Rozdział 9

169 12 0
                                    

Niewyspana i wykończona wkładałam książki do szafki, gdzie znów był kolejny cytat: "Całkiem miła ta samotność, kiedy jesteśmy razem". "Kubuś Puchatek"

- Hej, co to? Kolejny cytat? - spytała Lili podchodząc do mnie.

- Jak widać. - podałam jej karteczkę, którą przeczytała.

- Jaki słodki. - zachwyciła się. - Idziemy na lekcje?

- Pasowałoby.

Weszłyśmy do odpowiedniej sali, gdzie miała odbyć się matematyka, której z całego serca nienawidziłam jak już wspominałam. Całą lekcje gadałyśmy o tym, że musimy znaleźć w końcu tego kto podrzuca mi te karteczki, bo powoli robiło się to męczące. Lili miała dużo pomysłów jak to zrobić, ale żadnego nie mogłyśmy wykorzystać, bo wszystkie były z kosmosu.

Byłam głodna zmęczona i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, a dopiero była przerwa lunchowa, czyli połowa lekcji. Siedzieliśmy z Kevinem, Joshem i Lili przy naszym stoliku i rozmawialiśmy o ostatniej imprezie, a ja nie mogłam wyrzucić z głowy załamanego Xandera, którego od wczorajszej nocy jeszcze nie spotkałam.

- Hej. - o wilku mowa.

- No w końcu. Gdzieś ty był? - spytał go Josh, ale chłopak nie odpowiedział.

- Kujonko, możemy pogadać? - spytał niepewnie.

- Tak. - wstałam od stolika i podążyłam za nim na parking. - O czym chciałeś pogadać? - spytałam, choć i tak podejrzewałam o co mu chodzi.

- O wczoraj. - westchnął. - Niezbyt wyraźnie to pamiętam, ale mniej więcej coś tam wiem.

- Dlaczego napisałeś akurat do mnie? - wypaliłam nagle.

- A dlaczego mi pomogłaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Już taka jestem, pomagam osobom bez zastanowienia. - wyjaśniłam. - Nawet najgorszym wrogom.

- I myślę, że właśnie dlatego wybrałem ciebie. - zaciągnął się papierosem. - Możemy o tym zapomnieć?

- Tak. Nie martw się nikomu o niczym nie powiem.

- Nie oto się martwię. - westchnął.

- A o co? - nie rozumiałam go.

- Widziałaś mnie w najgorszym stanie, a ja nienawidzę, kiedy komuś mnie szkoda. - znów się zaciągnął.

- Posłuchaj. Każdy ma gorsze momenty. Nikt nie ma cudownego życia. Ja po prostu poznałam cię prawdziwego bez żadnej maski. - wytłumaczyłam. - Teraz wiem, że źle cię oceniłam i nie miałam do tego prawa. Przez co się wstydzę.

- Przykro ci, że mnie źle oceniłaś? - zaśmiał się. Właśnie takiego go lubiłam. Uśmiechniętego. Tak szczerze szczęśliwego. Chwila, co ja pierdolę, przecież ja go nie lubiłam. To, dlaczego ulżyło mi, kiedy zobaczyłam jego uśmiech? - Jesteś słodka kujonko.

- Powtórz, bo się chyba przesłyszałam. - czy on nazwał mnie słodką? Co się tu do cholery dzieje!?

- Chciałabyś. - znów się zaśmiał, a ja do niego dołączyłam. - To nie to co myślisz. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.

- Alexander Wood właśnie powiedział, że jestem słodka. Czy to komplement? - podstawiłam mu rękę pod usta udając, że trzymam w niej mikrofon.

- Żaden komplement, przesłyszałaś się.

- No nie wierzę własnym oczom. - zdziwił się Josh podchodząc do nas.

- Czy wy się właśnie dogadujecie? - spytała zaskoczona Lili.

You not know meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz