Rozdział 7

164 12 0
                                    

Minął kolejny tydzień, a ja dostawałam kolejne karteczki. Nie wiedziałam już czy mam się z tego cieszyć czy smucić. Z samych cytatów się cieszyłam, ale coraz bardziej byłam przekonania, że to tylko głupi żart, bo dlaczego ktoś miałby to robić anonimowo.

Matt odebrał już swój samochód od mechanika i nie musiałam się spieszyć z powrotem do domu, więc poszłam oddać stare książki do biblioteki i wypożyczyć nowe. Pani May dzisiaj nie było, podobno się pochorowała, więc w bibliotece była jej prawa ręka (nawet nie wiem, jak ma na imię), ale w duchu modliłam się by pani May wróciła jak najszybciej. Z nią mogłam pogadać tak jakby była moją babcią.

Weszłam do domu i usłyszałam rozmowę dobiegającą z kuchni. Zdziwiłam się, bo wiedziałam, że mama była jeszcze w pracy. Ruszyłam w tamtym kierunku i zamarłam, kiedy zobaczyłam Matta, który rozmawiał z...

- Cześć skarbie. - przywitał się jakby nigdy nic mój ojciec, którego nie widziałam od ponad dwóch lat. Popatrzyłam się pytająco na brata, który wzruszył ramionami.

- Yy... Cześć. - wyjąkałam nie wiedząc co robić.

- Stęskniłaś się za tatą? - spytał z uśmiechem. Nienawidziłam, kiedy tak na siebie mówił. Już od dawna nie był moim ojcem. - Choć do taty. - przytulił mnie, a przez całe ciało przeszedł mi dreszcz.

- Co tu robisz? - spytałam nic z tego nie rozumiejąc.

- Przyjechałem zobaczyć się z dziećmi. - ucieszył się.

- Po dwóch latach? - parsknął Matt.

- A co już nie mogę się z wami spotkać? - zapytał, jak gdyby nigdy nic. To nie tak, że nie mógł do nas przyjeżdżać, on po prostu nas olewał. Z resztą jak przez całe życie.

- Nie. - odpowiedziałam pewnie, na co Matt się uśmiechnął.

- Nagle sobie o nas przypomniałeś? - zakpił kręcąc głową. - A może potrzebujesz kasy?

- Słuchaj nie wiem co wam matka o mnie mówiła, ale...

- Nie oskarżaj mamy o swoje błędy. - przerwałam mu.

- Moje błędy? - zdziwił się.

- Zawsze miałeś nas kurwa daleko w dupie, a teraz przyjeżdża nagle kochany tatuś!? - spytał z ironią Matt.

- Ja? To wy się do mnie nie odzywacie. - teraz to nas oskarżył chuj.

- Mamy pisać do kogoś kto nas nie chce? - spytałam wkurwiona. Jak zawsze te same wymówki.

- Czy ja kiedykolwiek powiedziałem wam coś takiego? - spytał niewinnie. Jak ten człowiek mnie wkurwiał!

- Nie musiałeś nic mówić, wystarczyły twoje czyny. - przypomniał mu syn.

- Niby jakie czyny? - zaśmiał się. Nienawidziłam tego parszywego uśmiechu.

- Może na przykład wtedy, kiedy wydarłeś się na Matta, bo miał gorączkę, jakby to była jego wina!? - przypomniałam mu wściekła.

- Nie było takiej sytuacji. - zaprzeczył.

- A może wtedy jak zabierałeś całą wypłatę mamie i wydawałeś ją na własne potrzeby i picie, a my nie mieliśmy jedzenia i w co się ubrać! - teraz to Matt się wkurwił. Dwoje na jednego, nie ma szans wygrać.

- Nie przypominam sobie.

- Jak ci pierdolnę to od razu sobie przypomnisz! - zagroziłam mu.

- Ja nie przyjechałem się tu kłócić. - próbował nas uspokoić.

You not know meWhere stories live. Discover now