Rozdział 7. "Wyleczony. "

265 24 4
                                    

Jednak ktoś nie chciał ich tracić.

Ojciec Baekhyuna od dłuższego czasu widział drastyczne zmiany w zachowaniu syna. Widział każdy, najmniejszy nawer atak paniki, napady histerii i płaczu. Słyszał gniewne krzyki blondyna i conocne, głośne modlitwy. Zdawał sobie sprawę, że były to ciche sygnały z prośbą o jakąkolwiek pomoc. Nie  rozumiał ich jednak, nie potrafił domyślić się stanu psychicznego dwudziestojednolatka. Jednak wiedział, że za wszelką cenę musi chronić syna i wnuka.

Zamontowanie CCTV nie zajęło nawet jednego dnia. Wynajęcie profesjonalnej ochrony i umieszczenie ich wśród pracowników domu było dziecinnie proste. Jeszcze lżejszym zadaniem było przeglądanie nagranych godzin. Choć ktoś taki jak bajecznie bogaty prezes Byun Entertainment nie zajmował się tym osobiście, do tego również wynajął odpowiednich ludzi.

I właśnie od tych ludzi dostał telefon.

Za wszelką cenę ratował syna i wnuka.

***

Baekhyun nie rozumiał. Nie poznawał, kto zabiera jego syna. Nie poznawał twarzy mężczyzny, który wziął go na ręce, wynosząc z pokoju. Nie poznał czułego dotyku i szklących się oczu. Nie poznał kojącego szeptu i opiekuńczych rąk, które owinęły jego wychłodzone ciało kocem. Chciał spać, a wytęskniony sen nie nadchodził. Nie nadszedł również upragniony koniec.

Nie nadszedł również upragniony koniec.

***

Powoli otwierał oczy, w tym samym czasie łapiąc głęboki wdech. Niespokojnie rozejrzał się po pomieszczeniu, nie wiedząc, gdzie się znajduje.

Kardiomonitor skutecznie utwierdził go w przekonaniu, że znalazł się na oddziale szpitalnym. Oddziale VIP, jak śmiało mógł sądzić.

Chrząknął, zwracając na siebie uwagę ojca.

- Tato? - Zaczął drżącym, ochrypłym głosem. - Tato? - Powtórzył, patrząc rodzicowi w oczy. - Co ja tu robię? Co ja tu robię, tato?

Ten na niego spojrzał, delikatnie głaszcząc po zbyt chudym, zbyt bladym policzku.

- Nic nie pamiętasz? - Zapytał, dezorientując Baekhyuna.

- O czym mam pamiętać? - Bo ten nie rozumiał. - O czym mam pamiętać? - Zapytał raz jeszcze, nie doczekując się odpowiedzi. - Tato?

- Odpoczywaj. Musisz poczuć się lepiej.

Baekhyun posłuchał. I nim się nie spostrzegł, zasnął, pozwalając swojemu ojcu na cichy szloch.

***

Gdy ponownie podniósł powieki było ciemno. Przez niezasłonięte okna wpadała jasna poświata księżyca, skutecznie zmywając z Byuna resztki snu.

Rozejrzał się, wzdychając cicho. W pokoju nie powinno być nikogo, jednak w bezpiecznej odległości od łóżka stał znany Baekhyunowi mężczyzna.

- Co tutaj robisz? - Zapytał, zwracając uwagę przyjaciela. - Jest środek nocy, nie powinieneś być z Yi Fanem?

Chińczyk cicho zachichotał, po sekundzie znajdując się przy dwudziestojednolatku.

- Co? - Zapytał, marszcząc brwi. - Och, nie! W tym momencie nie ma nic ważniejszego od ciebie, maleństwo.

- Dlaczego tutaj jesteś?

Tao stuknął go w skroń, zaraz potem masując ją opuszkami palców.

- Jestem twoim przyjacielem. - Oznajmił jak gdyby nigdy nic. - To chyba jasne, że w tak trudnych chwilach będę z tobą. Nawet nagi Yi Fan nie jest ważniejszy od ciebie.

Baekhyun nie odpowiedział. Ale co miał powiedzieć? Zgodzić się i zażartować z partnera przyjaciela? Popłakać się i podziękować za potrzebną mu teraz bliskość? A może nie mówić nic, hm?

I nie powiedział nic, nie miał na to siły i chęci. Ale słuchał. Słuchał, wciąż nie pamiętając.

***

Bez słowa wpatrywał się w kobietę siedzącą przy nim, próbując rozszyfrować nie tylko jej intencje i myśli, ale również zawód, który z taką pieczołowitością wykonuje. Była lekarką, był tego całkowicie pewien. Ale dlaczego przyszła akurat do niego, huh? Z jakiego powodu lekarz opiekujący się nim pozwolił na konsultacje z nieznaną wcześniej specjalistką?

- Macierzyństwo jest cudowne, prawda? - Uśmiechnęła się, łapiąc z Baekhyunem kontakt wzrokowy. - Dziecko jest naszym błogosławieństwem, zgodzisz się ze mną?

Nie odpowiedział. Nie odpowiedział, bo nic z tego nie rozumiał. Czym były te pytania? Czy ktoś próbował zadać mu cios, przypominając o zabranym przez jego ojca dziecku? Czy ktoś był na tyle okrutny, aby ranić jego serce, przypominając o ukochanym synku? Czy ktoś pamiętał to, czego sam Byun już nie pamiętał?

- Nie wiem. - Wykrztusił w końcu. - Nie wiem. - Powtórzył, wzrok kierując na odbijające się od okna promienie dopiero co wschodzącego słońca.

Ranek był piękny. Oderwał go od rzeczywistości, napełnił dziwnym, nieznanym dotąd uczuciem. I co najważniejsze, pozwolił zachwyconemu Baekhyunowi na mały uśmiech. Tak wiele znaczący mały uśmiech.

***

- Doskonale to rozumiem, panie Byun. Jednakże...

- Jednakże co? - Ojciec Baekhyuna był wściekły. - Pozwolicie mojemu synowi na powrót do domu, nie stawiając nad nim żadnej diagnozy? Zignorujecie jego agresję i brak pamięci o niej? Czy może stan mojego syna usprawiedliwicie okresem połogu?

- Z całym szacunkiem, ale...

- Nie. Wyleczcie go. Fundusze nie grają roli, zdiagnozujcie i wyleczcie mojego syna. Musi być zdrowy.

Lekarz nie odpowiedział. A stary Byun usiadł, nie pozwalając, aby po jego policzkach spłynęły nowe łzy.

Baekhyun musiał być zdrowy. Choć nikt nie był pewny, co mu jest, miał zostać wyleczony.

Wyleczony.



On Ponad Wszystko | ChanBaekWhere stories live. Discover now