Bywa tak, że nawet jako bóg swojego świata nie masz pojęcia, co wyszło spod Twoich palców? Uwierz nam, czytelnicy_czki tym bardziej nie będą wiedzieć. Pozostają Ci dwie opcje:
a) brniesz dalej w niewiadomą, coraz bardziej wpędzając się w twórczą otc...
Witajcie po tak długiej i dość niestandardowej przerwie. Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i radzicie sobie – lepiej lub gorzej, ale radzicie – z obecną sytuacją. Jeśli macie czas, to złapcie za coś dobrego do picia, zaszyjcie się na krótką chwilę gdzieś z dala od zgiełku i zapraszam na kolejną ocenę!
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Na początku okładka mi się spodobała – wybór kolorystyczny bardzo przyjemny dla oka, zaś tytuł jest widoczny dzięki prostemu, ale nie nudnemu fontowi, który dobrze wkomponowano w całość. Z pozoru nic dodać, nic ująć, jednak im dłużej jej się przyglądam, tym bardziej czuję się przytłoczona. Mnogość faktur w tym kolażu w połączeniu z kilkoma wiodącymi motywami to dla mnie zbyt wiele, brakuje mi... umiaru. Dziewczyna trzymająca naprawdę pokaźnych rozmiarów „bukiet" byłaby wystarczająca, lecz za nią pojawia się jej cień oraz inne, bardziej rozłożyste rośliny, co powoduje przesyt formy. Spróbowałabym tę okładkę nieco uprościć i zdecydowanie wystarczyłoby wymazać „tą drugą", a dziewczynę z pierwszego planu uwypuklić z tła, by obraz finalnie nabrał lekkości i przejrzystości. Dodatkowo, powiększyłabym Twoją ksywkę o dosłownie jeden bądź dwa rozmiary, bo standardy Wattpada co do parametrów okładek to smutna rzeczywistość i ja – mimo żem dalekowidz – mam problem z jej odczytaniem.
Opis
„Arno de Boissoudy widział wiele w swoim życiu. Dobro dawno przestało robić na nim wrażenie, obojętność stała się rzeczywistością, a zło? To tylko lekkie odchylenie od normy. Większość ludzi to szara, nieciekawa masa, nieinteresujące przypadki dla przyszłego psychiatry. Kiedyś wierzył w to wszystko - życzliwość, miłosierdzie, ale teraz? Chyba ze słodkiej przeszłości zachował tylko jedną rzecz - bezwarunkową miłość dla od zawsze zagubionego w życiu przyjaciela.
Edgar de La Rochette nigdy nie sądził, że znów poczuje się szczęśliwy, a już zwłaszcza przy boku Arna. Znów się uśmiecha, spędza miłe chwile z młodym lekarzem, ale coś, jakaś dziwna blizna, daje o sobie znać za każdym razem, gdy wypowiada wyznanie miłości.
Lukrecja Adler porównywała swoje przeżycia do wielu rzeczy - raz do przesadnej egzystencji rokokowej damy, kolejno do deszczu. Tak dawno nie czuła ciepłych promieni słońca, wpatrywała w brudny ściek, gdzie spływały wszystkie nieczystości z jej życia. Czasami sądziła, że był na tyle głęboki, aby się w nim utopić, a nurt tak mocny, że bez problemu porwałby jej bezwładne ciało.