Rozdział 3. "Wracaj do niej."

350 31 11
                                    

- Ty bogata szmato! - Usłyszał, zamykając za sobą drzwi. - Byłeś w Paryżu!

Wzruszył ramionami, witając z Chenem i Minseokiem. Pomachał kilku innym znajomym, zrzucając z siebie ciepły płaszcz.

- I w Mediolanie, i w Rzymie. - Dopowiedział. - Nie planowałem tego, ale również w Wenecji i Manchesterze.

Jongin szybko go przytulił, cmokając zmoczony deszczem policzek.

- Nie mówiłeś nic, dlaczego? - Zapytał. - I nie mówiłeś nic o tym facecie, kim on jest?

Baekhyun nie odpowiedział, wchodząc do salonu Kaia. Dostrzegł więcej znajomych twarzy, z każdą obowiązkowo się witając. Nie pominął nawet Chanyeola, bez słowa całując go w gładki policzek.

- Gdzie Tao? - Zapytał nagle, nie widząc nigdzie przyjaciela. - Huh?

- Pewnie już jadą.

- Jadą? - Byun nie rozumiał. - Jak to jadą? Tao? Z kim?

Chanyeol objął go w talii, śmiejąc się cicho.

- Z moim bratem. - Odpowiedział.

- Co?

- Spotykają się od jakiegoś czasu. Tao nic ci nie mówił?

Baekhyun spojrzał na niego w szoku. Chwilę później odepchnął wyższego od siebie mężczyznę, prychając.

- Nie dotykaj mnie. - Powiedział, odwracając wzrok. - I nie, nie mówił.

- Nienawidzisz nas, pewnie dlatego nic nie wiesz.

- Nie nienawidzę was. - Poprawił. - Nienawidzę tylko ciebie.

- Dlatego, że wtedy ci nie uwierzyłem? Wybacz, ja naprawdę nie miałem pojęcia, że...

- Tylko ty o tym wiedziałeś. - Przerwał mu szybko. - Powiedziałem ci, pomimo, że kilka godzin wcześniej wylałeś mnie z roboty. Zaufałem ci, rozumiesz? Zaufałem, bo miałem pierdoloną nadzieję, że powstrzymasz tą kanalię i pozwolisz mi o tym zapomnieć.

- Baekhyun...

- A ty po prostu... - Warga mu drżała, a on ostatkiem sił hamował płacz. - Ty po prostu...

Park szybko go objął, wyprowadzając z przepełnionego ludźmi salonu. Popchnął go do sypialni, zamykając za nimi drzwi.

- Shhh. - Uspokajał, sadzając go na łóżku. - Jestem tu, już nie płacz.

- Ale...

- Shhh. - Otarł mniejszemu łzy. - On już nikogo nie skrzywdzi, nikogo. - Baekhyun milczał. - Obiecuję.

- Obiecałeś mi wiele rzeczy.

- Baekhyun...

- Żaden Baekhyun. - Prychnął, ramiona krzyżując na klatce. - Wtedy naprawdę tego chciałem. - Naburmuszył się. - Twoje dłonie były wspaniałe, chciałem więcej. - Mlasnął językiem, sam ocierając ostatnie łzy z policzków. - A ty pozwoliłeś, aby mój tyłek znowu obił się o podłogę.

- Masz mi to za złe?

Baekhyun się nie zastanawiał. Skinął głową, nadymając wargę.

- Mam. - Przytaknął. - Jestem wściekły. - Zrobił dziwną minę.

Chanyeol spojrzał w spokojne oczy i zachichotał, rozczulony rumieńcami na nadal zimnych, jak się później okazało, policzkach.

- Chcesz to skończyć?

- Teraz? - Chanyeol przytaknął. - Ale jedziemy do mnie. - Ponownie skinął głową.

Baekhyun klasnął w dłonie. Miał tylko nadzieję, że jego przyjaciel nie będzie miał za złe jego nieobecności.

On Ponad Wszystko | ChanBaekWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu