Rozdział 5 - Cios w słabą kość

39 4 25
                                    

Dla ludu, dla nauki i dla ładu.

Motto deu Aleunottereai

✧⋄⋆⋅⋆⋄✧⋄⋆⋅⋆⋄✧

– Nie ma opcji, Nicolas. Nie ruszysz tego. – Kaya siedziała na ławce obok, przypatrując kolejnym ciężarom nakładanym przez czarownika. Kręciołki w kolorze mahoniu opadały na okrągłą twarz dziewczyny, przysłaniając zaciśnięte usta. – Dwieście czterdzieści kilogramów? Oszalałeś! – Machnęła dłonią z pogardą, a potem podała ją szczurkowi na ramieniu, z którym zaczęła się bawić.

Zwierzątko aż zaczęło piszczeć z zadowolenia i szukać atencji pani. Jednak gdy tylko minęła ich jakaś nieznajoma osoba, szybko schowało się do kieszeni szarych, luźnych spodni do ćwiczeń. Kaya udawała, że nic podejrzanego się nie działo, a gryzoń wcale nie buszował parę minut wcześniej w okolicy szafek w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.

Pojebani animaliści. Mentaliści już są pieprznięci, ale to? Rozmawianie ze zwierzątkami. A nie, przepraszam „odczytywanie, reagowanie i regulacja na bodźce oraz czynności życiowe zwierząt". Czego jeszcze nie wymyślono z potencjałem?

– Daj pracować mistrzowi! – odpowiedział Eugène. Chudy jak tyczka chłopak zacisnął pięści, aby tak wspierać starego znajomego z studiów. – Chcesz się założyć, że da radę?

– O co? – mruknęła dziewczyna. Zaczęła naprężać ramiona, przygotowując je do dalszego treningu. Poprawiła jeszcze rękawiczki, zanim poprawiła linę sięgającą aż po metalowe sklepienie przeistoczonego w halę treningową starego magazynu.

– Postawię ci kolejkę, jak następnym razem pójdziemy do baru.

Kaya zastanowiła się chwilę, zmrużyła wąskie oczy, przez to te wydały się aż komicznie mikroskopijnie. Koniec końców odpowiedziała naburmuszona:

– Zgoda.

Nicolas potrząsnął głową z irytacją, przypatrując się tej dwójce. Jeżeli pewnego dnia nie skończą razem w łóżku podczas przyjacielskiego wyjścia grupką, będzie naprawdę zaskoczony. Coś w ich ruchach, nieustanym zbliżaniu się do siebie, a potem mierzeniu wzrokiem sprawiało, że atmosfera robiła się aż nieprzyjemnie gorąca. Młody czarownik pragnął odsunąć się na bok, zostawiwszy ich samych sobie.

Strzepnął trochę popiołu z papierosa do prowizorycznej popielniczki ze słoika. Zdecydowanie powinien sprężyć się ze swoimi ćwiczeniami, jeżeli pragnął pojawić się u Cecylii o ustalonej godzinie. I tak się spóźni, ale lepiej dwadzieścia, trzydzieści minut niż całą godzinę albo dwie. To też się kiedyś zdarzyło. Mimo to, nie umiał się zmusić do pośpieszenia się. Mdłe światło lamp gazowych wcale go nie motywowało do bicia kolejnej granicy własnych możliwości. To samo tyczyło się burych mat, paskudnego zapachu potu oraz cichych jęków innych. Niektórzy z nich naprawdę mogli się zamknąć. Brzmieli bardziej, jakby zaraz mieli urodzić, a nie podnieść jeszcze większe ciężary.

Kątem oka czarownik obserwował dwójkę kobiet mierzących się właśnie na podstarzałym ringu. Co ciekawe, zdecydowały się na klasyczny sparing, bez użycia elementalistycznych umiejętności. Piach pod butami aż czasami wypadał za obrys, w paru miejscach dało się dostrzec wgłębienia po wyrzuceniu ziemi podczas jakiegoś wcześniejszego pojedynku potencjalnego. Postawny trener obchodził zamknięty sznurem obszar, krzycząc:

– Dół, hak, lewa, prawa! Jak ty, kurwa, pracujesz na tych nogach? Utknęły ci w dupie?

Jedna z zawodniczek, ta z długim warkoczem oraz umięśnionymi udami była nawet niczego sobie. Nicolas aż uniósł brwi, obserwując jej pracę nóg. Przeniósł wzrok na wyrzeźbione uda błyszczące się od potu. Cecylia miała bardzo podobne, chociaż trochę chudsze. Już niedługo poczuje pod palcami delikatną skórę, powiedzie aż do bioder. Aż uśmiechnął się pod nosem na tę myśl. Przynajmniej to było dobre w tej relacji.

Afera o lisa [remont]Where stories live. Discover now