Rozdział 29

4.5K 276 160
                                    

– Co ty tutaj robisz? – szepnęłam, patrząc na Amesa w osłupieniu.

– Nie chciałaś mnie tu?

– Ja...

– Dla ciebie zawsze rzucę wszystko i przybędę cię ratować. – Puścił mi oczko, a ja mogłam jedynie stać i patrzeć na niego oszołomiona.

Mężczyzna zacharczał i uderzając łokciem w jego rękę, wyrwał się z uścisku. Ames na powrót skupił na nim uwagę. Mierzyli się wzrokiem, ale żaden się nie ruszył.

– Phyllon będzie niezwykle zadowolony, kiedy usłyszy, jakie masz relacje z tym człowieczkiem – powiedział jaszczur, oblizując wargi rozwidlonym językiem.

– Phyllon o niej wie, idioto. – Przewrócił oczami i schował ręce do kieszeni spodni. Spojrzał na chodnik, po czym kopnął zbłąkany kamień. – Wtargnąłeś bez pozwolenia na moje ziemie, biłeś swoją wybrankę i mojego gościa. Lepiej zastanów się nad tym, co z tobą zrobię, a nie nad tym, co powiesz swojemu królowi. Jesteś w Calvyrie, a tu rządzę ja.

Pierwszy raz na twarzy reptilianina zobaczyłam strach, lecz po chwili zniknął jak cień rozświetlony słońcem. Mężczyzna rzucił się na Amesa, ale ten zrobił unik, po czym kopnął go w pierś, nadal trzymając ręce w kieszeniach spodni. Jaszczur zatoczył się i zakaszlał. Cofnęłam się, żeby przypadkiem nie znaleźć się na ich drodze.

Mężczyzna skupił się na Amesie, zmarszczył brwi i po chwili popatrzył na niego zdziwiony.

– Moja moc...

– Cóż... – Ames wzruszył ramionami. – Jako, że masz beznadziejne zabezpieczenia w głowie, z łatwością ją zablokowałem.

Mężczyzna poruszył się szybciej, niż zdążyło zarejestrować moje oko i zaraz Ames stał z rozciętą klatkę piersiową. Przez białą koszulę ze złotymi wyszyciami, która już zdążyła nasiąknąć krwią, biegły cztery szramy, ukazując długie rany na aksamitnej skórze.

– Ach. – Cmoknął z dezaprobatą Ames i zrobił niezadowoloną minę, patrząc na rozcięcia. – Naprawdę lubiłem tę koszulę.

Skończył mówić i rzucił się na mężczyznę. Wymierzyli kilka szybkich ciosów, których nie zdołałam dokładnie zobaczyć, po czym Ames posłał mężczyznę kopniakiem na kamienne płyty. Reptilianin przywalił z taką mocą, że chodnik pękł, tworząc sieć linii podobną do pajęczyny.

Ames wolnym krokiem podszedł do niego i jakby od niechcenia postawił stopę na jego klatce piersiowej. Mężczyzna zaczął się wić pod jego stopą, a on oparł przedramiona na kolanie i pochylił w stronę jaszczura.

– Jesteś ciekawy, co dla ciebie zaplanowałem? – zapytał.

– Nic mi nie zrobisz – wysyczał mężczyzna, oblizując się. – Każdy wie, że nie masz mocy, nawet nie wyczułeś, że przekraczam barie...

Przestał mówić, gdy Ames bardziej naparł na jego klatkę piersiową, łamiąc żebra. Mężczyzna nie wydał z siebie żadnego dźwięku, mimo że słyszałam, jak kość po kości pęka pod naporem siły króla. Kiedy okropny odgłos ustał, reptilianin wbił szpony w nogę Amesa, przebijając ją na wylot. Król nawet nie drgnął.

– Kruszyno – odezwał się Ames przerażająco spokojnie. – Zabierz ją stąd i uspokój. Za chwilę zrobi się tu naprawdę nieprzyjemnie.

Nie zastanawiałam się długo. Pędem ruszyłam do kobiety i pomogłam jej wstać, czując, jak bardzo się trzęsła. Zaczęłam prowadzić ją przez opustoszały rynek, byle jak najdalej od jaszczura. Prawie wszyscy zniknęli w środku knajp, barów lub cukierni. Kim był ten reptilianin, że każdy wolał uciec, niż nam pomóc?

Pogrzebany świat | ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz