Rozdział 45

893 54 5
                                    

Carmen POV:

Razem z Ashtonem znajdowaliśmy się w zacienionym pomieszczeniu. Oboje byliśmy przywiązani do starych krzeseł. Z przerażeniem patrzyliśmy na siebie, ale przez zakneblowane usta nie mogliśmy wypowiedzieć ani jednego słowa.

Nagle zza rogu wyszedł Kevin, trzymający broń. Gdy tylko ją zauważyłam, moje oczy wypełniły łzy. Zaczęłam wrzeszczeć, panicznie próbując się wyrwać.

-Jesteście żałośni. Nie wiem, kto bardziej.. Ty? -wskazał nią na mnie, a ja pisnęłam ze strachu. -Czy Ty? -przyłożył ją do czoła Ashtona, przez co krzyknęłam głośniej. Zaczęłam przeraźliwie płakać, ból był nie do zniesienia.

Kevin podszedł do mnie, mocno złapał mnie za włosy i przystawił mi pistolet do skroni. Ashton zaczął się szarpać. Tak jak ja, próbował wrzeszczeć i błagać o litość.

-Jesteś ładna, kiedy płaczesz, ale stul pysk, bo będziesz pierwsza. -warknął. Zapłakana pokiwałam głową, dając mu znak, aby to zrobił. Nie chciałam patrzeć na śmierć swojej miłości. Wolałam umrzeć w pierwszej kolejności.. Nie wytrzymałam i znów wybuchłam płaczem.

-Dałbym wam minutę, ale przez Ciebie będzie to pięć sekund. Nigdy się nie słuchasz, głupia szmato. -wycedził, odchodząc. Zbliżył się do Ashtona, a ja zaczęłam krzyczeć, aby do mnie wrócił.

-Pięć. -wymierzył w niego. Tamten spojrzał na mnie po raz ostatni. W jego wzroku kryło się mnóstwo bólu, jakby próbował mnie za to wszystko przeprosić. Przymknął powieki, przygotowując się na śmierć. Przestałam nad sobą panować. Po prostu bezradnie łkałam..
-Cztery.. Trzy.. Dwa.. odliczał.
Gdybym mogła, ostatni raz powiedziałabym, że kochałam go najbardziej na świecie.
-Jeden.

♡♡♡

Zapłakana zerwałam się z łóżka. Zaczęłam ciężko oddychać, nie mogąc poradzić sobie z tym, co zobaczyłam.

Wyciągnęłam rękę, aby dotknąć Ashtona, ale nie było go obok. To sprawiło, że wpadłam w panikę. Rozpłakałam się, rozglądając się po pokoju. Nie.. Błagam, tylko nie to.. wpatrzyłam się w podłogę, czując nasilający się ból głowy.

Ktoś wszedł do środka, a ja cała zesztywniałam. To może być Kevin.. wszystkie emocje, które odczuwałam wróciły.

Spojrzałam w tamtym kierunku i poczułam ogromną ulgę. Ash.. cały i zdrowy.

-Jezu, co się stało?.. -szybko wszedł do pokoju, a następnie włączył lampkę. Usiadł przy mnie, więc natychmiast go przytuliłam. Przeniósł mnie na swoje kolana, a ja mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

-Nie odchodź.. proszę Cię, nie zostawiaj mnie.. -wybełkotałam.

-Byłem tylko napić się wody.. co się dzieje? -zapytał zmartwiony.

-Mam dość. Nie chcę już żyć.. To dla mnie za dużo. -zapłakałam.

-Nie mów tak. Nie wolno Ci tak myśleć. -odpowiedział, czule mnie obejmując. Położył jedną dłoń na moich plecach, jednocześnie drugą gładząc moje włosy. Robił to delikatnie i powolnie, dając mi odrobinę poczucia bezpieczeństwa. -Co się stało?.. -powtórzył, gdy nieco się uspokoiłam.

-To już któryś raz, kiedy budzi mnie koszmar, ale żaden nie był tak okrutny, jak ten. Śni mi się wszystko, co okropne. Większość snów związana jest z Kevinem. Ilekroć o nim zapomnę, wraca we śnie i przypomina o tym, że panuje nad moimi emocjami i życiem. Nad naszym życiem.. -mruknęłam.

-To tylko sny, Carmen.. nic nie jest prawdziwe. Jestem tu z Tobą.

-Nie jestem w stanie wytrzymać tego dłużej. Codziennie płaczę, jestem przerażona i zmęczona. -mój głos załamał się po raz kolejny.

-Obiecuję Ci, że niedługo to wszystko dobiegnie końca. Przyrzekam.. Będziemy żyć szczęśliwie i spokojnie, tak, jak na to zasłużyliśmy. -powoli odsunął mnie od siebie, aby spojrzeć mi w oczy. -Zaufaj mi. Wszystko będzie dobrze... -starł mi łzy z policzków, a następnie rozpoczął czuły pocałunek.
-Wracajmy spać, dobrze? Jest piąta rano..

-Dobrze, ale nie odchodź. Przy Tobie czuję się bezpiecznej. -poprosiłam. Pocałował mnie w czoło, po czym wypuścił mnie z uścisku. Zeszłam z jego kolan i powoli opadłam na poduszkę. Położyłam się na boku, a ten zajął miejsce obok. Przykrył nas kołdrą i przytulił mnie od tyłu.

Przymknęłam powieki, z czasem oddychając coraz spokojniej. Już niemal zasypiałam, gdy nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła dobiegający z kuchni. To rozbudziło mnie w ciągu sekundy.. Ogarnęła mnie panika, poczułam ogromny strach. Ashton natychmiast puścił mnie i zerwał się z łóżka.

-Czułam, że coś jest nie tak! -wybełkotałam, znowu będąc bliska płaczu.

-Zostań tu. -rozkazał, szybko podchodząc do szafy.

-Nie! Nie pójdziesz nigdzie beze mnie! -miałam ochotę wrzeszczeć, ale musiałam zachować ciszę.

-Kurwa.. -warknął zdenerwowany, w pośpiechu czegoś szukając. Podniosłam się, a ten wyjął pistolet z dna szafy. Gdy to zobaczyłam, zatrzymało mi się serce. Doznałam kolejnego szoku. Dokładnie taki sam trzymał Kevin..

Miałam mnóstwo pytań, ale nie było na to czasu. Schowałam się za jego plecami, wyszliśmy z sypialni i ostrożnie zaczęliśmy kierować się w stronę schodów. Z całych sił próbowałam nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Milczałam, mimo łez spływających po policzkach. Ciężko było mi oddychać przez kołatające serce.

Wyciągnął ręce do przodu, po czym jednym ruchem odbezpieczył broń. Cała zadrżałam, gdy usłyszałam ten dźwięk. Zaczął mierzyć przed siebie, schodząc po schodach. Każdy krok wywoływał u mnie coraz to większy strach..

-Ja pierdolę, nie celuj do mnie! Odłóż to! -krzyknął wystraszony James.

-Czy Ty jesteś normalny?! -wrzasnął Ashton, opuszczając broń. Wyszłam zza jego pleców i zobaczyłam, jak razem z Loganem stoją w kuchni. Oboje byli pijani, na podłodze znajdowała się potłuczona szklanka.

Oparłam się o ścianę, pozwalając sobie na placz. Ból w płucach był nie do zniesienia..

♡♡♡
Instagram: wiktoria.salvatore
♡♡♡

You Can Be The Boss 2Where stories live. Discover now