Rozdział 13

3.9K 215 94
                                    

– Wystarczy – powiedział, a mocny głos poniósł się po pomieszczeniu. Wszyscy zamarli, łącznie ze mną.

On żył.

Ames żył.

Cichy szloch ulgi wydobył się z mojego ściśniętego gardła.

Każdy patrzył na niego w zafascynowaniu, kiedy szedł powoli przez środek sali bez żadnych strażników, potężny i nieustraszony. Ciągnęła się za nim długa, czarna peleryna ze świecącego na złoto materiału, a pasujące do tego spodnie sięgały za pępek. Resztę ciała zostawił odsłoniętą, pozostawiając widok na wyrzeźbioną klatkę piersiową i skrawek brzucha. Na idealnie ułożonych włosach spoczywała szczerozłota korona, a na szyi widniał wykonany ze złota kołnierz sięgający od obojczyków aż do podbródka. Grube bransolety świeciły się na umięśnionych przedramionach. Na dwóch palcach miał złote, wypolerowane pancerze, a reszta wypełniona była sygnetami i pierścieniami.

Czułam się zupełnie zahipnotyzowana jego widokiem i byłam też w lekkim szoku, że ktoś mógł wyglądać tak majestatycznie i królewsko.

– Ona cię zabiła – odezwał się Phyllon w oniemieniu.

Ames przekrzywił głowę i uśmiechnął się.

– Niespodzianka. – Zatrzymał się kilka centymetrów od tronu i chociaż Phyllon znajdował się na podwyższeniu, to Ames wyglądał, jakby patrzył na niego z góry. – Chyba nie tęskniłeś za bardzo?

Jasna cera króla Wody zaróżowiła się, jakby ze złości lub wstydu.

– Powiedziała, że cię zabiła. Słyszałem to.

– Nie wyczuwasz przypadkiem kłamstwa? Czyżby twój dar się zatracał?

W pomieszczeniu wybuchły szepty.

– Cisza! – warknął Phyllon i zszedł do Amesa, który nie ruszył się ani o milimetr, nie okazując cienia strachu. – Po co tu przyszedłeś? Naruszasz pakt.

– Zabrano mi moją własność – Wskazał głową miejsce, w którym się znajdowałam. – Przyszedłem ją odzyskać.

Serce zabiło mi mocniej, kiedy wykiełkowała we mnie nadzieja. Przybył mnie uratować?

– Sama przeszła przez granicę – odezwał się Phyllon, teraz już bardziej pewny siebie. – Wiesz, co robię z intruzami. I tak potraktowałem ją łagodnie.

– Naruszasz pakt jeszcze bardziej niż ja, Phyllonie.

Król Wody uniósł brew, czekając na wyjaśnienie. Ames nachylił się i szepnął mu do ucha na tyle głośno, żeby wszyscy usłyszeli:

– Tylko ja mogę posiadać człowieka w Podziemiu.

– To zupełnie inna sprawa. Wdarła się na mój teren, więc jest moja.

Ames obrzucił go zdegustowanym spojrzeniem. Ze szmaragdowych oczu biła taka surowość, że widziałam ją z daleka.

– Zdradzę ci coś, Phyllonie. Coś, co jest ważne dla twojego królestwa.

– Chcesz mi dać informacje w zamian za dziewczynę?

– Jestem tu wystarczająco długo, żeby poznać różne sekrety. – Stuknął palcem w głowę. – Nie chcesz wiedzieć, co dzieje się w twoim królestwie? Nie możesz przecież przegapić takiej okazji.

Phyllon nie wyglądał na przekonanego.

– Wyczuwasz kłamstwa – dodał Ames. – Na pewno zorientujesz się, czy mówię prawdę.

Po sali poniósł się szmer, a król Wody wrócił na tron, rozsiadając się wygodnie. Wziął berło w dłoń i pocierał jego nasadę opuszkami palców.

Pogrzebany świat | ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now