Rozdział 2

392 54 5
                                    

Neetrit z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi, pozostawiając za nimi rudowłosą dziewczynę. Gdy odwrócił się, by zmierzyć wzrokiem szlochającą pokojówkę, zorientował się, że ta znów leży nieprzytomna na łóżku. Najwyraźniej skutki trucizny wciąż wyniszczały jej ciało, mimo regularnie spożywanej Iskry, której uzdrawiająca moc nawet teraz tliła się w jej wnętrzu.

Zaklął siarczyście pod nosem i z całej siły uderzył zaciśniętą pięścią w kamienną ścianę. Fragmenty skały posypały się wokół, a w miejscu uderzenia pozostało niewielkie wgłębienie. Poczuł tępy ból promieniujący z poobijanych knykci, ale zignorował to. Jego wzrok powędrował z powrotem ku nieruchomej sylwetce dziewczyny.

Leżała na pościeli niczym porcelanowa lalka porzucona przez dziecko - krucha, delikatna i zupełnie bezbronna. Jej twarz wciąż nosiła ślady niedawno wylanych łez. Krople poczucia winy i wstydu zastygły na policzkach niczym kropelki rosy o poranku.

Neetrit zacisnął zęby, czując narastającą wściekłość. Nie zdążył nawet porządnie przesłuchać tej podłej zdrajczyni. Ale czy to w ogóle było konieczne? Jej urywane słowa i rzewny płacz mówiły same za siebie. Zdradziła go. Zawiodła jego zaufanie w najbardziej plugawy i nikczemny sposób z możliwych.

ZDRAJCA. To słowo dudniło w jego głowie niczym złowieszczy rytm wojennych bębnów. Zdrada. Największa zbrodnia, jaką można popełnić w tym bezlitosnym świecie. A kara za nią mogła być tylko jedna.

Śmierć.

- Uspokój się - syknął Nevela, kładąc dłoń na jego ramieniu. Neetrit spojrzał na niego z mieszaniną zaskoczenia i irytacji, jakby dopiero teraz przypomniał sobie o obecności brata. - Przecież do niczego się nie przyznała. Nie możesz jej skazywać bez jednoznacznych dowodów winy.

Neetrit zacisnął pięści, a jego oczy rozbłysły gniewem.

- Jej zachowanie mówi samo za siebie. To wystarczające przyznanie się do zdrady - warknął, zaciskając zęby.

- Nie bądź taki pochopny w osądach, bracie. Później możesz tego gorzko pożałować. Pomyśl dwa razy, zanim podejmiesz nieodwracalną decyzję.

- Pochopny? - prychnął z niedowierzaniem. - Lily o mało nie zginęła, jadąc prosto na śmierć. Ja sam ledwo uszedłem z życiem, ratując ją z opresji. A gdy wróciliśmy, zastaliśmy Rose próbującą odebrać sobie życie. Ile jeszcze dowodów potrzebujesz, by dostrzec oczywistą zdradę?

- A pomyślałeś, że może kryć się za tym coś więcej? Że Rose mogła zostać zmanipulowana lub sterroryzowana? Nie skazuj jej pochopnie.

Neetrit odwrócił się gwałtownie, znów uderzając pięścią w ścianę. Wokół jego dłoni posypały się odłamki skały. Gniew buzował w nim niczym wrząca lawa, domagając się ujścia.

- Nie zamierzam tolerować zdrady pod własnym dachem - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Zapłaci za swoje czyny. Nie obchodzi mnie, co nią kierowało. Zdradziła moje zaufanie i poniesie karę.

Neetrit był całkowicie zaskoczony nagłym atakiem ze strony brata. Nie spodziewał się, że Nevela posunie się do agresji. W jednej chwili poczuł, jak jego plecy z impetem uderzają o twardą, kamienną ścianę. Silne przedramię brata wbiło się boleśnie w jego szyję, odcinając dopływ powietrza. Próbował zaczerpnąć tchu, ale nacisk na gardło był zbyt mocny. Czuł, jak jego płuca zaczynają płonąć z braku tlenu.

Spojrzał prosto w twarz brata, widząc na niej wyraz czystego, niepohamowanego gniewu. Z tak bliskiej odległości dostrzegł pierwsze symptomy nadchodzącej przemiany. Żyły na jego skroni zaczęły pulsować w przyspieszonym rytmie, nabrzmiałe od buzującej w nich krwi. Jego oddech stał się chrapliwy i urywany, jakby z trudem łapał powietrze przez zaciśnięte zęby. Obserwował, jak jego kły zaczynają się wydłużać i zaostrzać, przybierając drapieżny, nieludzki kształt.

Córka Nadziei (18+)Where stories live. Discover now