Rozdział 11

267 41 8
                                    

Neetrit nie czuł wyrzutów sumienia z powodu tego, co uczynił swojemu bratu. Minęło kilka dni od tamtego zdarzenia, a on wciąż nie odczuwał najmniejszej skruchy. Nawet teraz, gdy po powrocie do warowni i odświeżającej kąpieli zarzucał na ramiona czystą koszulę, nie dopadły go żadne wątpliwości. Absolutnie nie żałował wymierzonej bratu kary. Wręcz przeciwnie - na samą myśl o tym, że Eon do końca swoich dni będzie nosił na ciele ślady jego zemsty za krzywdy wyrządzone Lily, czuł mroczną satysfakcję. Sprawiedliwości stało się zadość.

Jednak było coś, czego szczerze żałował - swojego ostatniego spotkania z dziewczyną. Zachował się wtedy jak skończony dupek, teraz to wiedział. Powinien okazać więcej zrozumienia dla jej sytuacji. W końcu nie urodziła się w tym piekielnym miejscu, została tu sprowadzona wbrew własnej woli. Zapewne wcale nie chciała tu być. Jak mógł oczekiwać, że będzie akceptować otaczającą ją rzeczywistość bez cienia wątpliwości czy podejrzeń? To było całkowicie nierealne i nieludzkie.

Im dłużej nad tym rozmyślał, tym większe wyrzuty sumienia go dręczyły. Zasługiwała na więcej empatii z jego strony. Nie powinien był zrzucać na nią swojej frustracji. Teraz przeklinał się w duchu za tamtą rozmowę. Chciałby cofnąć czas i postąpić inaczej, okazać więcej zrozumienia. Ale co się stało, to się nie odstanie.

Sięgnął do szkatułki i wydobył z niej naszyjnik - źródło całego zamieszania i przyczynę ich ostatniej, burzliwej rozmowy. Na widok tego bezcennego dla niego przedmiotu w jej dłoniach, ogarnęła go furia, jakiej się nie spodziewał. Ten naszyjnik był czymś bardzo osobistym, czymś, czym nie zamierzał dzielić z nikim innym. Nikt poza Nevelą nigdy nie miał prawa go tknąć. Nikomu innemu Neetrit na to nie pozwolił.

Założył feralny wisior na szyję i ukrył go pod koszulą, tuż przy sercu. Nie fatygując się czekaniem, aż jego włosy wyschną po kąpieli, opuścił komnatę zdecydowanym krokiem. Jego stopy same skierowały się w jedno, konkretne miejsce, jakby przyciągane niewidzialną siłą. Szedł tam, gdzie czuł, że musi być w tej chwili, gdzie powinien się znaleźć.

Zapukał do drzwi Lily, mając nadzieję, że jeszcze nie śpi. Niestety, jego nadzieje okazały się płonne. Kiedy w końcu otworzyła, jej oczy były na wpół przymknięte, a dłonią zasłoniła twarz przed rażącym blaskiem pochodni oświetlających korytarz. Włosy miała w nieładzie, splątane kosmyki sterczały na wszystkie strony, zdradzając, że dopiero co podniosła się z łóżka. Usta wykrzywiła w grymasie irytacji, wyraźnie niezadowolona z tego, że ktoś ośmielił się zakłócić jej sen.

Neetrit mimowolnie opuścił wzrok niżej, ale natychmiast tego pożałował. Szybko odwrócił głowę, czując jak na policzki wypływa mu zdradziecki rumieniec. Nie chciał patrzeć na to, co znajdowało się poniżej jej twarzy. A raczej - czego tam brakowało. Miała na sobie jedynie cienką, prześwitującą koszulę nocną, która więcej odkrywała niż zasłaniała. Materiał opinał się na jej ciele, uwydatniając kształty, których wolałby teraz nie podziwiać.

Przełknął ślinę, starając się za wszelką cenę nie gapić. Wbił wzrok w ścianę, jakby nagle dostrzegł tam coś niezwykle interesującego. W głowie kołatała mu się myśl, że powinien był pomyśleć dwa razy, zanim zdecydował się niepokoić ją o tej porze. Teraz było już za późno na odwrót. Musiał jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji, w którą sam się wpakował przez swój brak rozwagi. Odchrząknął, gorączkowo szukając odpowiednich słów, by wyjaśnić powód swojego najścia. I modląc się w duchu, by Lily nie zauważyła, jak bardzo jest speszony jej skąpym strojem.

Zauważyła. Jej umysł, wciąż jeszcze nieco zamglony snem, potrzebował chwili, by w pełni zarejestrować jego obecność. Gdy dotarło do niej, w jak skąpym stroju stoi przed młodym demonem, na jej policzki wypłynął zdradziecki rumieniec. Palące zażenowanie sprawiło, że w panice wycofała się o kilka kroków, odwróciła na pięcie i pognała do garderoby tak szybko, jak pozwalały jej na to drżące nogi.

Córka Nadziei (18+)Where stories live. Discover now