Rozdział 21. "Chanyeol jest ojcem dziecka Baekhyuna."

92 16 4
                                    

- Nie wiem od czego zacząć. - Westchnął, patrząc na splecione na kolanach ręce. - Cóż... - Zawiesił się. I wydawało mu się, że nikt nie miał zamiaru mu w jakikolwiek sposób pomóc.

Mylił się. Xiumin nie chciał być obojętny, wiedział też, nie wliczając w to Tao, najwięcej.

- Jak wiecie... - Zaczął, specjalnie obniżając głos. - Jestem ginekologiem. Na codzień przyjmuje w moim gabinecie w Japonii. Jeszcze zanim zdobyłem wszystkie uprawnienia uczyłem się w gabinecie mojego brata. - Kontynuował, częstując się czekoladowym ciasteczkiem. - W tym czasie mój brat przyjął poród wyjątkowo znajomego chłopaka, wszystko było utrzymane w największym sekrecie.

Pierwszy raz, odkąd Baekhyun wszedł do klubu, odezwał się Kyungsoo.

- A co nas to obchodzi? - Zapytał, splatając ręce na piersi. - Jest lekarzem, przyjął setki porodów.

Xiumin uśmiechnął się słabo, a Baekhyun wiedział, że już nie ma wyjścia. Przełknął ciężko ślinę, starając się mówić spokojnie.

- Brat Xiumina przyjął mój poród. - Powiedział szybko, bliski łez. Wyznanie prawdy po tylu latach było cholernie trudne. Czuł się jakby mur kłamstw, które od tylu lat budował właśnie się rozpadł. - Osiem lat temu urodził się mój syn. To stało się na krótko po tym jak zerwałem z wszystkimi kontakt, nie chciałem, żeby ktokolwiek wiedział.

- Osiem lat temu urodził się twój syn? To ty masz dziecko?! - Chen nie krył zaskoczenia. - Przez pieprzone osiem lat ukrywałeś to wszystko przed przyjaciółmi?! No ja nie wierzę!

Baekhyun milczał. Milczeli też pozostali, po kolei zerkając każdy na każdego. Tylko nie Chanyeol.

Ten siedział spokojnie, patrząc wprost na Baekhyuna. Był zaskakująco spokojny, jakby to wszystko już słyszał. I, o dziwo, chciał wiedzieć więcej. Chrząknął, porozumiewawczo zerkając na brata.

- Kto jest ojcem? - Zapytał, patrząc Byunowi prosto w oczy. - Kto jest ojcem twojego syna, Baekhyun?

Musiał wyznać prawdę. I już był na to gotowy. Był na to gotowy, tak.

Uprzedził go Tao.

- Chanyeol jest ojcem dziecka Baekhyuna. - Zadrwił jego były przyjaciel. - Dziecko urodziło się na krótko po ślubie Chanyeola. I z tego co wiem, Baek... - Zwrócił się bezpośrednio do wspomnianego. - Obiecałeś sobie nigdy o tym nie wspominać, więc dlaczego teraz? Nie wyszło z kolejnym facetem, czy twój syn w końcu chce poznać tatusia?

- O co ci chodzi, co? - Baekhyun nie rozumiał. - Czy nie mogłem próbować ułożyć sobie życia? Czy po tym, jak przespałem się z zajętym facetem i urodziłem dziecko nie mogę żyć normalnie, czy muszę za to pokutować do śmierci?!

- Powinieneś! Poza tym, chyba wcale tego nie żałujesz, prawda?! - Chińczyk krzyczał. Był widocznie zły, a ciążowe hormony wcale nie pomagały mu się uspokoić. Byun o tym wiedział. - Przez ciebie ich małżeństwo prawie się rozpadło!

- Przeze mnie? Nie miałem kontaktu z nikim poza tobą, o co ci chodzi? Rozumiem, że ją uwielbiasz, ale nie obwiniaj mnie o wszystkie problemy między nimi!

- Nie mogłeś się opanować i nawet na moim weselu musiałeś wpieprzyć się mu do łóżka! Niby żałujesz, ale jednak nie do końca, prawda? Robisz to celowo!

Baekhyun nie odpowiedział. Odwrócił się, czując jak jego policzki płoną. To przecież prawda, uprawiał z Chanyeolem seks w dniu wesela jego byłego przyjaciela. Wtedy nie widział w tym nic złego, wciąż przecież kochał Parka.

- Teraz nic nie powiesz? - Chińczyk nie dawał za wygraną. - Kurwa, Baekhyun! Psujesz życie facetowi, które podobno kochasz z wygody!

- Co? Jak możesz tak mówić? Nie zrobiłem tego z wygody, do cholery!

