Rozdział 13

184 11 3
                                    

Cały tydzień przesiedziałam chora w domu. Było mi to na rękę, bo nie miałam najmniejszej ochoty widzieć się z Lili. Przez cały czas się do niej nie odzywałam i ona też przestała do mnie wypisywać. Ja po prostu potrzebowałam czasu na przetworzenie tego wszystkiego. Dużo czasu. Lili mnie zna i na pewno wie, że straciła moje zaufanie i tak szybko go nie odzyska. Była sobota, czyli dzień imprezy świątecznej u Kevina, przez co każdy coś pisał na naszej grupie, na którą też nie wchodziłam. Już w poniedziałek postanowiłam, że nie pójdę na tą imprezę, a tym bardziej nie ma szans, żeby mama mnie na nią puściła.

Cały dzień przesiedziałam w salonie pod kocykiem oglądając serial "Przyjaciele" z Mattem, którego zaraziłam i od wtorku też siedział w domu.

- Idziesz na tą imprezę Kev'a? - spytał nagle odstawiając kubek ze swoim kakałem na stolik.

- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. - A ty?

- Oczywiście że idę. A ty, dlaczego nie? - zdziwił się. Wcześniej już mówiłam, że idę na tą imprezę, więc pewnie był przekonany, że pójdę.

- Bo nie. - powiedziałam krótko. Nie chciało mi się przed nim tłumaczyć. - A poza tym i tak mama nas nie puści.

- A nie słyszałaś, że alkohol zabija zarazki. - wyszczerzył swoje białe zęby w moją stronę. - Mama się już zgodziła. Lepiej korzystaj z okazji.

Mój brat jeszcze przez chwile namawiał mnie, abym poszła, ale nie ugięłam się i poszedł się szykować mówiąc, że musi wyglądać jak przystojniak. Ja już miałam plany na ten wieczór, a mianowicie było to leniuchowanie na kanapie w salonie. Jak zaplanowałam tak też zrobiłam. Cały czas siedziałam w jednym miejscu oglądając seriale i wyłączyłam telefon, aby nikt mi nie przeszkadzał. Mama miała dziś na nocną zmianę więc o siódmej pojechała do pracy, przy okazji zawożąc Matta na imprezę.

Po pewnym czasie zrobiłam się głodna więc przeszłam do kuchni poszukać jakiejś ulotki z pizzerni. Bo czemu nie. Miałam już dzwonić pod numer z kartki, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Kto śmiał zakłócać mój spokój! Z niechęcią przeszłam do przedpokoju i podeszłam do drzwi otwierając je.

- Co z tobą? - moim oczom ukazał się Kevin, który jak zapowiedział nie miał już kul. Na podjeździe stał też Wood opierając się o swój samochód z rękami w kieszeni. - Czemu jeszcze nie jesteś gotowa?

- A czemu miałabym być gotowa? - spytałam szczelniej obtulając się kocem przez zimno które wchodziło z zewnątrz. - Przecież nigdzie nie idę.

- Idziesz na imprezę. I bez żadnego, ale. - oznajmił i wepchał się do domu na co przewróciłam oczami. - Chodź Wood! - zawołał drugiego.

- Ja pierdole. - Xander westchnął odchylając głowę do tyłu, odepchnął się od samochodu i także wszedł do środka. - Impreza czeka. - powiedział z niechęcią przechodząc obok mnie.

- Nigdzie nie idę. - mówiłam podążając za tą dwójką, która szła do mojego pokoju jakby byli u siebie.

- Idziesz. Tylko najpierw znajdę ci coś ładnego. - mówił Kev otwierając moją szafę. On w ogóle nie słuchał moich sprzeciwów.

- Ja tylko robię za kierowcę. - Wood uniósł ręce w obronnym geście, kiedy obrzuciłam go piorunującym spojrzeniem.

- Dobra. Ubieraj to. - rozkazał Kev podając mi ciuchy. Jeszcze czego. - No już.

- Nie. - skrzyżowałam ręce jak naburmuszone dziecko, które nie chce jeść warzyw. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na drugiego.

- No, a co ja mam niby zrobić? - spytał poddenerwowany Xander. Widać było, że wcale nie chciał tu być. - Przecież nie przebiorę jej na siłę, skoro nie chce.

You not know meDonde viven las historias. Descúbrelo ahora