Rozdział 1 - Małej złośnicy nie stanie się krzywda

157 18 259
                                    

Ach, tak. Sprawa dulawska. Nie będę ukrywać, że potęga Wielkiego Cesarstwa Brasburskiego polega na ojcowskich zasadach. Cesarz wie, gdy nagrodzić, a kiedy ukarać, nawet dotkliwie, wszystkie prowincje wchodzące w skład Kolosa Wschodu. Wracając do Sprawy Dulawskiej, wybranie na stanowisko protektorskie potomkini Warońskich to ryzykowny, choć konieczny ruch. Nie ukrywam, młoda księżniczka Aurelia Katarzyna Viktoria Loretta Warońska-Listtender to zdolna dziewczyna, ba, w końcu potencjalna dziewczyna! Ale osadzenie jej na tym stanowisku w wieku szesnastu lat i wybranie Stanisława Nostrzyckiego na Pierwszego Ministra Dulaw może się okazać naiwnym posunięciem dla tak niespokojnego regionu. Zobaczymy, co przyniosą następne lata.

Lucjusz rov Otenstag

Minister Spraw Wewnętrznych Brasburii

✧⋄⋆⋅⋆⋄✧⋄⋆⋅⋆⋄✧

10 dzień jeseni 1851

– Kostia, proszę cię! Trzymaj porządnie tę szablę. – Aurelia zaczęła obracać broń w dłoni, usiłując wyczuć środek ciężkości. Przypatrywała się tępej broni, czekała na ruch chłopaka. Ten natarł na nią, jednak skontrowała to ładnym, płynnym ruchem. Ramię powoli zaczynało ją palić tak samo jak uda. Mimo to poruszała się zwinnie, nie spuszczała gardy ani nie odpuszczała swojemu ukochanemu.

Ten w tym pojedynku zdecydowanie posiadał przewagę. Tyczkowata sylwetka, długie ramiona skutkowały drastycznie lepszym zasięgiem. Ale również powolnymi ruchami. To dało się wykorzystać!

Księżniczka skoczyła w przód, machnęła. Ostrze tępo uderzyło w skórzany ochraniacz Kostii. Zwycięski uśmieszek od razu spłynął jej na wargi, lecz szybko zastąpiła go wyrozumiałym spojrzeniem.

– Patrz, musisz się poruszać, ugiąć kolana, jakbyś tańczył, ale szabla – wykonała zamach – tnie lub odpycha. Proszę, postaraj się, mój drogi. Przynajmniej dla mnie.

– To ty lubisz tym machać. – Kostia ponownie popełnił błąd, choć tym razem nie z braku wiedzy, a zwykłego zmęczenia ćwiczeniem. Aurelia widziała to doskonale w uniesionych brwiach, pełnych ustach wygiętych w smutną podkówkę.

Nie umiała sobie odpuścić. Od razu wykorzystała tę okazję. Jeden zamach, drugi, a jego broń już leżała na jeszcze zielonej trawie. Księżniczka przystawiła tępe ostrze do szyi chłopaka. Opuściła głowę tak, aby móc obdarzyć go dumnym spojrzeniem. Wysiłek fizyczny rozpalił jej policzki na piękny róż, przyspieszony oddech unosił piersi przytrzymane przez krótki gorsecik.

Kapitan przyboczny, Franz Haeusser, zakręcił blond wąsik, paląc własnoręcznie zawiniętego papierosa. Zdecydowanie przypatrywał się błyszczącymi, zielonymi oczami, ale to nie na nim jej zależało. W końcu to nie z tym człowiekiem związała się rok temu!

Kostia, spójrz na mnie. Chociaż się uśmiechnij! Może z tobą wygrałam, ale powinnam ci się teraz podobać. Podobno kochasz moje rumieńce, więc kochaj je również teraz!

Napotkała na brązowe, okrągłe oczka wyrażające nic innego jak wielki zawód. Konstanty odszedł parę kroków i zaczął zrzucać wszystkie ochraniacze prosto w trawę. Odłożenie ich do wcześniej przyniesionej skrzyni wcale wiele więcej by go nie kosztowało.

– Jesteś zły, że ze mną przegrałeś? – zapytała nieśmiało Aurelia, spuściwszy głowę. Nie istniało nic gorszego niż fochy młodego podhrabi, które potrafiły trwać całymi tygodniami. Wtedy nie odpowiadał na listy, nie przyjmował zaproszeń. Oby to nie była jedna z tych sytuacji.

– Nie, nie jestem. – Opadł ciężko na metalowe krzesło przy stoliku, a następnie sięgnął po karafkę z wodą. Założywszy z powrotem okulary, rozsiadł się z kryształowym kieliszkiem. Niezadowolona mina natychmiast oszpeciła już i tak nieidealne rysy twarzy. Nieprzyjemny dreszcz przesunął się po plecach Aurelii. – Wolałbym być teraz w warsztacie niż tutaj. Mam alergie. – Ostentacyjnie wskazał na drzewa, chociaż te już dawno nie miały na sobie kwiatów.

Afera o lisa [remont]Where stories live. Discover now