- Nie? To może masz jakiś powód, dla którego po tylu latach wyjawiasz prawdę?!

Baekhyun nie potrafił dłużej udawać, że choć trochę radzi sobie z tą sytuacją.

- Mój syn umiera! - Krzyknął, nie zwracając uwagi na łzy płynące po jego policzkach. - Chanmin jest chory, jego nerki nie pracują. Bez dawcy nie przeżyje dwóch lat.

Wszystko działo się tak szybko. Głosy jego przyjaciół przypominały bardziej krakanie, a on sam poczuł się wszystkim przytłoczony. Nawet nie widział, kiedy zamknął oczy, chcąc tylko zasnąć. Zemdlał.

***

Obudził się po kilku godzinach, w czystej pościeli i przebrany w czystą, nienależącą do niego koszulkę. Powoli wstał, bose stopy stawiając na puszystym dywanie. Nie miał pojęcia, gdzie był i dlaczego tu był, ale nie tracił czasu na szukanie odpowiedzi. Nigdzie nie widział swoich ubrań i telefonu, dlatego szybko przetarł oczy, chwilę później bardzo dokładnie rozglądając się po pokoju. Nie słyszał cichego pukania. Ale odwrócił się w chwili, kiedy ktoś otworzył drzwi, wchodząc do pokoju.

- Wszystko w porządku? - Nie odpowiedział, patrząc tylko na wciąż idealną miłość swojego życia. - Jesteś w moim apartamencie, jesteśmy tu tylko my.

Był w apartamencie Parka? I jakim cudem mogli być sami? Gdzie podziała się żona Chanyeola?

Rozejrzał się po wnętrzu jeszcze raz. Nigdzie jednak nie widział rzeczy, które świadczyłyby o obecności kobiety.

- Tutaj... To jest wasza sypialnia, prawda? Spałam w łóżku, które z nią dzielisz?

- Spokojnie, ona tutaj nie mieszka, jesteśmy tu tylko my.

Skinął głową, jednak to wcale go nie uspokoiło. Nie wiedział wszystkiego, ale był pewien, że nie była to prawda. Jednak nie pytał, szybko zmieniając temat.

- Dlaczego mnie tutaj zabrałeś?

- Zemdlałeś. Tao powiedział, że już od dawna nie mieszkasz w Seulu, nie wiedziałem w którym hotelu się zatrzymałeś. Poza tym, mamy sobie sporo do powiedzenia.

Skinął głową, zgadzając się. Poklepał miejsce obok siebie, uśmiechając się słabo.

- Możesz pytać o co chcesz, Chanyeol. - Szepnął, próbując delikatnie się uśmiechnąć. - Ale powiem ci od razu, że ukrywanie dziecka wydawało mi się najlepszym pomysłem. Nie jest to najprzyjemniejsze wyznanie, ale gdyby nie choroba Chanmina nigdy bym ci nic nie powiedział.

Park uśmiechnął się smutno, posłusznie siadając we wskazanym miejscu. Złapał za rękę Baekhyuna, chowając ją między swoje dłonie.

I Byun chciałby teraz usłyszeć krótkie zapewnienie, że wszystko wciąż może być dobrze, że Chanyeol rozumie. Chciałby odpowiedzieć na głupie pytania "Jak on się czuje? Jaki on jest?"

I ojciec ośmiolatka mówiłby. Opowiadałby o wszystkim co tylko Chanyeol mógłby chcieć wiedzieć. O ciąży i porodzie, o strasznych chwilach na chwilę po urodzeniu dziecka. Nie wstydziłby się mówić też o małżeństwie z innym mężczyzną i szybkim rozstaniu. Baekhyun mógłby mówić i mówić, czas mógłby nie istnieć. Byłby z nim Chanyeol, który słuchałby go z uśmiechem na ustach. Nie zatajałby nic, pierwszy raz od dłuższego czasu czując się po prostu przez kogoś wspierany. Bo prawdę mówiąc, przy kim Baek mógłby czuć się lepiej?

Ale tak nie było. Chanyeol nie zapytał. A Baek naprawdę nie wiedział, co dalej. I prawdopodobniej by wyszedł, gdyby nie głos mężczyzny, któremu tyle lat temu oddał swój pierwszy raz.

- Dla pewności chcę zrobić testy genetyczne. Jeśli chłopiec naprawdę jest moim synem, zaakceptuję go i dam mu moje nazwisko.

Młody Byun nie odpowiedział, nawet nie zdając sobie sprawy, że po jego policzkach płyną łzy. Ale nie miał czego się wstydzić, nie przy Chanyeolu.

Nawet jeśli ten nic nie rozumiał.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 24, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

On Ponad Wszystko | ChanBaekWhere stories live. Discover now