CZĘŚĆ 1

753 81 175
                                    

To był wyjątkowo mroźny i pochmurny sobotni poranek. Słońce może i chciało przebić się jednym, radosnym promieniem, ale grubo utkany dywan śnieżnych chmur starannie mu to utrudniał. Sypało i sypało, a cały świat, przez szybę czerwonej terenówki, w oczach ośmioletniej Dalii, siedzącej grzecznie na tylnym siedzeniu, pomału zamieniał się w białą krainę. Dziewczynka była bardzo smutna, chociaż jechała do babci na wieś. Na święta.

Smutna była również jej mama, która przez całą drogę zamieniła z ojcem tylko dwa zdania:„- Pamiętaj, żeby się uśmiechać i żartować jak zawsze." „I nie wydaj się najmniejszym gestem."

Tato też był smutny, jednak według dziewczynki mama wyglądała na smutniejszą od niego. Dalia wiedziała dlaczego, chociaż do końca, jak to mała dziewczynka jeszcze nie rozumiała.

Tato włączył radio i auto wypełniły dźwięki świątecznej kolędy. Dalia wsłuchała się w słowa „Cichej nocy" i przypomniała sobie nie tak dawną rozmowę, a raczej według niej dziwną wymianę zdań rodziców, podczas której nie obyło się od matczynych łez i próśb.

Bawiła się wtedy cichutko w salonie, w chowanego, ze swoim przyjacielem, pluszowym królikiem. Postanowiła ukryć się przed nim w szafie i wtedy do pokoju weszli rodzice, starannie zamykając za sobą drzwi. Pamięta, jak wstrzymała oddech, żeby jej nie odkryli. Siedziała cichutko jak myszka, bojąc się o królika, który został przecież w salonie, aby jej szukać, a bez którego tak naprawdę nigdy się nie ruszała, nawet z domu. W końcu był jej prawdziwym przyjacielem. Na dobre i na złe. Bała się, że tatko zobaczy pluszaka i zorientuje się, że Dalia jest z nimi w pokoju i utrą jej nosa. Ale tak się nie stało, mimo że Ali siedział wygodnie w fotelu, wpatrując się w tańczący ogień elektrycznego kominka.

Urywanymi zdaniami zaczął tato. Że to dla dobra nas wszystkich..., że tak będzie lepiej..., że z czasem wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej..., że czas leczy rany..., że inaczej nie może..., że się wypaliło.

A mama, co jakiś czas wybuchała stłumionym płaczem, prosząc go, aby jeszcze raz wszystko przemyślał. Że rodzina..., że Dalia..., że wybaczy. Ale tatko nie dał się przekonać: - Na czas uporządkowania naszych spraw zawieziemy Dalię do babci. Akurat dobrze się składa, że są święta. Twoja mama chyba nie odmówi?

- Dobrze się składa? Są święta? – mama ponownie zaniosła się cichym płaczem.

Dalia pamięta, jak bardzo się wtedy o nią bała, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że nie mogła ujawnić swojej kryjówki. Intuicyjnie wiedziała, że to mogłoby tylko pogorszyć sprawę, której przecież i tak nie rozumiała. Cichutko słuchała więc dalej.

- To dobry czas. Dalia spędzi u niej przerwę świąteczną, a my spokojnie zajmiemy się rozwodem. Nie widzę innego wyjścia.

Dziewczynka zakryła usta rączką. Padło słowo na „R", o którym opowiadała jej Sabina z sąsiedniej ławki. Według Sabiny, jak rodzice wypowiedzą słowo na „R", to musi być bardzo poważna sprawa. Sama wie o tym najlepiej, bo „R" to rozstanie. A i żeby nie martwić się na zapas, bo dziewczynki zawsze zostają z mamusiami, cokolwiek to znaczy. Nie wie, jak to jest u chłopców, ponieważ Sabina nie ma rodzeństwa, a żadnego kolegi w klasie nie mogła o to zapytać, bo ich rodzice nigdy głośno nie wypowiedzieli słowa na „R". Dziewczynce po policzku spłynęła łza.

- Ma się rozumieć, że na razie Dalii o niczym nie powiemy. W sobotę, z samego rana, zawieziemy ją do Haliny. Będzie szczęśliwa, że spędzi święta z babcią.

- I co dalej? Jak ty to sobie wyobrażasz? Zawieziemy Dalię do mojej mamy, a po paru minutach powiemy, jak gdyby nigdy nic:„PA!". I pojedziemy załatwiać... Jak ty to ująłeś? Nasze sprawy? Przecież mama się zorientuje, że coś u nas nie gra. Święta mieliśmy spędzić wszyscy razem. Rodzinnie – smutno wyszeptała mama, po czym ironicznie dodała: - Ale ty spędzisz te święta rodzinnie. Tylko, że nie z nami.

Po drugiej stronie kufraOnde histórias criam vida. Descubra agora