Tytuł: „Wiązania"
Autor: jodoform–
Link: https://www.wattpad.com/story/207774859-wi%C4%85zania-original-story
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że niezmiernie cieszę się, iż to opowiadanie trafiło akurat na mnie. Wierzcie lub nie – w tym roku kończę już (i aż) dwadzieścia lat, ale mentalnie wciąż jestem szuwarczą kijanką i z wielką przyjemnością sięgam po książki z każdej kategorii wiekowej, zaś moim absolutnym hitem jest „Koszmarny Karolek"(do którego jeszcze wrócę w tej recenzji ze względu na jedną z postaci).
PIERWSZE WRAŻENIE
Okładka:
Grafika jest autorstwa @koveina, nagrodźmy jej pracę ciastkiem!
Minimalizm, minimalizm, jak ja kocham minimalizm – wspominałam już o tym?
Okładka „Wiązań" jest prosta, aczkolwiek urzekła mnie jej niezwykła pomysłowość – od razu nasuwa się myśl, iż motywem przewodnim będzie chemia, i mam nadzieję, że między mną a tekstem też się ona pojawi.
Na pierwszym planie widnieje tytuł opowiadania zapisany tak, by przypominał – cóż by innego – wiązanie chemiczne! Przyznaję, jestem pod wrażeniem tego genialnego w swej prostocie pomysłu. Jedyne, na co bym się pokusiła, to zwiększenie nieco rozmiaru fontu, bo pomimo grafiki w tle, wygląda to goło, jak tytuł podręcznika, a lepiej nie wywoływać takiego – niejednokrotnie niemiłego – wrażenia u czytelnika. Chyba że taki był główny zamysł, w takim razie zwracam honor. Jeśli tak, to ciemniejsza plama w prawym górnym rogu może świadczyć o niezdarności właściciela owej książki, który zalał ją wodą czy innym płynem. Wracając, barwy są ciepłe i jasne, każdy napis jest przejrzysty i czytelny, a także doskonale komponuje się w całość ekspozycji.Z tym pozytywnym nastawieniem idę dalej, aby dowiedzieć się nieco więcej o tym opowiadaniu.
Opis:
„Eliza od kilku lat przesiadywała w bibliotece, kiedy jej klasa miała lekcje religii. Jednak w trzecim tygodniu właśnie rozpoczętego, ostatniego już dla niej w podstawówce roku szkolnego czekała ją niemiła niespodzianka - j e j miejsce zajął jakiś intruz. Nie zakładała, że ów intruz okaże się niziutkim, chemicznie uwstecznionym blondynkiem, któremu będzie musiała pomagać w liczeniu gęstości".
Opis z grubsza wydaje się być poprawnie zapisany. Informacje przemycone są w łatwo przyswajalny sposób, nie wgniatasz ich nadmiarem w fotel ani nie zostawiasz mnie z niedosytem. Jednoznacznie wszystko wskazuje na to, iż w fabule nie mam co liczyć na pościgi rodem z filmów akcji i inne tego typu fiki-miki, a zamiast tego otrzymam spokojną, szkolną historię przyprawioną nutką humoru. Czyli idealny temat na odstresowanie się i wspominanie dawnych czasów. Szczególnie sformułowanie „chemicznie uwsteczniony blondynek" nadaje mu satyrycznego charakteru, a Szuwarki bardzo lubią satyrę i groteskę. Wchodzę w to!
Zasugerowałabym tylko zamianę „w liczeniu" na „w obliczaniu", gdyż brzmi to mniej kolokwialnie. Choć język, którym posłużyłaś się w tym zdaniu, należy do mowy potocznej, to zalecam zachowanie równowagi i wyrównanie proporcji między potocyzmami, a stylem literackim.
YOU ARE READING
Co autor miał na myśli, ale nie napisał
Non-FictionBywa tak, że nawet jako bóg swojego świata nie masz pojęcia, co wyszło spod Twoich palców? Uwierz nam, czytelnicy_czki tym bardziej nie będą wiedzieć. Pozostają Ci dwie opcje: a) brniesz dalej w niewiadomą, coraz bardziej wpędzając się w twórczą otc...