✧ 7 ✧

56 10 1
                                    

Spojrzałem się na okno, które ozdobione było zasłonami długimi aż do ziemi. Powoli zsunąłem się z łóżka i włożyłem swoje różowe kapcie. Tak są różowe, puchate i wydają się żenujące, zupełnie jak ja.

Poprawiłem za dużą koszulkę, którą zazwyczaj miałem jako piżamę i podszedłem do komody naprzeciw mojego łóżka. Była ona zrobiona z ciemnego dębu, tak jak większość moich mebli. Nie wiem czemu ale zawsze miałem jakiś dziwny sentyment do antyków. Otworzyłem drugą szufladę od góry, przy czym usłyszałem charakterystyczne skrzypnięcie zardzewiałych zawiasów. Były w takim stanie ponieważ otwierałem tą szufladę jedynie na specjalne okazje. Zacząłem przeszukiwać kolejne sterty dokumentów i wszelkiego rodzaju makulatury, która w ogóle nie była mi już potrzebna ale nigdy nie chciało mi się wsiąść za sprzątanie. Po chwili moja dłoń zetknęła się z czymś zimnym. Od razu chwyciłem przedmiot po czym zamknąłem szafkę.

Stałem teraz na środku pokoju i wybijałem swój wzrok w małe, metalowe pudełko. Ocknąłem się i podszedłem do szafy, wyjmując z niej byle jaką rozpinaną bluzę, po czym włożyłem pojemnik do kieszeni. Następnie skierowałem się w stronę okna które tak naprawdę było wyjściem na nieduży balkon.

Zawsze lubiłem wychodzić w środku nocy, kiedy na dworze praktycznie nie było ani jednej żywej duszy i od czasu do czasu słychać było tylko szczekanie bezpańskich psów na ulicy. Patrzyłem się wtedy przed siebie nie widząc horyzontu tych wszystkich bloków i budynków, które otaczały mnie z każdej strony. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się wyjść w dzień, a w zasadzie to poranek.

Sięgnąłem jedną ręką do kieszeni wyciągając z niej metalowe pudełko. Bez zastanowienia otworzyłem je i wyciągnąłem paczkę czerwonych Marlboro oraz zapalniczkę do zestawu. No kto by pomyślał, że akurat jak cały świat się wali to mój organizm zażąda nikotyny.

Wziąłem papierosa do ust i okrywając jedną ręką płomień zapalniczki zapaliłem go. Powoli zaciągnąłem szary dym w swoje płuca po czym wypuściłem go jakby była to jednorazowa wycieczka przez mój układ oddechowy. Nałogi i uzależnia są okropne, a w szczególności palenie. Gdy pierwszy raz spróbujesz, potem nie możesz przestać o tym myśleć i cały czas chcesz więcej. Nie obchodzi mnie zbytnio, że to jest złe, ponieważ wszytkie rzeczy które wpędziły mnie w ten głupi nałóg są jeszcze gorsze. Wydaje mi się to dosyć śmiesznie podobne do mojej obecnej sytuacji. Wystarczył tylko jeden dzień, jedno spotkanie po tak długim czasie bym znów się od niego uzależnił.

Stałem tak zatopiony w swoich myślach co jakiś czas strzepując nadmiar popiołu do zakurzonej popielniczki, która stała tu już od czasu mojego wyprowadzenia się do tego mieszkania. Po trzecim papierosie przypomniało mi się że moja lodówka jest całkowicie pusta i muszę iść zrobić zakupy żeby nie umrzeć z głodu. Byłem taki niegościnny w stosunku do Poe'go... nawet nie miałem czym go poczęstować.

Bez przedłużania wyczołgałem się do domu, zamknąłem za sobą balkon i poszedłem się przebrać żeby móc wyjść do ludzi. Gdy już byłem gotów udałem się do korytarza i tak samo jak mój przyjaciel wcześniej szybko ubrałem buty. Wychodząc zgarnąłem jeszcze moją czapkę i zamknąłem za sobą drzwi. Nie chciało mi się czekać dwa wieki na tą cholerną windę więc szybko zbiegłem po schodach przeskakując za każdym razem ostatnie dwa schodki. W mgnieniu oka znalazłem się na parterze i otworzyłem drzwi od klatki tym samym wychodząc na zewnątrz i kierując się prosto do całodobowego sklepu.

Idąc chodnikiem miałem rękę w kieszeni i cały czas trzymałem zimne, metalowe pudełko, które zazwyczaj zostawiałem na dnie szafki. Tak w sumie to nie wiem czemu je ze sobą zabrałem. Rozglądałem się dookoła przyglądając się ludziom, ktorzy również postanowili tak jak ja wyjść ze swojej strefy komfortu i odetchnąć świeżym powietrzem.

Nawet nie wiem kiedy znalazłem się tuż przed automatycznymi drzwiami do sklepu i udając się do środka wziąłem ze sobą koszyk bo nie miałem zamiaru targać tych wszystkich rzeczy. Szwędałem się przez jakiś czas między regałami, wrzucając kolejno potrzebne mi przedmioty. Oczywiście jak można się domyślić były to głównie słodycze, ale jako "odpowiedzialny dorosły" wrzuciłem też pare warzyw żebym mógł chociaż dożyć trzydziestki i nie zachorować na próchnicę. Gdy miałem wszystkie potrzebne rzeczy stanąłem w dosyć długiej kolejce, przy okazji wrzucając do koszyka trzy paczki gumy do żucia, tak na wszelki wypadek.

Jak tak sobie teraz myślę to ostatnio mam dość mało zleceń, pewnie wszystkie gangi i mafie zrobiły sobie wolne. No cóż, lepiej dla mnie, mogę w tym czasie spokojnie wylegiwać się w ciepłym łóżku, grając godzinami na konsoli albo spotykać się... z moim przyjacielem.

733 słów

₊˚𓂃 ★﹒₊‧ ★・⸝⸝﹒₊˚

tego nikt się nie spodziewał ale znowu rozdział
niedługo ranpo spotka kogoś kogo na pewno by się nie spodziewał ale o tym już za tydzień
dziękuje wszystkim którzy komentują i dają gwiazdki dzięki wam chce mi się to pisać

miłego dnia/nocy

~nekoo

„Good Friends" ✧ ranpoeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz