąc się. Sięgnęła do włącznika lampki nocnej i wyłączyła ją.

Odwróciłem się, a ta wtuliła się w moje plecy. Zamknąłem oczy, starając się ignorować silny ból głowy.

-Chcę, żebyś wiedział, że jestem przy Tobie. Możesz mi o wszystkim powiedzieć. -mruknęła, gdy już prawie zasypiałem.

Gdybym był z nią szczery, przyznałbym się. To okrutne, ale muszę ją okłamywać. Tylko po to, aby utrzymać ją przy sobie. Tylko po to, aby nie odeszła.

♡♡♡
Instagram: wiktoria_salvatore
♡♡♡

You Can Be The Boss 2Where stories live. Discover now