✧ 10 ✧

52 9 5
                                    

Zacząłem powoli cofać się w tył żeby jak najdalej się od niego odsunąć lecz nagle poczułem za sobą zimne kafelki na ścianie. To koniec nie mam nawet żadnej drogi ucieczki. Pozostałem na niego a on jeszcze raz się uśmiechnął widząc moją bezradność. Od zawsze nienawidziłem sytuacji, w których nie mam żadnego wyboru a ta była definitywnie jedną z nich. Mężczyzna zrobił parę kroków w moją stronę po czym nachylił się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.

- Przepraszam, gdzie moje maniery, zapomniałem się przedstawić, nazywam się Fyodor Dostoyevsky - powiedział po czym przybliżył swoją twarz do mojego ucha szepcząc - Miło mi robić z tobą interesy

Poczułem jego oddech na swojej skórze przez co od razu przeszły mnie dreszcze. Zrobiło mi się strasznie zimno, lecz na moim nosie zebrało się pare kropelek potu, co zdecydowanie nie było normalne. Chcem stąd jak najszybciej uciec...

- Ranpo? - nagle usłyszałem znajomy głos dochodzący zza drzwi kabiny - Jesteś tu? - ktoś zadał pytanie najwyraźniej mnie szukając

W mojej głowie od razu pojawiła się nadzieja, ponieważ głos należał do mojego najlepszego przyjaciela, który wcześniej nie zjawił się na pogrzebie i najwyraźniej chciał się teraz ze mną spotkać. Fyodor obrócił głowę w stronę drzwi nasłuchując przez chwilę po czym znów obrzucił się w moją stronę i przyłożył palec do ust oczekując tym samym, że będę siedział cicho.

- Poe! - wydałem się jak najgłośniej mogłem
Dostoyevsky zetknął na mnie z pustym wyrazem twarzy i gdyby można było zabijać spojrzeniem ja na pewno byłbym już martwy.

Nie chcąc żeby Poe nas znalazł, Fyodor kopnął mnie z całej siły w brzuch a ja skuliłem się z bólu i powoli zsunąłem po ścianie kładąc się na podłodze.

- Ranpo!? Gdzie jesteś? - ledwo co usłyszałem głos zza drzwi kabiny po czym zbliżające się kroki mojego przyjaciela

Fyodor nie tracił czasu i najwyraźniej nie chciał ryzykować tym, że zostanie złapany więc zwinnym ruchem doskoczył do okna pod samym sufitem po czym rozwalając zamek wyszedł na zewnątrz. Na jego szczęście budynek miał tylko jedno piętro więc mógł bezpiecznie wylądować na ziemi.

Czułem jak obraz rozmazuje mi się przed oczami i moje pole widzenia zmieniło się jakbym właśnie próbował otworzyć oczy pod wodą. Zupełnie jak ostatnim razem w łazience w moim mieszkaniu. Poe po paru minutach starań i z pomocą ochrony budynku zdołał otworzyć dosyć mocny zamek kabiny, a resztę wydarzeń pamiętam jakby przez mgłę... Krzyki chłopaka starającego się mnie obudzić, tłumy ludzi zbierających się wokół nas, ochroniarze pomagający mnie gdzieś przenieść, a potem tylko ciemność.

₊˚𓂃 ★﹒₊‧ ★・⸝⸝﹒₊˚

Obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez opuszczone, ciemne rolety. Powoli otworzyłem wrażliwe na światło oczy i rozejrzałem się. Leżałem w łóżku przykryty kocem, lecz problem był w tym, że to łóżko nie było moje. Z moją dedukcją udało mi się wywnioskować, że wszystkie rzeczy i meble w pokoju należą do mojego najlepszego przyjaciela. Bywałem nieraz u niego w biurze, ale jeszcze nigdy nie byłem w jego prywatnym mieszkaniu.

Do moich uszu dotarł dźwięk obijanych o siebie kubków najwyraźniej dochodzący z kuchni. Podniosłem się żeby móc usiąść lecz niestety uniemożliwił mi to okropny ból w okolicy brzucha. Głośno westchnąłem, bo powoli zacząłem sobie przypominać wczorajsze wydarzenia i to jak dostałem kopniaka od tego rosyjskiego szczura. Poe najwyraźniej mnie usłyszał i od razu - prawie się przy tym nie wywracając - podbiegł do łóżka.

- Boże nie strasz mnie tak wiecej, już myślałem że się nigdy nie obudzisz! - wykrzyczał patrząc się na mnie trochę z troską i trochę ze złością bo głupek jak zwykle się o mnie martwi, co nie powiem jest nawet urocze

- Przepraszam że musiałeś się mną zajmować i niepotrzebnie zawracać sobie mną głowę - odparłem uśmiechając się w jego stronę

- Ehh kiedy ty to zrozumiesz, jesteśmy przyjaciółmi i nie wyobrażam sobie zostawienia cię samego w takich sytuacjach - mówiąc to usiadł na łóżku tuż obok mnie

Teraz skupiłem na nim swój wzrok żeby się lepiej przyjrzeć bo nie widzieliśmy się od pobytu w moim domu i choć było to całkiem niedawno ja i tak już zacząłem za nim tęsknić. Moją uwagę przykuł dość spory plaster znajdujący się na jego szyi.

- Co się stało? - zapytałem jednocześnie delikatnie dotykając opatrzone miejsce

Poe na początku był trochę zaskoczony, lecz po chwili objął moją dłoń swoją i lekko ją pocałował. Moje tętno znacznie przyspieszyło a twarz przybrała różowy kolor.

- Długa historia... to były moje próby otworzenia tych cholernych drzwi, ale bez obaw, Yosano się tym zajęła - powiedział jeszcze raz całując moją dłoń

Co go napadło..? Jeszcze nigdy sam z siebie nie robił takich rzeczy... czy on na pewno jest trzeźwy? Przez moje myśli zaczęło przewijać się tysiące pytań, na których nie znam jeszcze odpowiedzi.

754 słowa

₊˚𓂃 ★﹒₊‧ ★・⸝⸝﹒₊˚

hello jak zwykle środa i nowy rozdział trochę nudny ale no co ja poradze
ostatnio jak weszłam na wattpada to miałam ful powiadomień i nawet nie wiecie jak te komentarze robią mi dzień (⁠ ⁠◜⁠‿⁠◝⁠ ⁠)⁠♡
módlmy sie jak na fandom bsd przystało żeby moja wena nie znikła jak ciasto kunikidy w 1 rozdziale
dziękuję za gwiazdki i nowe obserwacje jesteście cudowni

miłego dnia/nocy

~nekoo

„Good Friends" ✧ ranpoeWhere stories live. Discover now