Rozdział 10 i 1/2 - Zduszony krzyk

29 3 9
                                    


(Ostrzegam cała scena tutaj to napaść seksualna, chociaż w bardzo parszywym, „lekkim" wydaniu. Pomińcie aż do ozdobnika, jeżeli nie czujecie się z tym na siłach).

Aurelia stoi w rogu gabinetu. Za oknem jaśnieją tarcze Perlantki i Jensiożki, dwie siostry niebiańskie czynią środek nocy tak jasnym, jak wczesny poranek. Przygryza dolną wargę, to powstrzymuje jej drżenie.

On zaraz tutaj przyjdzie, zaraz po ostatnich słowach ze swoją miłą przyjaciółką. Ta już się mu nie podoba, o nie, od kiedy ujrzał Aurelię, zrobił jej wykład o mechanice zegarów. Księżniczka udawała wtedy, że słucha. Uczyniła to jedynie z uprzejmości. Nawet zwróciła uwagę na bujne, brązowe pukle, okrągłe oczy zza szkieł okularów, które część tak chwali. Uśmiechnęła się zbyt zachęcająco. A Nostrzycki ją przed tym ostrzegał!

Zegar wybija dwudziestą drugą, Kostia zaraz stanie w drzwiach gabinetu. Będzie smutny po zerwaniu z dziewczyną, to na pewno, a Aurelia ukoi jego smutek, pocieszy dobrze dobranym słowem. Tamta panna wróci do kręcenia się w tańcu z innymi, na pewno tak się stanie. Minie dzień, dwa i zapomni. Zapomni, że kiedykolwiek kochała kogoś takiego jak Kostia.

Zawiasy skrzypią cicho. W bladym obrazie powstałym na szybie Aurelia widzi tyczkowatą sylwetkę chłopaka. Serce zaciska się zlęknione w klatce piersiowej. Księżniczka kładzie w tym miejscu dłoń. „Winna, winna" powtarzają myśli, choć czy na pewno bezpodstawnie? Winna złamanego serca innej. Niewinna piękniej twarzy, szczupłej figury, pozycji protektorki. Winna głupich żartów, flirtu podlotka.

Nie odwraca się w kierunku chłopaka. Pozostaje kamienna tak, jak ją nauczono. Mimo to, oddycha płytko, przez co piersi aż za bardzo unoszą się.

„Oby nic z tego nie było. Błagam! Nie umiem odmawiać. Jestem ledwie dzieckiem z mieczem protektorskim. Jeżeli mnie pocałuje, ulegnę, chociaż nic nie czuję. To miała być zabawa, parę słodkich słówek szepniętych w odpowiednim momencie. Czy powinnam coś czuć? Chciałabym, aby moje serce aż skakało z radości jak to heroin z powieści".

Skończyłem to, moja piękna truskaweczko. Chwyciwszy ją w talii, Kostia przesuwa dłonie ku górze, ku piersiom. Nigdy tego jeszcze nie uczynił. Ciepły oddech łaskocze delikatną skórę na szyi. Paskudne ciarki przechodzą ciało Aurelii.

Och, czy dało ci to spokój? mówi niepewnie, gdy Kostia splata swoje palce z jej.

Tak, zdecydowanie tak. Pierwszy pocałunek bezcześci łuk ramienia.

Nie padają już inne słowa. Może Kostia uważa je za zbędne. Bardzo powoli unosi wszelkie warstwy spódnicy, halki, aby dostać się do tego, czego najbardziej pożąda. Przez tyle lat Aurelia skrywała ten skrawek ciała, najdelikatniejszy na całym ciele. Odsłania go jedynie w mroku nocy, gdy w wyobraźni widziała mężczyzn, kobiety, którzy ją uwielbiają, choć niekoniecznie kochają, powodują u niej gorące drżenie.

Kostia szepcze bezbronnie, gdy jego palce zaczynają wsuwać się w ciało. Nie jest na to gotowa, zna ten moment za dobrze i to nie jest ten. Jestem księżniczką. Są rzeczy, do których nigdy się nie posunę przed ślubem. Kłamie, gdyż nie przychodzi jej na myśl nic innego, aby zaradzić posunięciu sytuacji.

Nie umie odmawiać, nikt jej tego nie nauczył, gdyż zawsze stawiano na przesadną grzeczność i miękkość charakteru.

Chłopak odmrukuje porozumiewawczo. Umysł pewnie i tak ma gdzie indziej.

Nie ściągniesz ze mnie nigdy ubrań. Nie zobaczysz mnie nagą. To, to... Ciało zaczyna się poddawać każdemu ruchowi, biodra nieznacznie reagują. To nie przystoi. Twoje usta, och... W wyobrażeniach zawsze ktoś całował ją przed zbliżeniem. On uczynił inaczej. Moment, o którym śniła, właśnie prysnął, spłonęły dziewczęce marzenia. Nigdy twoje usta się tam nie znajdą. Nawet nie mówiąc o czymś więcej, co mogłoby przynieść...

Afera o lisa [remont]Where stories live. Discover now