Rozdział 11

5.1K 218 125
                                    

Musiałam zmienić taktykę, jeśli chciałam przeżyć i znowu zobaczyć rodzinę. Przede wszystkim, nie mogłam się narazić na gniew Amesa. Jeśli to, co zrobił na uczcie odzwierciedlało jego dobry humor, nie chciałam wiedzieć, jak zachowywał się, gdy był zły lub wściekły. Zgodnie z jego poleceniem, zamierzałam szukać zaklęcia odblokowującego umysł, ale znalezienie pomocy nadal było moim priorytetem. Po prostu musiałam być bardzo, ale to bardzo ostrożna.

Zjadłam, czytając najgrubszy z tomów, jednak nie znalazłam w nim nic, co pomogłoby z blokadą mózgu. Kiedy jedzenie zniknęło, dobrnęłam do połowy drugiej księgi. Poszło tak szybko, ponieważ tekst w większości został zapisany w łacinie, a przynajmniej podejrzewałam, że był to ten język. Czytałam o zaklęciach ochronnych oraz wzmacniających czary, ale nie wspomniano nic o odblokowywaniu umysłu. Wszystko brzmiało tak niezrozumiale, że zaczęłam ziewać, a oczy same mi się zamykały.

W łazience znalazłam piżamę – spodenki i luźną podkoszulkę. Wykąpałam się i z przyjemnością powitałam miękki materiał na skórze. Znalazłam nawet gumkę do włosów. Odniosłam wrażenie, że z każdą godziną do komnaty przybywały rzeczy, których potrzebowałam.

Do pokoju nadal wlewały się mocne promienie słońca, chociaż dochodziła dwudziesta. Podeszłam do okna i przyłożyłam dłoń do szyby, spoglądając na złociste koło. Cały czas stało po środku nieba, jakby było południe, a nie wieczór. Kolejna dziwaczna rzecz.

Skoro słońce tak długo świeciło, nie zamierzałam marnować naturalnego światła i przysunęłam fotel do okna. Usiadłam i kontynuowałam czytanie. Minęło jakieś piętnaście minut, kiedy drzwi komnaty otworzyły się i do środka wjechał wózek z jedzeniem, nie wydając żadnego dźwięku. Gdy półmiski oraz tace samoistnie przeniosły się na szeroki stolik między sofami, wózek wyjechał.

Wstałam i ruszyłam do stolika, gdy komnaty niespodziewanie pochłonął mrok. Krzyknęłam, upuszczając księgę, a przez drzwi wparował strażnik, Bokhaid, o ile dobrze zapamiętałam.

– Coś się stało? – Zlustrował mnie wzrokiem, oceniając mój stan. – Czemu krzyczałaś?

– Dlaczego nagle zrobiło się ciemno?

– Jest dwudziesta – oznajmił, jakby to wszystko wyjaśniało.
           
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
           
– O tej godzinie dzień się kończy, a zaczyna noc.
           
Zamrugałam dwa razy, przetwarzając, co właśnie powiedział. Ich słońce nie było prawdziwe, ale nie spodziewałam się, że dzień tak gwałtownie zmieniał się w noc.
           
– Tak nagle?
           
– W innych królestwach jest normalnie.
           
Chciał już wychodzić, ale zadałam mu kolejne pytanie.
           
– W takim razie dlaczego tutaj jest inaczej?
           
– Piętnaście lat temu mieliśmy wschody i zachody słońca, ale po tamtym zdarzeniu wszystko się zmieniło.
           
Zmarszczyłam brwi. Znowu ta liczba. Piętnaście lat. Co tak naprawdę się wtedy wydarzyło, oprócz tego, co powiedziała Ignatia? Ucierpiała ona, Elias i może Bokhaid? Ktoś jeszcze?

Zanim zdążyłam zapytać strażnika o więcej, wyszedł, pogrążając mnie w ciemnościach. Westchnęłam i zapaliłam światło. Wróciłam na sofę, po czym zaczęłam jeść, przeglądając księgę, lecz nie mogłam się skupić, ciągle rozmyślając o tym, co wydarzyło się piętnaście lat temu i jak mogło to wpłynąć na obecność wschodów i zachodów słońca.
           
Musiałam dowiedzieć się, co wtedy zaszło.
           
Może pomoże mi to wrócić do domu?

*** 

Przebudziłam się w środku nocy. Zasnęłam z trzecią księgą w ręku. Pierwsza i druga powiedziały mi całe nic. Znalazłam mnóstwo zaklęć, ale żadne nie dotyczyło odblokowania umysłu.
           
Przetarłam oczy, po czym przewróciłam się na drugą stronę łóżka, żeby zapalić lampkę i wrócić do czytania, kiedy poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Włosy stanęły mi dęba.

Pogrzebany świat | ZOSTANIE WYDANEHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin