19

275 22 2
                                    

~Dwa dni później~

Pov. Maddy

-Szefie-wyszeptał jeden z moich porywaczy-Kasyno zostało okradzione, skutecznie.

-Pierdolony Zakszot-przeklnął człowiek odpowiedzialny za to wszystko, Śmietana.

W ciągu tych czterech dni zdążyłam dowiedzieć się wielu rzeczy, a jeszcze więcej nauczyć. Nie mogłam zaprzeczyć faktowi, że ta sytuacja mnie zmieniła. Zrozumiałam co czuła Emi jak była wielokrotnie porwana. Opowiadała o tym tak jakby to było normalne, nigdy nie wspominała jakie myśli przechodzą Ci wtedy przez głowę o czym zdążyłam się już przekonać. Byle by osoba na której Ci zależy, którą kochasz była bezpieczna. Byle by Emi nie wpakowała się w kłopoty przeze mnie. Usłyszałam ciężkie kroki, więc wyprostowałam się szybko na tyle ile mogłam.

-To zadziwiające jak nikt Cię nie szuka-mężczyzna ukucnął przede mną, wyciągnął nożyk z kieszeni i zaczął się nim bawić-Nie smutno Ci, że zostaniesz tu z nami na zawsze?-wykrzywił usta w pozornie smutnym uśmiechu

-Wy wiecie swoje, ja wiem swoje-odpowiedziałam twardo podciągając nogę bliżej klatki piersiowej-Wam za to ciężko zrozumieć, że taką gadką w dodatku powtórzoną dziesięć razy mnie nie przestraszycie.

-Szybko stałaś się wyszczekana jak na to, że jesteś po raz pierwszy porwana, ale na spokojnie. Czekają na Ciebie konsekwencje-powiedział przykładając ostrze do górnej części mojego ucha i robiąc nacięcie w tym miejscu. Kropla czerwonej cieczy spadła na betonową podłogę, by chwilę później utworzyła się w tym miejscu mała kałuża krwi-Nie musisz dziękować-uśmiechnął się szyderczo, po czym wstał i odszedł tym samym zostawiając mnie znowu samą

Doświadczona wcześniejszymi wydarzeniami przycisnęłam ucho do swojego ramienia by jak kolwiek zatamować krwawienie. Byłam brudna od krwi, a góra mojego ucha miała co najmniej już trzy nacięcia, na nadgarstkach znajdowały się obtarcia od liny, która uwierała mnie od samego początku, a moje lewe ramie było zawinięte opatrunkiem po postrzale w nie. Cztery dni wystarczyły bym została więcej razy ranna niż przez dwadzieścia jeden lat mojego doczesnego życia. Przez te cztery dni zdążyłam zakwestionować milion razy decyzję o przeprowadzce do Los Santos, ale za każdym pojedynczym razem kiedy przypominałam sobie o Emily wszystkie inne argumenty o powrocie do Anglii przestawały mieć sens. Emi... Mam nadzieję, że jest teraz bezpieczna.

~

Pov. Nicollo

Odpoczywałem po udanym napadzie na największe kasyno w Los Santos siedząc na dachu Triady. Po takiej dawce adrenaliny potrzebowałem po prostu chwili spokoju. Słysząc jak ktoś wchodzi po drabinie na dach mój wzrok powędrował w tamtym kierunku. Zobaczyłem niegdyś siwowłosą, która obecnie miała włosy przefarbowane na brązowy kolor. Usiadła koło mnie nie odzywając się ani jednym słowem, co było do niej niepodobne. Bycie cicho przez któreś z rodzeństwa Knuckles było wręcz niespotykane, zazwyczaj buzia się im nie zamykała. Jednak młodsza od kilku dni odbiegała od tej reguły częściej niż kiedykolwiek wcześniej.  Wyciągnąłem z kieszeni paczkę fajek z której wziąłem jednego papierosa i z grzeczności podałem kartonik Emily mimo iż spodziewałem się, że jak zawsze odmówi mówiąc, że nie pali. Ku mojemu zaskoczeniu skorzystała z propozycji po czym oddała mi pozostałe.  Odpaliłem używkę i dałem młodszej zapalniczkę by zrobiła to samo. Wiedziałem, że coś się dzieje. Nie tylko przez to, że w ciągu ostatnich dni była cichsza czy bardziej nie obecna, ale też dlatego, że dziewczyna nigdy ot tak nie paliła. Robiła to jedynie kiedy coś naprawdę mocno ją martwiło. Widziałem ją może z trzy razy palącą w swoim życiu i nigdy to nie oznaczało niczego dobrego. Zaciągnęła się dymem, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, która zostawiła ślad na za dużej na nią bluzie medyczki.

