Rozdział 36

1K 57 12
                                    

Carmen POV:

Ashton poinformował mnie o przyjeździe swojego brata. Ten pomysł nie spodobał mi się, ale nie mogłam się sprzeciwić. Tak bardzo tego chciał.. Mówił o tym, jak dawno go nie widział i przekonywał mnie, że będę czuć się bezpiecznie. Będzie bezpieczniej, ale też niezręcznie. Nie wspominam go zbyt dobrze. Poczułam się przez niego okropnie.. Przypominał mi wtedy Davida, więc jeśli nadal będzie się tak zachowywał, może być ciężko.

Usłyszałam, że ktoś podjeżdża pod dom. Wyjrzałam przez okno. Zobaczyłam go i automatycznie się spięłam. Wysiadł z samochodu, po czym podszedł do bagażnika. Wyjął z niego dość dużą torbę. Chyba ma zamiar zostać na dłużej, niż kilka dni..

Wróciłam do przyrządzania obiadu i wrzuciłam makaron do gotującej się wody. Dawno nie jadłam normalnego, ciepłego posiłku.

Odwróciłam się, przez co zobaczyłam Ashtona. Trzymał w ręce mój telefon, szybko kierując się w stronę drzwi. Był bardzo zdenerwowany, co mnie zaniepokoiło.

-Co się dzieje? -zapytałam wystraszona, gdy ten w szybkim tempie zakładał buty.

-Nic. -odpowiedział jednym słowem. Otworzył drzwi, przed którymi stał jego brat. Nie zdążył zapukać.

-Jak to nic? Ashton.. -zatrzymałam go.

-Wszystko jest w porządku, po prostu muszę wyjść. Niedługo wrócę. -powiedział, zerkając na chłopaka. Był chaotyczny, jakby nie mógł na nic czekać.
Przeniósł spojrzenie na mnie. Patrzył jakby przepraszającym wzrokiem.. Nie trwało to długo, już po chwili minął się z bratem w przejściu. Powinnam go powitać, ale szybko podeszłam do okna. Szukanie Ashtona było ważniejsze. Udało mi się zobaczyć jedynie jak wchodzi do domu Logana. Gdyby ,,wszystko było w porządku", nie wybiegłby w ciągu sekundy.

Wpatrywałabym się w okno dłużej, gdyby nie obecność Jamesa. Nie wiedziałam, co zrobić, zostaliśmy postawieni w dość niezręcznej sytuacji.

-Pomógłbym Ci z obiadem, ale jestem strasznie zmęczony. Jechałem jakieś osiem godzin, padam z nóg. -przerwał ciszę. Wydawał się być nieco inny, niż wcześniej. Zmienił się też jego wygląd. Teraz jest bardziej żywy. Kiedyś przypominał trupa, prawdopodobnie przez dużą ilość używek.

-Pokażę Ci pokój, w którym będziesz spał. -zaproponowałam. Chciałam, żeby jak najszybciej odszedł.. Od razu przeszliśmy na górę.

-Ładnie tu. Nie jestem przyzwyczajony do tak dobrych warunków. -skomentował, rozglądając się po piętrze. To fakt, dom jest bardzo luksusowy.

-Dziękuję. Mam nadzieję, że dobrze się tu czujesz. -odpowiedziałam. Teraz w ogóle mnie to nie obchodzi, ale chcę być miła.

Weszliśmy do jednej z sypialni. Wtedy całkiem opadła mu szczęka. Jestem za to wszystko wdzięczna, ale wolałabym wieść normalne życie. Nie martwić się o Ashtona, nie zastanawiać się co się z nim dzieje.. Po prostu mieć spokój. Nienawidzę tego, że o niczym mi nie mówi, a za razem wiem, że tak jest łatwiej.

-Oczywiście. -potwierdził, kładąc torbę na podłodze. Posłałam mu słaby uśmiech. Był fałszywy.. Nie potrafię uśmiechać się, gdy nie wiem, gdzie jest Ash. Wybiegł, czyli coś się stało.

Opuściłam pokój, dając mu odpocząć. Wróciłam na dół, gdzie zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki. Weszłam do jadalni i usiadłam przy pustym stole. Wychodzi na to, że zjem obiad w samotności..

Okropnie chciało mi się płakać, ale zwyczajnie nie miałam na to siły. Przez ostatnie kilka dni wylałam z siebie tyle łez, że nie jestem już w stanie.

You Can Be The Boss 2Where stories live. Discover now