✧ 12 ✧

53 5 10
                                    

Kiedy w mojej głowie toczyła się bitwa myśli i uczuć, Poe cieszył się chwilą całując delikatnie moją szyję. Na moje szczęście lub nieszczęście byłem pozbawiony koszuli więc teraz zaczął zjeżdżać pocałunkami po moim obojczyku, kończąc na klatce piersiowej, co jakiś czas zostawiając po sobie zaczerwienione ślady. Gdzie on się tego nauczył...?

- Poe - powiedziałem starając się nie brzmieć dziwnie i próbując wyrównać niespokojny oddech

- Hm? - wymruczał chłopak prosto w mój odkryty tors

Czy on chce mnie wykończyć? Na pewno robi to specjalnie... Poe zawisł nade mną nie przestawiając mierzyć mnie wzrokiem na co ja lekko przesunąłem się do góry, kładąc się na oparciu łóżka, żeby moja głowa znalazła się na wysokości głowy wyższego. Cały czas bałem się, że się obudzę. Czekałem na taką chwilę praktycznie od momentu, gdy tylko pierwszy raz zobaczyłem go na oczy.

Moje szare komórki przyspieszyły, ponieważ zdałem sobie sprawę, że mimo tego wszystkiego co się dzisiaj stało, chłopak dalej nie wspomniał nawet słowem o jakichkolwiek uczuciach. Daje mi to do zrozumienia, że na razie nasza znajomość to coś w stylu "friends with benefits". Co prawda nie było to do końca moje marzenie, ale nie mogę też jakoś bardzo narzekać. Na razie liczy się dla mnie to, że Poe jest przy mnie i nie ma zamiaru mnie zostawić.

Z moich rozmyślań wyrwały mnie delikatne usta Poe'go, które lekko dotknęły moich. Jego ręce błądziły wzdłuż po moich plecach po czym przeniosły się na kark, a z niego na włosy, które zostały odgarnięte na bok, ponieważ jak zwykle po spaniu są jedną wielką szopą.

Było całkowicie jak w jednej z tych typowych bajek o tym, jak miłość zwycięża i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Ale niestety życie to nie bajka. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a ja podskoczyłem jak poparzony bo nie byłem pewien czy drzwi są zamknięte.

Trochę blady spojrzałem się na Poe'go, który wstał i ubrał koszulę po czym podszedł do szafy. Szybko ją otworzył i wyjął z niej puchaty polar, który po chwili już miałem na sobie. Nie dając nieznajomemu czekać pod drzwiami szybko udał się do korytarza by je otworzyć. Na początku spojrzał się przez wizjer po czym przekręcił zamek. Ku naszemu zdziwieniu nie było tam nikogo, prócz małej koperty leżącej na wycieraczce. Chłopak podniósł ją po czym zamknął drzwi i skierował się w moją stronę, po czym usiadł na łóżku podając mi obcy nam kawałek papieru.

- To chyba do ciebie, jest na niej twoje nazwisko - powiedział - Zastanawia mnie tylko czemu listonosz tak szybko uciekł...

Wyciągnąłem rękę sięgając po kopertę, i gdy tylko moje palce zetknęły się z szorstkim papierem moja zdolność od razu wskoczyła na wyższe obroty. Pamiętam ten papier. Nagle przez moją głowę przewinął się obraz podobnego listu, który również zaadresowany był na moje nazwisko, i który nie przyniósł mi żadnych dobrych wieści.

Bałem się, że gdy rozpakuje kopertę znowu się coś stanie... osobie która jest dla mnie najważniejsza. Z drugiej strony jak tego nie otworzę to się nie dowiem i na sto procent będę potem żałować. Po chwili zawahania przerwałem czubek koperty wyjmując z niej niedużą, złożoną karteczkę przez którą przebijał się czarny atrament, który najprawdopodobniej był świeży.
Rozłożyłem liścik i zacząłem czytać.

"Szanowny panie Ranpo Edogawa, niech pan nie zapomina o całej tej sprawie. Proszę również pamiętać, że miłość potrafi być ślepa.."

Nikt się nie podpisał, jedyne co widniało na rozdartej kopercie to moje nazwisko oraz nieznana nam pieczątka, zapewne należące do tego kto wysłał ten list. Podałem list Poe'mu, ponieważ cały czas patrzał się na mnie to ze zmartwieniem, to z ciekawością. Po przeczytaniu tej krótkiej wiadomości mina chłopaka wykazała minimalną złość, po czym jego oczy skierowały się na mnie.

- Ranpo.. ktoś cię śledzi? - zapytał trochę zmartwionym głosem

Spojrzałem się jeszcze raz na karteczkę trzymaną przez chłopaka zastanawiając się nad tym co właśnie powiedział. Do tej pory nie miałem okazji o tym pomyśleć, bo byłem zajęty żałobą i... czymś innym. Oczywiście,.moje grono podejrzanych jak na razie zawęziło się do Dostoyevskiego, ponieważ to on jako jedyny nachodzi mnie w najróżniejszych miejscach. Ale czy na pewno...? Gdyby to on był mordercą mojego szefa, nie pozwalał by sobie na takie spacery po sklepie czy odwiedzanie restauracji, w której o mały włos nie został złapany. Jeśli już, to Fyodor musi być jednym z ważniejszych pionków na planszy prawdziwego sprawcy.

705 słów

₊˚𓂃 ★﹒₊‧ ★・⸝⸝﹒₊˚

witam witam dzisiaj o dziwo rozdział i to nie w środku nocy (⁠●⁠_⁠_⁠●⁠)
nie będę się w sumie jakoś rozwijać i zabierać czasu ale dziękuje za tyle wyświetleń, gwiazdek i komentarzy you are the best guys (⁠◠⁠‿⁠・⁠)⁠-♡
do zobaczenia za tydzień
miłego dnia/nocy

~nekoo

„Good Friends" ✧ ranpoeWhere stories live. Discover now