Rozdział 42

3.9K 273 100
                                    

Serce prawie wypadło mi z piersi, a żołądek podjechał do gardła. Zacisnęłam powieki, czekając na zderzenie z twardą podłogą.

Jednak nic takiego nie nastąpiło.

Wpadłam w ciepłe, silne ramiona i odbiłam głową od czyjegoś ramienia, aż zadzwoniły mi zęby. Otrząsnęłam się z bólu i spojrzałam na twarz mojego wybawiciela.

– Niezłe lądowanie, Kruszyno. – Puścił mi oczko.

Widząc przystojną twarz Amesa, prawie się rozpłakałam.

– Pilnowanie, żeby ktoś cię nie zabił to praca dwadzieścia cztery na siedem.

Ames przymknął na chwilę powieki i poczułam, że ból w moim ciele znika. Znowu użył na mnie daru uzdrawiania. Kątem oka zauważyłam nagły ruch. Chciałam odwrócić głowę, ale Ames mruknął:

– Nie patrz.

Po naszej lewej spadło ciało, które odbiło się od posadzki z głośnym plaśnięciem. Zauważyłam ogniście rudą czuprynę Ignatii, a wokół zapanowało zamieszanie.

– Nie spodziewałem się, że bal pójdzie tak źle już na samym początku – odezwał się, odwracając moją uwagę. – Ale musimy sobie jakoś radzić z przeciwnościami losu, nie?

Strażnicy zabrali ciało Ignatii. Wiedziałam, że nie umarła, ale pomyśleć, że to ja mogłam być na jej miejscu było czysto przerażające.

– Dlaczego spadła? – wykrztusiłam.

– Możesz stanąć?

Skinęłam głową, a Ames mnie postawił. Lekko chwiałam się na miękkich nogach, a szpilki nie pomagały utrzymać równowagi. Na szczęście, Ames podtrzymywał mnie w talii. Opanowałam oddech i szybkie bicie serca.

Muzyka ponownie rozbrzmiała wokół nas. Zebrani zaczęli tańczyć i już nikt nie zwracał na nas uwagi.

– Rozkazałem wszystkim dalej dobrze się bawić – powiedział, nachylając się w moją stronę. – Za chwilę każdy o tym zapomni, ale jeśli chcesz możemy stąd zniknąć.

Zaczęłam kręcić głową. Nie zamierzałam pozwolić Ignatii, żeby zniszczyła dla mnie ten wieczór.

– Nie – powiedziałam pewniej. – Nie poddam się tak łatwo.

Kiedyś, ze strachu, chciałabym jak najszybciej zniknąć z balu, ale nie teraz. Pobyt w Podziemiu zmienił mnie. Stałam się odważniejsza i w jakiś sposób silniejsza.

A Ames nigdy we mnie nie wątpił, mimo że byłam człowiekiem.

Na jego usta wypłynął szelmowski uśmiech.

– Moja waleczna Kruszyna.

Serce zabiło mi mocniej, a gorąco buchnęło w twarz. Tylko on mógł wypowiedzieć trzy słowa i wprowadzić mnie w taki stan.

– Możesz jakoś naprawić mój makijaż i fryzurę? – Musiałam wyglądać strasznie po szarpaninie, a łzy na pewno rozpuściły tusz.

Ames pstryknął palcami. Włosy z powrotem opadły na moje ramiona, skręcając się na końcach. Nie poczułam żadnych zmian na twarzy, ale na pewno musiały nastąpić.

– Dzięki.

Ukłonił się nisko i wyciągnął do mnie dłoń.

– Zechciałabyś ze mną zatańczyć?

– Nie potrafię tańczyć...

Ames uniósł się i uśmiechnął łobuzersko.

– W takim razie dobrze, że umiem świetnie prowadzić – powiedział i porwał mnie w ramiona.

Pogrzebany świat | ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now