✧ 15 ✧

43 6 11
                                    

Akurat gdy ostatni raz zaciągnąłem się papierosowym dymem w oddali zobaczyłem nadjeżdżający autobus. Bez zastanowienia wsiadłem do niego, przy okazji płacąc kierowcy za bilet. Usiadłem na samym końcu przy oknie i oparłem głowę o ścianę. Dlaczego..? Dlaczego on musiał to wszystko zaplanować? Czy on naprawdę spowodował śmierć mojego szefa?

Nagle zacząłem słyszeć delikatne stukanie kropel deszczu o szybę. Spojrzałem się przez okno i do końca jazdy obserwowałem emocjonujący wyścig kropelek spływających na sam dół. Kiedy usłyszałem komunikat o swoim przystanku wstałem i niezwłocznie udałem się do wyjścia. Nie miałem przy sobie swojej czapki więc byłem skazany na moknięcie. Z racji że do mojego domu został jeszcze dość spory kawałek postanowiłem schować się pod daszkiem sklepu, w którym zwykle robię zakupy i przy okazji spotykam tam dziwnych ludzi. Gdy już dotarłem na miejsce kazało się, że sklep akurat jest w czasie remontu i usunęli moją ostatnią deskę ratunku jakim był nieduży daszek.

Trochę zrezygnowany usiadłem na schodkach przy sklepie opierając brodę na swych kolanach. Zamknąłem oczy i starałem się choć na chwilę zapomnieć o całej sprawie. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak strasznie zmęczony swoim życiem. Wszystko to wydawało się być tylko koszmarem, z którego o dziwo nie mogę się wybudzić, nieważne jak bardzo bym się starał.

Z moich rozmyślań wyrwało mnie dziwne uczucie, a bardziej nie czułem już padającego deszczu. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że pogoda się nie zmieniła. Jedyne co się zmieniło to stojący obok mnie zdyszany chłopak z parasolem trzymanym nad moją głową. Chwila... co on tu robi? Czy naprawdę padało aż tak głośno, że nawet nie usłyszałem jego kroków? Czy aż tak zatopiłem się w swoich niezrozumiałych myślach? Akurat ze wszystkich osób na świecie to akurat on musiał mnie znaleźć...

- Gdzieś ty był?! Szukałem cię dosłownie wszędzie - powiedział zdesperowany Poe, siadając tuż obok mnie.

Automatycznie chciałem się od niego odsunąć, lecz ten złapał mnie za ramię i nie pozwolił mi się oddalić, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej mnie do siebie przybliżył.

- Nie możesz tak po prostu uciekać, nawet nie dając mi niczego wyjaśnić... - powiedział zerkając na mnie, lecz ja nawet nie miałem ochoty się na niego patrzeć.

Czułem jak przewierca mnie swoim wzorkiem i czeka na mają odpowiedź, lecz ta nie nastała. Nie mam teraz na to siły... Jedyne czego teraz pragnę to iść do swojego mieszkania, położyć się w łóżku i zjeść cały karton lodów.

- Ranpo proszę... naprawdę przepraszam za to co się stało - odparł dalej mnie obserwując.

Pochyliłem głowę w dół i czułem jak z moich czarnych kosmyków włosów co jakiś czas spadają kropelki wody uderzając o brukowy chodnik. Westchnąłem ciężko, ponieważ wiedziałem, że chłopak nie da mi spokoju.

- Nie musisz mnie przepraszać, ponieważ to niczego nie zmieni. Nie jestem na ciebie w żadnym wypadku zły... jest mi po prostu przykro - przechyliłem lekko głowę w bok zerkając na wyższego i posyłając mu lekki, wymuszony uśmiech.

Widać było, że Poe trochę zbladł na ten widok, lecz postanowił kontynuować temat.

- Jesteś w stanie mi jeszcze uwierzyć? - zapytał patrząc się na mnie z troską w oczach lekko przesłoniętych grzywką

- Może być ciężko... - odparłem znów spuszczając głowę w dół

- Nie wszytko co się stało to moja wina... Mój plan polegał na prześcignięciu cię w branży a nie zniszeczniu tobie życia i pozbawienia cię ważnej dla ciebie osoby... - słysząc to moje źrenice momentalnie się powiększyły - Nie jestem detektywem, lecz podejrzewam że morderstwo jest sprawą kogoś ustawionego wyżej ode mnie - powiedział, a ja podniosłem głowę i wstałem ignorując brak parasola. Widziałem jak chłopak również podnosi się z ziemi.

Boje się. Tak strasznie się boje. Poczułem ogromną ulgę słysząc to wszystko, lecz nie wiem czy jestem jeszcze w stanie mu zaufać. Popatrzałem się na niego a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Proszę... powiedz mi że wszystko co mówisz jest prawdą... - powiedziałem lekko drżącym już głosem starając się opanować płacz

- Musisz mi uwierzyć. Nigdy w życiu bym cię nie skrzywdził - odparł Poe, po czym wyciągnął dłoń i odgarnął kosmyk mokrych włosów z mojego czoła.

- Obiecaj, że już nigdy więcej nie będziesz miał przede mną żadnych tajemnic, i że nigdy mnie nie zostawisz- powiedziałem już nie mogąc powstrzymać łez

- Masz moje słowo detektywie - odparł po czym zrobił krok do przodu

Deszcz wciąż padał mocno bez przerwy, lecz w tej chwili żadne z nas nie zwracało na to uwagi. Poe jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nami, po czym złapał mój podbródek, jednocześnie drugą ręką przecierając moje oczy. Nasze spojrzenia się spotkały. W pewnej chwili objąłem dłońmi jego delikatne policzki i stając na palcach załączyłem nasze usta w długim pocałunku.

☆-------------------------The End-------------------------☆

745 słów

₊˚𓂃 ★﹒₊‧ ★・⸝⸝﹒₊˚

witam witam jak zwykle kolejna środa kolejny rozdział i niestety to już ostani
boże teraz sobie uświadomiłam jak będzie mi tego brakować
o dziwo miałam motywację żeby dalej pisać chociaż były dni, w których chciałam to usunąć ale to wszytko dzięki wam i tym wszystkim gwiazdkom i komentarzom i love uu guys (⁠ ⁠◜⁠‿⁠◝⁠ ⁠)⁠♡
czekajcie na nowego ff, który jest aktualnie w trakcie pisania i niedługo powinien pojawić się prolog
jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję do zobaczenia

miłego dnia/nocy

~nekoo

„Good Friends" ✧ ranpoeWhere stories live. Discover now