-Boje się Nico. Cholernie się boje, że ona się nie odnajdzie, że coś się jej stało-wyznała patrząc na dobrze dziś widoczne gwiazdy-To może wydawać się dla was wszystkich głupie, ale ja się naprawdę do niej przywiązałam i mimo, że znam ją krótko nie chcę jej stracić.

Ponownie zapanowała cisza, która trwała do momentu kiedy Emily wypaliła do końca swojego papierosa po czym zeszła rzucając na koniec krótkie "dzięki".

~

Otworzyłem drzwi do biura Erwina nie pukając. Po sytuacji z dachu moje ciało opanowała złość.

-A pukać to nie nauczono?-zapytał unosząc brew i przenosząc wzrok znad pliku pieniędzy znajdującego się w jego dłoniach na mnie

-Wiesz co się przed chwilą stało?-odpowiedziałem ignorując jego pytanie-Emily przyszła do mnie na dach, a kiedy zaproponowałem jej papierosa wzięła go.

-I?

-To już powinien być dla Ciebie znak, że coś się dzieje, a ty mnie jeszcze pytasz "I?"?-zacisnąłem dłonie w pięści powstrzymując chęć przywalenia mu prosto w twarz-Wiesz co od niej usłyszałem? Że się boi, że Maddy się nie odnajdzie i, że ją straci. Twoja siostra chodzi od kilku dni zdołowana jak nigdy, a my wszyscy poza Heidi uważamy, że po prostu przesadza. Zjebaliśmy koncertowo, nie myślisz?-założyłem ręce na piersi czekając na jakąś reakcję, ale kiedy tak owej się nie doczekałem kontynuowałem swój monolog-Gdyby to Heidi zaginęła i byś odchodził od zmysłów Emily jako pierwsza wsiadłaby do auta i choćby byłaby to druga w nocy osobiście przeszukałaby całe Los Santos by pomóc Ci ją znaleźć. Do czego to doszło, że ona poszła na policje by to oni jej pomogli, bo my tego nie zrobiliśmy?

Nagle wyraz twarzy siwowłosego się zmienił. Nie był już znudzony tylko zszokowany, tak jakby moje słowa wreszcie przełamały pewnego rodzaju barierę i zrozumiał jak wielki błąd popełnił. Popełniliśmy.

-Poszła na policję, bo my tego nie zrobiliśmy-powtórzył moje słowa pusto patrząc się na mnie

Starszy podniósł szybko telefon leżący na biurku i zadzwonił do kogoś. Podszedłem bliżej niego opierając się plecami o ścianę obok miejsca w którym siedział.

-Kurwa. Nie odbiera-wymamrotał pod nosem wybierając ponownie numer do, jak mogłem się domyślić Emily-Kiedy ostatni raz ją widziałeś?-zapytał przeszukując szuflady

-Piętnaście, dwadzieścia minut temu-odpowiedziałem również starając dodzwonić się do młodszej. Numer był nie dostępny.

-Wszyscy Triada teraz!-krzyknął na radiu wstając z krzesła-Powyrywam każdemu kto nie będzie tu w ciągu minuty nogi z dupy!

Wyciągnąłem z komody zapasową amunicję i przeładowałem pistolet. 

-Jestem debilem, czemu dopiero teraz zrozumiałem w jakim niebezpieczeństwie jest Emi?-powtarzał w kółko Erwin bezskutecznie starając się dodzwonić do niej-Śmietana przecież mówił bym uważał na nią bardziej, zjebałem-chłopak chodził po małym pokoju w tą i z powrotem odchodząc od zmysłów

-Stop-zatrzymałem go kładąc dłonie na jego ramionach-Nie tylko ty zjebałeś, wszyscy odwaliliśmy mannianą, ale panikowanie teraz nie pomoże nikomu, a na pewno nie nam. Musimy po prostu działać-uśmiechnąłem się by dodać mu otuchy-Podzielimy miasto między nas wszystkich i przeszukamy je całe. Będzie dobrze.

Siwy wziął głęboki wdech, po czym powoli wypuścił powietrze z płuc tym samym się uspakajając.

-Masz rację, trzeba działać-powiedział już spokojniej

~

-Hej, jak tam się podobał rozdział? Chętnie przygarnę opinie o nim peepoCute Jest trochę inni niż ostatnie+też jest pov porwanej Maddy. W ogóle to jest to 19 rozdział, a to jeszcze nie koniec BRUHBRUH trochę długa ta książka wyjdzie heh ale to chyba dobrze scrajj I love you as fuck <3-

Siostra gangstera | 5cityWhere stories live. Discover now