Rozdział 6

169 11 0
                                    

Cały kolejny tydzień minął mi na nauce, czytaniu książek i poszukiwaniu tajemniczego wielbiciela jak nazwała go Lili. Stwierdziła, że jeśli ktoś podrzuca mi cytaty i to takie miłe to musi mnie nieźle lubić jak nie kochać. Udało nam się wykluczyć Josha i Matta do których nie miałyśmy wątpliwości. Później przesłuchałyśmy Chrisa, bo nic nie wiadomo i bardzo mnie lubił, ale bardziej jako siostrę i powiedział, że woli mówić mi miłe rzeczy w twarz, więc jego też wykluczyłyśmy. Najgorsze było to, że na naszej liście przyjaciół nie było nikogo więcej i nie miałyśmy pojęcia koko możemy jeszcze o to osądzić.

Siedziałam sobie w salonie na kanapie z kocykiem na nogach, moją ulubioną herbatą i książką w dłoni. Obok mnie leżał sobie Azor pewnie przestraszony, bo pogoda była okropna. Około piątej wieczór zaczęło nieźle lać i grzmieć, a z tego, że mama była w pracy i Matt był u Chrisa, z Azorem byliśmy spisani na siebie. Dochodziła już szósta i usłyszałam walenie do drzwi. Najpierw się wystraszyłam, bo kto by wychodził z domu w taką pogodę, ale później pomyślałam, że to Matt wrócił wcześniej. Tylko dlaczego pukał, miał przecież klucze. Z mocno bijącym sercem podeszłam do drzwi i powoli je otworzyłam.

- Musisz mi pomóc. - powiedział niemalże błagalnym głosem Xander, który cały mokry właśnie stał w progu moich drzwi i wszedł do środka. - Ona ma gorączkę, a ja nie mam pojęcia co robić. - i dopiero teraz zauważyłam, że na rękach trzymał Allison przykrytą kurtką. - Proszę pomóż mi nie mogę stracić i jej. - popatrzył na mnie załzawionymi oczami.

- Choć. - cała oszołomiona zaprowadziłam go do salonu, gdzie kazałam mu położyć dziewczynkę na kanapie. - I jeszcze raz powiedz co się stało. Tylko powoli.

- Okej. Więc cały dzień się źle czuła i teraz dostała gorączki, a ja nie miałem pojęcia co robić. - mówił cały się trzęsąc. Może nie znam go za dobrze, ale pierwszy raz widzę go w takim stanie. - Pomożesz?

- Ile ma gorączki? - spytałam też nie bardzo wiedząc co robić.

- Trzydzieści dziewięć i dwa. - zastanowił się.

- To, dlaczego przyszedłeś do mnie, zamiast zabrać ją do szpitala!? - spytałam już tracąc nerwy.

- Nie ufam szpitalom. - wysyczał. - Zrób coś wreszcie. - Alison na prawdę nie wyglądała najlepiej, ale jeszcze była przytomna.

- Poczekaj zaraz wrócę. - oznajmiłam i poszłam do sypialni mamy gdzie znajdowały się leki.

Moja mama była pielęgniarką w naszym szpitalu i miała dużo leków w swojej szufladzie, która robiła za apteczkę. Dzięki niej wiedziałam co mogłabym podać Allison i na szczęście znalazłam lek na gorączkę dla małych dzieci, których u nas nie było, ale moja mama wolała mieć wszystkie leki na zapas. Za co jej bardzo dziękuję. Weszłam do salonu i przeczytałam instrukcję leku.

- Pomóż jej usiąść. - poleciłam Xander'owi i nabrałam na łyżeczkę odpowiednią ilość płynu, który podałam Allison. - Po tym gorączka powinna jej opaść.

- Dziękuję. - powiedział oddychając z ulgą. 

Poszłam do pokoju Matta i wzięłam z jego szafki dres, po czym zaniosłam go przemoczonemu chłopakowi.

- Przebierz się. Jesteś cały mokry, jeszcze ty się rozchorujesz. - poleciłam, a chłopak mnie posłuchał, ale zamiast wyjść postanowił przebrać się w salonie. Od razu odwróciłam wzrok.

- O mnie się nie martw. - odwrócił się w moja stronę zakładając koszulkę, a na jego ustach pojawił się ten głupi uśmieszek, którego nienawidziłam. Ludzie jednak nie kłamali mówiąc, że ma niezłą formę.

You not know meWhere stories live. Discover now