✧ 5 ✧

70 9 16
                                    

Poczułem jak Poe kładzie się tuż przy mnie wtulając się w mój bok. Nie powiem, nie tego się spodziewałem, ale podejrzewam, że on też musi być zmęczony.

- Poe..? - zapytałem przyciszonym głosem żeby się upewnić.

Tak jak myślałem, chłopak zasnął. teraz sen był mu naprawdę potrzebny. Mój przyjaciel spał na tyle mocno, że spokojnie zdjąłem z siebie jego obejmującą mnie rękę, po czym usiadłem na brzegu łóżka. Spojrzałem się na ścianę wciąż nie wierząc we wszystkie dzisiejsze wydarzenia. Przecież byliśmy tylko umówieni na cholerną kolację... przy świecach... może to jednak ma sens? Nie dość, że Poe sam z siebie do mnie zadzwonił z propozycją spotkania co nigdy jeszcze się nie zdarzyło, to jeszcze upił się przed wyjściem ze mną do tego stopnia, że pokonał go mały kieliszek wina.

Schowałem swoją bladą od przemyśleń twarz w dłoniach. Ja naprawdę zwariuję przez tego faceta. Postanowiłem wstać i się umyć, bo w sumie yo nie mam nic lepszego do roboty. Poe śpi w najlepsze więc nie mam potrzeby by go budzić. Rano zaproponuję mu żeby się umył... o ile w ogóle będę miał odwagę spojrzeć mu w oczy. Powoli wstałem z łóżka i jak najciszej podszedłem do szafy znajdującej się w rogu pokoju. Otworzyłem ją i wyjąłem randomowe rzeczy do spania, po czym udałem się w stronę łazienki znajdującej się na przeciwko mojego pokoju. Stojąc przed pomieszczeniem złapałem za klamkę po czym wszedłem do środka zamykając się na klucz.

Oparłem się plecami o drzwi i wbiłem wzrok w swoje odbicie w lustrze znajdującym się tuż przede mną. Czułem jak moje nogi odmawiają już posłuszeństwa i powoli zacząłem zsuwać się na zimne kafelki. Było mi strasznie niedobrze... Nagle zrobiło mi się zimno a przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy. ostatkiem sił dotknąłem ręką swojego czoła i ku mojemu zdziwieniu było ono pokryte w kropelkach potu, mimo że czułem się jakbym miał zaraz zamarznąć. Wpatrywałem się w jeden punkt nie mając siły nawet mrugnąć, lecz po chwili poczułem nagłe uderzenie zmęczenia. Zmrużyłem oczy po czym całkowicie odpłynąłem.

₊˚𓂃 ★﹒₊‧ ★・⸝⸝﹒₊˚

Poczułem na swoim policzku ciepło. Nie było to moje ciepło, lecz kogoś bardziej mi bliskiego. Lekko uchyliłem powieki by móc zobaczyć przed sobą najważniejszą osobę w moim życiu. Nieokiełznane, brązowe kosmyki włosów opadające na cudowne oczy których pięknego koloru nie mogły opisać żadne słowa. Chciałbym zawsze otwierając oczy móc widzieć przed sobą ten skarb jakim zostałem obdarowany. Gdyby nie on nigdy nie zaszedł bym tak daleko. Spojrzałem się na chłopaka, a ten posłał mi delikatny uśmiech.

- Ranpo ja... - zaczął, lecz nie był na tyle pewny żeby dokończyć

- Tak? - zapytałem z lekkim zadziwieniem, ponieważ mój przyjaciel nie miał w zwyczaju odzywać się jako pierwszy. Moje serce zaczęło mimowolnie przyspieszać

- ...cię - usłyszałem jedynie końcówkę, ponieważ chłopak mówił zbyt cicho a do tego moje zmęczenie jeszcze bardziej to utrudniało.

Spojrzałem się na niego ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy. Nie wiem czemu, ale w mojej głowie pojawiła się nadzieja, że za chwilę moje największe marzenie się spełni. Chłopak widząc, że jego słowa do mnie nie dotarły, przybrał nieokreślony wyraz twarzy i wbił swój wzrok w moje oczy. Ku mojemu zdziwieniu jego tęczówki przestały odbijać blask i nie świeciły tak jasno jak zawsze. Skierowałem swój wzrok na jego usta w oczekiwaniu na ponowną odpowiedź

- Nienawidzę cię - powtórzył chłopak bez jakiejkolwiek zamiany emocji

Teraz usłyszałem to bardzo wyraźnie. Miałem wrażenie, że moje szybko bijące serce stanęło w miejscu. Coś zaczęło je ściskać, a ja czułem, że nie jestem wystarczająco silny by to wytrzymać. Jeszcze raz spojrzałem chłopakowi w oczy, w których była tylko pustka. Po moim bladym policzku spłynęła pierwsza łza. Po niej zaczęły napływać kolejne i kolejne aż w końcu obraz mojego przyjaciela był dla mnie ledwo widoczny. Wtedy moje serce rozpadło się na milion kawałków. Czułem, że trace przytomność...

- ...po - słyszałem w oddali jakiś dźwięk

- Ranpo! - Do moich uszu dotarł rozpaczliwy krzyk i natychmiast otworzyłem szeroko oczy.

Czułem jak po moich policzkach spływają kolejne niekontrolowane łzy. Uniosłem swój wzrok i zobaczyłem przerażonego chłopaka klęczącego przy mnie na zimnych kafelkach w łazience.

- Boże Ranpo, co się stało!? Próbuje cię obudzić już od ponad pół godziny! - powiedział zrozpaczony pomagając mi usiąść. Uniósł swoją dłoń i przyłożył ją do mojego czoła - Jesteś strasznie rozpalony, poczekaj chwilę, przyniosę ci coś do picia - powiedział, po czym o mało się nie wywracając pobiegł do kuchni.

Czy to był jakiś koszmar? Jedynie banalny, zły sen? Ale dlaczego wydawał się aż tak realistyczny? Na samą myśl moje ciało przeszły dreszcze..

- Proszę, napij się powoli - powiedział Poe, który właśnie wrócił ze szklanką wody
Chwyciłem ją i powoli wypiłem wszystko do dna oddając opróżnioną szklankę przyjacielowi.

- Dziękuję - powiedziałem, lecz mój głos był strasznie zachrypnięty

- Choć, pomogę ci wstać i pójdziemy do łóżka - odparł po czym wziął mnie pod ramię i powoli zaczął prowadzić do mojego pokoju

787 słów

☆゚⁠.⁠*⁠・⁠。゚

witam wszystkich po miesiącu... przepraszam, że tak długo nic nie było ale nauka i brak snu mnie wykończą
niedługo wielkanoc czyli trochę wolnego więc najprawdopodobniej pojawi sie kolejny rozdział
jestem bardzo wdzięczna wszystkim osobom które dotrwały aż do teraz i dziękuję też tym, którzy głosowali i komentowali bo dla mnie to jest bardzo motywujące
no to ja nie zawracam już głowy

miłego dnia/nocy

~nekoo

„Good Friends" ✧ ranpoeWhere stories live. Discover now