⋞ 〈 Rozdział 5 〉 ⋟

228 35 93
                                    

⋟⋟ Poprawiłam rozdział i jestem z niego bardzo zadowolona. Może jest lekko przejściowy, ale za to zapoczątkowuje właściwą fabułę, gdzie Azuka jest już w oddziale. Jakie macie przemyślenia na temat jej relacji z generałem? Macie odczucia, że dziewczyna nieco zbytnio się do niego przywiązała? A może to już obsesja? Jestem mega, mega ciekawa Waszego punktu widzenia. Dziękuję też za wszystkie gwiazdki i komentarze. :*



‧₊˚✩彡𓆝 𓆟 𓆞 𓆝 𓆟‧₊˚✩彡๋ ࣭ ⭑๋ ࣭ ⭑

Oops! Bu görüntü içerik kurallarımıza uymuyor. Yayımlamaya devam etmek için görüntüyü kaldırmayı ya da başka bir görüntü yüklemeyi deneyin.

‧₊˚✩彡𓆝 𓆟 𓆞 𓆝 𓆟‧₊˚✩彡๋ ࣭ ⭑๋ ࣭ ⭑

#whitebirdiewattt

⋞⋟

Azuka beznamiętnie przyglądała się otwartej przestrzeni, jaka rozciągała się przed nią. Niebo wydawało się stanowić cały świat: jaskrawe od wschodzącego słońca, które nadawało chmurom pomarańczowy blask. Ostatnie gwiazdy wypalały się w jego jasności.

Siedziała na kopule dachu, przytrzymując się błyszczącej w świetle poranka iglicy i żuła jabłko. Poruszała beznamiętnie rozłożonymi skrzydłami, a poniżej ziała przepaść skłębionych chmur i szumiących gór.

Wiele lat temu oglądała jak mistrzowie puszczają nowicjuszy w bezkres nieba, jak ciała uczniów niezdarnie wymachują kończynami z nadzieją na odzyskanie gruntu, jednak ocalenie mogła dać im jedynie sprawna praca skrzydeł.

Moment ich rozwinięcia był według Azuki najpiękniejszy. Wspaniałe, pierzaste łuki strzelające z pleców, by w pełni zatriumfować.

A potem ten lot... ta chwila, gdy, zamiast upaść, wzbijali się jeszcze wyżej. Niektórzy nawet ponad same akademickie wieże. Azuka miała wrażenie, że nic nie mogło się równać z sekundą, w której ich ciała postanowiły walczyć, by osiągnąć zwycięstwo.

Jej własny lot w przeciwieństwie do nich był mało efektowny i do tego niezgrabny. Chore skrzydło nie dawało się w pełni się rozprostować, każdemu więc ruchowi stawiały opór źle zrośnięte ścięgna.

Mimo to latała.

Rzucona w przepaść nie spadała jak tamtego dnia, gdy ojciec strącił ją ze skały. Co więcej, potrafiła unieść się wyżej, pikować, nawet kołować kilka minut na nieboskłonie, nim zmęczone skrzydło odmawiało posłuszeństwa.

Okupiła to ciężką pracą. Przez lata strząsała z siebie drwiny i pogardę reszty uczniów, ignorowała ich zaczepki, nie przyjmowała okruchów przyjaźni, tworzyła wyraźny dystans, a wszystko po to, by nic ani nikt nie rozproszył jej uwagi, nie stanął na przeszkodzie do celu, jakim było doścignięcie najlepszych, pomimo niesprawności.

Chciała być żołnierzem, ale została Przewodniczką i z czasem nauczyła się to jakoś doceniać. Nie wszyscy mogli być wszak żołnierzami. Akademia wydawała na świat kurierów, akrobatów, architektów czy budowniczych, pracujących na wysokościach, a nawet kartografów, odwzorowujących mapy z lotu ptaka.

BIAŁA PTASZYNAHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin