Rozdział 1. "Naprawdę nie chce."

829 47 51
                                    

Spóźniony już biegł do widocznego w oddali hotelu. Nie starał się uważać, dlatego co raz na kogoś wpadał, nawet nie przepraszając. Oddychał szybko, w duchu przeklinając zbyt cichy budzik w telefonie.

Przebiegł przez ulicę, kilka sekund później dopadając do głównego wejścia budynku, dziekując zaprzyjaźnionemu boyowi za otwarcie przed sobą drzwi.

Zdawał sobie sprawę, że grożą mu poważne konsekwencję, jednak starał się o nich nie myśleć, uważając, aby na którymś rogu nie wpaść na najpewniej wściekłego Junmyeona.

Udało mu się, już był u celu. Nie przewidział tylko, że nie będzie jedyną osobą biegnącą po schodach, przez co wbiegł w kogoś z impetem, wywracając się. I już czuł, że spada. Zacisnął powieki, szykując się na jeden z boleśniejszych upadków.

Jednak tego nie doświadczył. Obił pośladki, ale bynajmniej nie o twardą podłogę.

- Cześć, maluszku. - Usłyszał, czując przytrzymujące go w pasie ramiona. - Spadłeś z nieba prosto w moje ramiona, co? - Był zaskoczony. - Za uratowanie twojego ślicznego tyłka oczekuję kawy, da się załatwić?

Baekhyun w szoku otworzył oczy. Spojrzał w ciemne tęczówki nieznajomego zbawcy, będąc niezdolnym do powiedzenia choć słowa.

- Przepraszam? - W końcu wykrztusił. - Ja... - Starał się opanować drżenie rąk, opuszczając ciepłe ramiona. - Naprawdę nie chciałem, to był wypa...

Mężczyzna szybko mu przerwał, chichocząc.

- Nie przejmuj się. - Powiedział radośnie, otrzepując ciepłą bluzę Byuna z niewidzialnego pyłku. - Daj mi swój numer, okej?

I gdy Baekhyun już miał wymyślić jakąś sensowną wymówkę na ucieczkę, do jego uszu dotarł tak znajomy głos.

- Sehun! - Zadrżał, kuląc ramiona. - Co ty wyprawiasz, co?

Chłopak zauważył jego strach, spojrzał na niego w niezrozumieniu.

- No co? - Odkrzyknął przełożonemu Baekhyuna. - Nie mówiłeś nic o zakazie podrywania!

- To się dotyczyło klientów. Więc dlaczego, do diabła, umawiasz się z obsługą?

Chłopak podniósł obie dłonie w górę, w geście całkowitego poddania.

- On tutaj pracuje? - Zapytał speszony, celując w Byuna palcem. - Junmyeon, nie wiedziałem. Przepraszam, nie wiedziałem!

Suho powoli skinął głową, pozwalając nieznajomemu Baekhyunowi chłopakowi iść.

- Ty idziesz ze mną. - Zwrócił się bezpośrednio do dwudziestolatka. - To trzecie spóźnienie w tym tygodniu, mamy do pogadania. - Szepnął, strasząc tak go. - Szef nie będzie zadowolony.

- S-Szef?

- Tak, Baekhyun, szef. Módl się do swojego boga, no chyba, że chcesz stracić pracę, co?

Baekhyun nie chciał.

***

Chował dłonie w rękawach za długiej bluzy, mocno gryząc już i tak krwawiącą wargę. Dygotał, czując też napływające do jego oczu łzy. Nie chciał stracić pracy, cholera, nie chciał.

Nie mógł zostać zwolniony, nie znalazłby drugiej tak dobrej posady. Miał do opłacenia studia i rachunki, potrzebował swojej pensji.

Naprawdę nie chciał zawieść kochającego i wierzącego w niego ojca, nie chciał.

***

- Przebierz się.

- Przebrać? - Był zaskoczony, ale starał się tego nie pokazać, bezskutecznie. - W mundurek?

On Ponad Wszystko | ChanBaekWhere stories live. Discover now