Rozdział 34

4.8K 304 186
                                    

Mój krzyk porwał wiatr. Spadałam z zawrotną prędkością, a powietrze i lot miały się zaraz skończyć. Zamknęłam oczy, gotowa na spotkanie z twardym chodnikiem, lecz opadłam plecami na kanapę. Oddychając szaleńczo, rozejrzałam się dookoła. Znalazłam się w mojej komnacie.

A uśmiechnięty Ames siedział naprzeciwko mnie.

– Co to miało być?! – wrzasnęłam.

Wzruszył lekceważąco ramionami.

– Nudziło mnie twoje gadanie, więc zmieniłem temat.

– Zmieniłeś temat?! – wykrztusiłam. – Zepchnąłeś mnie z dachu! Prawie zginęłam!

– Dramatyzujesz. – Przewrócił oczami. – Od razu otworzyłem portal, nic nie mogło ci się stać.

Pokręciłam głową. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to zrobił. Już miałam kazać mu się wynosić, bo nie chciałam na niego patrzeć, ale przypomniała mi się jego rozmowa z Bahar. Nie zdążyłam się jednak odezwać, bo on już mówił.

– Dlaczego tak bardzo przejmujesz się kimś, kogo nie znasz? – zapytał mnie z błyskiem w oku. – Nie wiesz, kim jest, dlaczego przybył nieproszony do mojego królestwa, ani dlaczego ktoś rzucił na niego zaklęcie.

– Czy to nie była Ignatia?

Przyjrzał mi się.

– Nikt do końca nie jest tego pewien.

Och.

– Poczekamy, aż nasz słynny Muzyk wróci do żywych i o wszystko go zapytam. – Wycelował we mnie palec. – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

Oparłam się wygodniej o siedzenie i tym razem to ja wzruszyłam lekceważąco ramionami.

– Nie wiem? Może dlatego, że mam sumienie?

Z jego piersi wydobył się śmiech.

– Może – powiedział i wstał, kierując się do wyjścia.

– Poczekaj! – zawołałam, zanim zbliżył się do drzwi. Nie mógł teraz wyjść.

Odwrócił się zaskoczony, ale przynajmniej się zatrzymał.

– Wypuść Eliasa – powiedziałam, zanim zwątpiłam. Z tego, co zrozumiałam nie mógł go przetrzymywać. Inne królestwa już podejrzewały Amesa i były do niego wrogo nastawione, więc nie zamierzałam ryzykować wcześniejszym wybuchem wojny.

Ames skrzyżował ręce na piersi.

– A to niby dlaczego?

– Zamknąłeś go, po tym co mi zrobił, więc praktycznie zamknąłeś go przeze mnie. – Dokładnie wypowiadałam każde słowo, żeby jakoś udać pewność siebie. – Przeszła mi już złość, więc możesz go wypuścić.

– Tak nagle? – Uniósł brew.

– Tak. – Skinęłam głową i sięgnęłam po księgę. Nie mogłam pokazać, że mi na tym zależy, bo mógłby zacząć coś podejrzewać.

– Co w takim razie z Uilleamem? Jego też mam wypuścić?

Księga prawie wypadła mi z rąk, kiedy usłyszałam to imię. Zupełnie o tym nie pomyślałam. Żołądek ścisnął mi się ze strachu, a ręce zaczęły się trząść, więc zacisnęłam je mocniej na grzbiecie księgi.

– Czemu się wahasz? – Jego ton był podszyty drwiną. – To nie on próbował cię zabić.

Może i nie był to jego główny zamiar, ale na pewno chciał mojej śmierci. Złamał mi żebra, przez co ciągle słyszałam dźwięk łamanych kości, kiedy ktoś o nim wspominał. Nie wiedziałam, dlaczego jego bałam się bardziej niż Eliasa.

Pogrzebany świat | ZOSTANIE WYDANETahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon