19. Beztroskie dni oślepiły nas - Susumemy | ElleinEdi

132 13 94
                                    

Mimo że Shingeki No Kyojin (Attack on Titan) ostatni raz widziałam wraz z publikacją trzeciego sezonu na średnio-legalnych streamingach, to nie mogłam pozwolić sobie na to, by mnie ominęła ta – zdecydowanie niewątpliwa – przyjemność recenzowania dzieła z tego uniwersum.

Zwołuję więc wszystkich, którzy choć trochę pamiętają wydarzenia z tej produkcji, by posłuchali gawędy o pewnym ficzku...

Tytuł: Beztroskie dni oślepiły nas
AutorkaSusumemy 

Fabuła i bohaterowie_ki

Dawno, dawno temu, nim jeszcze Eren na „chleb" przestał mówić „pep", w Podziemiach przyszedł na świat główny bohater Beztroskich dni... – Levi. Chłopak dość szybko musiał przyzwyczaić się do reguł rządzących tym miejscem, a były one zdecydowanie niesprawiedliwe: smród, bród, brak światła, nierówności społeczne i wszechobecna nędza. Próbując przetrwać w tym świecie, przyszły kapitan dostał w tyłek od życia zdecydowanie za mocno i za szybko. Wychowanie się u boku kochającej matki niestety nie rekompensowało faktu, że musiał ukrywać się w szafie i być świadkiem, jak ona i inne kobiety w tym miejscu zarabiały na życie poprzez prostytucję. Podziemie również obchodziło się z nimi bezlitośnie – były zdecydowanie zbyt nisko w hierarchii, by móc liczyć na jakiekolwiek wsparcie...

Jednak historia przetrwania małego Levi'a nie jest główną osią, wokół której kręci się akcja Beztroskich dni... Tak naprawdę fanfik w większości opowiada o relacji między dorosłym już Levim a Petrą Ral, członkinią Oddziału do Zadań Specjalnych, którym dowodzi nasz bohater, zaś całość odbywa się rok przed wydarzeniami z pierwszego sezonu Shingeki No Kyojin. I choć związek między nimi rozwija się całkiem szybko, to w żaden sposób nie mogę zarzucić historii, by nagle straciła na barwach. Ba, ona dopiero zaczęła je nabierać.

Beztroskie dni... to nie jest taki sobie ficzek o dwóch nieistniejących postaciach z jakiejśtam animacji dla dzieciaczków jarających się anime. To najprawdziwsza z prawdziwych powieść o traumie, strachu, poczuciu alienacji i nieśmiałym budowaniu głębokich relacji, mimo że wszystko, co przeżyliśmy wcześniej, mówi nam, że mamy się pałować. Levi w Twojej historii, Susumemy, to nie tylko gburowaty knypek-pedant, który jest co prawda inteligentny i nad wyraz silny, ale nadal mało sympatyczny. O nie. Twój Levi to mężczyzna z krwi i kości; to, co przeżył, ciągle rzutuje na jego zachowanie, w głowie notorycznie kotłują mu się wspomnienia, a wątpliwości i poczucie niskiej wartości przeszkadzają mu w „normalnym", towarzyskim życiu.

Jego kreacja jest dla mnie fascynująca, bo wszystko, o czym pisałaś w rozdziałach rozpoczynających się hasztagiem, ma przełożenie na jego życie w Korpusie Zwiadowczym, jednak nie w taki „zwyczajny" sposób. Fenomenalnie łączysz jego pedantyczność z ciągłym poczuciem „skażenia", niedopasowania i niższości względem ludzi z powierzchni. Jego specyficzny gust czytelniczy idealnie dopełnia się z dziecięcym zauroczeniem w pierwszej przeczytanej książce: Przewodniku po herbacie... Trudności w okazywaniu uczuć i problemy w kontakcie fizycznym bezpośrednio wywodzą się z traumy chłopca słuchającego przez szparę w drzwiach, jak jego matka uprawia seks z obcymi mężczyznami. W postaci Levi'a nie ma przypadków, nie ma niepotrzebnych scen, „niewypalonej strzelby". Niedomówienia dające pole do domysłów jak najbardziej, ale czułam, że każdą taką scenę skrupulatnie zaplanowałaś i dopieściłaś.

W dodatku kapitan nie stracił na swojej wulgarności, bezpośredniości i umiłowania porównań do rzygania i srania, co nieraz wybijało mnie z rytmu powieści i sprowadzało na ziemię większość romantycznych scen. Czy uznaję to za wadę? W żadnym razie! To nie tylko jedna z jego kluczowych cech żywcem wzięta z mangi i anime, ale też nierozerwalna część charakteru, której ugładzenie tylko zagrałoby na niekorzyść kreacji. Kogoś, kto nie przepada za wulgaryzmami, zachowanie kapitana może odstręczać, ja jednak (uwaga, leci mój ulubiony żart) jestem bardziej „elo" niż „kwentna", więc doceniałam każdy wykorzystany wulgaryzm. Zwłaszcza – co muszę podkreślić – tego typu słownictwo autorka wprowadzała w konkretnym celu: jako podkreślenie targających Levi'em emocji, kreowanie jego postaci (a styl wypowiedzi jest jedną z takich możliwości) i budowaniu napięcia w dynamicznych scenach.

Co autor miał na myśli, ale nie napisałUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum