Rozdział 6

395 47 2
                                    

Neetrit zacisnął dłoń na liście od Neveli, który ułamek sekundy wcześniej zmaterializował się w jego ręce za sprawą magii. Kącik jego ust uniósł się nieznacznie w enigmatycznym uśmiechu, gdy jego oczy prześlizgiwały się po treści wiadomości. Neveli udało się w końcu dowiedzieć, że statek, na którym Eon odbywał swoją podróż, przybił do portu w krainie Nieczystości już kilka dni temu. To oznaczało, że jego przyrodni brat lada moment powinien ponownie zjawić się na spopielonej ziemi Krainy Gniewu.

Wiedział, że nie może dłużej zwlekać. Musiał jak najszybciej przystąpić do realizacji swojego starannie przemyślanego planu. Stał właśnie przed bramą Skelvar, szemranego miasteczka na środku krainy Gniewu, gdzie roiło się od burdeli, podejrzanych spelun i wszelkiej maści rzezimieszków. Przybył tu z konkretnym celem - by zabrać ze sobą to, po co przyszedł. Coś, co miało odegrać kluczową rolę w intrydze, którą zamierzał utkać niczym misterne nici pajęczej sieci.

Popiołowy pył unosił się w powietrzu, osiadając na jego ubraniu, gdy ruszył pewnym krokiem w stronę bramy. Strażnicy rozstąpili się bez słowa, doskonale wiedząc kim jest. Syn samego Amona, potężnego demonicznego władcy, nie musiał prosić o pozwolenie. Skelvar stało przed nim otworem, gotowe spełnić każdą jego zachciankę. A on zamierzał z pełną premedytacją wykorzystać ten fakt do swoich celów.

Pół godziny później Neetrit opuścił jedno z domostw z poczuciem satysfakcji. Jego wizyta w miasteczku przyniosła oczekiwany rezultat. Wszystko poszło zgodnie z planem, a on mógł teraz z czystym sumieniem ruszyć w drogę powrotną do swojej warowni.

Przemierzał ulice Skelvar pewnym krokiem, ignorując zgiełk i harmider panujący dookoła. Jego myśli krążyły wokół nadchodzących wydarzeń. Musiał jak najszybciej wrócić do warowni i upewnić się, że Nevela zadba o bezpieczeństwo Lily podczas jego nieobecności. Wiedział, że może polegać na bracie. Nevela był jedną z niewielu osób, którym ufał bezgranicznie. Ich braterska więź, choć utrzymywana w sekrecie przed resztą rodziny, była silna i niezachwiana.

Planował wyruszyć w drogę już następnego ranka. Musiał działać szybko i zdecydowanie, zanim ktokolwiek zorientuje się w sytuacji.

Pogrążony w myślach, mijał kolejne stragany, nie poświęcając im nawet jednego spojrzenia. Nie miał w zwyczaju samemu zaopatrywać się w niezbędne towary. Od tego miał służbę, która dbała o zapasy i wyposażenie warowni. On był wojownikiem, strategiem, przywódcą. Nie tracił czasu na tak przyziemne sprawy.

Nagle coś przykuło jego uwagę, wyrywając go z zamyślenia. Zatrzymał się gwałtownie, a jego wzrok spoczął na straganie obsługiwanym przez starą pokutnicę. Zmarszczył brwi, a w jego głowie zaczęła kiełkować pewna myśl. Może jednak powinien zrobić jeden, jedyny wyjątek od swojej rutyny?

Przez chwilę wodził wzrokiem po towarach. Wśród różnorodnych drobiazgów wychwytywał takie rzeczy jak gliniane wazony o intrygujących, orientalnych wzorach, jakby żywcem przeniesione z dalekich zakątków Ziemi. Obok nich leżały finezyjne wachlarze, których delikatne, ażurowe plecionki kusiły, by poczuć na twarzy powiew chłodnego wiatru w tym skwarze pustynnego miasta.

Jego wzrok prześlizgnął się po mieniących się w słońcu, bogato zdobionych chustach. Tuż obok spoczywała kolekcja biżuterii - naszyjniki, bransolety i kolczyki z połyskujących kamieni i metali.

Większość tych przedmiotów zdawała się nie pasować do ponurej, przesiąkniętej popiołem rzeczywistości Krainy Gniewu. Wyglądały, jakby zostały sprowadzone wprost z Ziemi. I tak też zapewne było - stara pokutnica musiała mieć swoje sposoby, by zdobywać te towary. Chwilę potem z ust kobiety padły słowa, które zupełnie go zaskoczyły.

Córka Nadziei (18+)Where stories live. Discover now